36

3.5K 258 58
                                    

W ustach mi zaschło, a nogi odebrały posłuszeństwa. W duchu przeklinałam siebie, jak wielką idiotką jestem. Powinnam zostać w obozie. Powinnam nie ufać Tylerowi. Powinnam...

– Nikt ci krzywdy nie zrobi – odezwał się Czarnobrody. – No, do czasu.

Przełknęłam ślinę przypominając sobie sytuację na statku Hook'a, gdy o mało nie zginęłam. Powiedział wtedy coś bardzo podobnego. Pirat wyciągnął miecz, przez co o mało nie zerwałam się do ucieczki. Jednak wiedziałam, że nie mogłam tego zrobić, ponieważ po pierwsze piraci od razu by mnie złapali, a po drugie wiedziałam, że już nie byliby tacy mili. Byłam po prostu na przegranej pozycji. Wzięłam głębszy oddech, aby się uspokoić.

– Tyler mówił, że jesteś bardzo krzywdzona przez Pana. Chcemy ci tylko pomóc. – Zmarszczyłam brwi, nie spodziewając się tych słów. – Zaprowadź nas tylko do obozu. Zabierzemy Petera, a wy będziecie mogli sobie żyć spokojnie.

– Peter nikomu nie robi krzywdy – powiedziałam, pomimo iż zapewne nie powinnam się odzywać.

Czarnobrody uniósł brew i zbliżył się do mnie.
– Posłuchaj mnie malutka. – Jad w jego głosie był nie do ukrycia. – Zrobisz to po dobroci lub cię do tego zmuszę.

– Niech Tyler was zaprowadzi – odpowiedziałam, a strach powoli zaczął opuszczać moje ciało. Na jego miejsce przybyła złość. Na blondyna, samą siebie oraz kapitana.

Mężczyzna roześmiał się.
– Oj, gdyby to było takie proste. Problem jednak jest taki, iż tylko ty i Peter możecie wprowadzać osoby do obozu. Myślisz, że tego nie wiem?

Zacisnęłam dłonie w pięści. Owszem, Peter miesiąc temu zauważył, że pomimo jego magicznego zaklęcia ja nadal bez problemu mogę wprowadzać osoby, które nie mieszkają w obozie na jego teren. Chłopak próbował coś temu zaradzić, lecz bezskutecznie. Po kilku dniach każdy w obozie dowiedział się o tym, oczywiście nie pomijając Tyler'a. Zapewne właśnie od niego o tym wiedzieli.

– Nie zrobię tego – powiedziałam.

Prychnął.
– Zrobisz to, co zechcę – syknął i przystawił czubek miecza do mojego gardła. – Bo inaczej...

– Obiecałeś nie robić jej krzywdy. – Usłyszałam głos Tylera. – Obiecałeś.

Pirat zaśmiał się.
– Nigdy nie ufaj takim jak ja młodzieńcze – powiedział, a ja przełknęłam ślinę.

– Gdzie jest wasz obóz, mów.

Nagle ktoś rzucił się na Czarnobrodego, a pod wpływem ciężaru upadł na ziemię. Postać wyrwała mu miecz z ręki i stanęła przede mną.

– Radzę wam odejść – powiedział Larry władczym tonem. Ze zdziwieniem patrzyłam na dwunastolatka, który nie sądziłam, że może mieć, aż tak dużo siły, aby powalić dorosłego
mężczyznę. – Już.

– Jaki odważny. – Pirat wstał z ziemi i zaczął do nas podchodzić.

Chłopak od razu cofnął się. Był ode mnie niższy, lecz i tak było to urocze, że chciał mnie bronić. Cały drżał, przez co miałam ochotę podejść do niego, przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Zielonooki na pewno się bał. Przecież nas była dwójka prawie nie uzbrojonych, a ich...

– Wendy chyba wyraziła się jasno. Nie pomoże ci.

– Wendy masz więcej obrońców, niż myślałem. – Spojrzał na mnie, a następnie uśmiechnął się. – Szkoda, że jeden z nich musi zginąć.

Od razu po jego słowach usłyszałam strzał oraz mój wrzask. Chłopiec spojrzał najpierw w dół, a następnie upadł, wypuszczając miecz z ręki. Złapałam jego drobne ciało w ostatniej chwili i obróciłam je w swoim kierunku. Wstrząsnął mną szloch, gdy zauważyłam jak z piersi chłopaka, zaczyna wydobywać się czerwona ciecz. Spanikowana, zaczęłam uciskać ranę, choć prawda była taka, że nic by to nie dało.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz