WENDY
Od razu, gdy usłyszałam, że ktoś idzie w moją stronę, zerwałam się z miejsca.– Spokojnie to tylko ja.
Mój oddech oraz serce automatycznie uspokoiło się, widząc chłopaka. Pomimo że nie czułam strachu, coś we mnie pękło. Zamknęłam oczy, aby tylko nie uwolnić łez.
– Wendy, co jest? – Usłyszałam, jak Peter podchodzi bliżej mnie.
Po dzisiejszej nocy oraz ranku miałam dosyć. Nie wiem, co mną wtedy kierowało. Zrobiłam krok w stronę chłopaka i oparłam głowę na jego klatce piersiowej. Po chwili poczułam, jak z wahaniem mnie obejmuje. Jakby bał się, że może mi coś zrobić. Dłonią zaczął głaskać mnie po głowie. Obchodził się ze mną, jakby już mnie znał, a ja... czując jego bicie serca, czułam się spokojna. Jednak nie tylko to mnie w tym wszystkim dziwiło. Przecież byliśmy sobie obcymi ludźmi znającymi się dopiero dwa dni, więc dlaczego zachowywaliśmy się, jakbyśmy znali się od bardzo dawna?
– Jak mnie znalazłeś? – szepnęłam, nie mogąc się powstrzymać, a także chcąc odbiec od tych wszystkich myśli.
– Instynkt – powiedział i mocniej mnie przytulił. Zmarszczyłam brwi, czując, że wcale nie przez to mnie odnalazł. – Proszę, trzymaj się od Tyler'a z daleka.
– Skąd go znasz? – spytałam.
– To nie jest istotne. – Chłopak lekko odsunął się ode mnie.
Przegryzłam wargę ze zdenerwowania, a on podniósł mój podbródek, przez co musiałam spojrzeć mu w oczy. I kolejny raz poczułam się dziwnie. Jakby... bezpiecznie. Nasze spojrzenia się spotkały.
– Nie rób tak – mruknął, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
– Czyli jak? – spytałam.
– Doskonale wiesz jak – szepnął, a ja poczułam, jak serce mi przyśpiesza.
Doskonale wiesz jak. Doskonale wiesz jak. Zdanie to odbijało się w moim umyśle, a mi się wydawało, że gdzieś to już słyszałam. Moje serce przyśpieszyło, a ja poczułam się kolejny raz dziwnie. Spojrzałam na chłopaka, który patrzył na mnie z lekkim przerażeniem. Zmarszczyłam brwi, próbując sobie przypomnieć, jednakże w głowie miałam pustkę, a gdy tylko bardziej się starałam, było coraz gorzej.
– Wybacz ja... – zaczęłam się jąkać.
– Powiedziałem coś nie tak?
– Nie! Ja po prostu... nie, nieważne.
Chłopak uśmiechnął się lekko, a gdy to zobaczyłam, lekko się zarumieniłam. Miał piękny uśmiech.
– Jeśli tak uważasz. – Chłopak zaśmiał się cicho. – Zakładam, że nie masz zamiaru dziś zawitać do szkoły?
– Nie – westchnęłam. – Ale i tak muszę wrócić do domu po godzinach szkolnych.
Peter patrzył na mnie ze współczuciem i troską, jakby wiedział dlaczego. Wzięłam głębszy oddech, aby się uspokoić. Przecież to tylko głupie wrażenie.
– Więc może nie będziesz miała nic przeciwko, jak ci potowarzyszę? – Uśmiechnęłam się, słysząc słowa chłopaka.
Cieszyłam się, że nie wnikał w to, co mu powiedziałam.
– Chyba nawet wręcz przeciwnie.
***
Po kilku godzinach, które spędziłam z Peterem w końcu, wróciłam do domu. Szczęśliwa. Nigdy wcześniej nie spędziłam tak miło czasu. Chłopak mnie uspokajał całym sobą, a w dodatku nie brakowało nam tematów do rozmów, co jeszcze bardziej mnie dziwiło. Czułam, jakbyśmy się znali i byli bardzo starymi znajomymi. Przez niektóre jego wypowiedzi serce zaczynało bić mi coraz szybciej, a ja czułam, że coś już takiego słyszałam. Jednakże starałam się nie zwracać na to uwagi. Zapewne tylko mi się wydawało.
Było grubo po szkole, więc wiedziałam, że poniosę za to konsekwencje. Ale nie przejmowałam się tym. Byłam do tego przyzwyczajona dlatego, gdy tylko zamknęłam drzwi i usłyszałam kroki, wzięłam głębszy oddech.
– Gdzie się włóczyłaś? – warknęła matka z tą samą nienawiścią w oczach, co zawsze. Żadna nowość.
– Nie twoja sprawa – powiedziałam i wyminęłam ją, chcąc pójść do pokoju, jednak tak jak się spodziewałam, kobieta przycisnęła mnie mocno do ściany. Uniosłam dumnie głowę.
– Jeszcze się nie nauczyłaś, że mi się nie pyskuje? – syknęła, a ja w jej dłoni zauważyłam nóż. Przełknęłam ślinę. – Może dać ci w końcu nauczkę, co?
– Najlepiej daj mi spokój.
– Zamknij się! – wrzasnęła.
Oblizałam usta, czekając na to, co się wydarzy. Ta kobieta była nieprzewidywalna, a z takim narzędziem w dłoni nie polepszało to mojej sytuacji.
– Od dziś przez całe pięć dni nie tkniesz jedzenia, jasne? Jeżeli tylko to zrobisz, to ten nóż. – To mówiąc, wskazała na ostrze. – Wyląduje gdzieś tu. – Czubkiem niego zaczęła dotykać mojej dłoni. – Rozumiemy się?
Przytaknęłam głową, a kobieta popchnęła mnie na schody. Uderzyłam o nie, przez co jęknęłam cicho.
– Spieprzaj na górę – warknęła.
Z trudem podniosłam się ze schodów i z bólem weszłam po schodach. Wiedziałam, że pomimo cierpienia muszę to zrobić, bo matka potraktowałaby mnie jeszcze gorzej.
Kiedy tylko zamknęłam drzwi od pokoju, miałam ochotę się rozpłakać. Jednakże wiedziałam, że nic mi to nie da. Przegryzłam wargę. Nigdy nic nie dawało. Jednak powoli miałam tego wszystkiego dosyć. Te codzienne bójki i groźby...
Westchnęłam i rozejrzałam się po pokoju, lecz mój wzrok stanął na dwóch postaciach obok mojego łóżka. Zaczęłam szybciej oddychać, a bicie mojego serca było chyba słychać na ulicy. Byłam nią ja i Peter. Pomimo iż nie byliśmy wyraźni, jakby przez mgłę byłam pewna, że to my. Jak to możliwe? Chłopak robił mi coś z dłonią, a ja patrzyłam na niego ze zdziwieniem.
Kolejny raz to uczucie, że to się wydarzyło.
Zamrugałam kilka razy, aż obraz znikł. Aczkolwiek zaraz potem coś zwróciło moją uwagę po lewej stronie. Peter pojawił się obok otwartego okna i spoglądał prosto na mnie. Wzięłam głębszy oddech, gdy uśmiechnął się, a następnie wyskoczył przez okno. Szybko, nie wiadomo, dlaczego przerażona, podbiegłam do szyby. Jednak chłopak już znikł, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że była to tylko wizja. Uklękłam i zakryłam twarz w dłoniach. Miałam wrażenie, że coś się ze mną dzieje. Na początku zaufanie obcemu chłopakowi, potem to...
Zaczęłam oddychać głęboko, aby się uspokoić. To mi się wydawało. Przecież zdarza się każdemu, prawda?
CZYTASZ
Peter pan
FanfictionZAKOŃCZONE Peter Pan staje się nieśmiertelny i niepokonany. Od teraz może robić co zechce. Jednak przeszłość, którą ukrywa niedługo może go zniszczyć. Co się stanie, gdy na jego drodze stanie Wendy Darling, niewinna, skrzywdzona przez los dziewczyn...