13

5.2K 333 77
                                    

Hook roześmiał się szyderczo powodując na moich plecach dreszcz przerażenia.

- Więc zaczynamy zabawę - powiedział podchodząc do mnie. Następnie odwrócił mnie plecami do siebie i związał dłonie tak mocno, że miałam wrażenie, że nie dopływała do nich krew. Za wszelką cenę próbowałam mu się wyrwać, lecz moja siła nie równała się nawet w połowie z jego. - Nie martw się maleństwo. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem nawet włos ci z głowy nie spadnie.

- A mówiłeś, że to Petera powinnam się bać? - syknęłam wściekła, że dałam się podejść.

- Bo powinnaś. - Uśmiechnął się. - Twoje życie leży teraz w jego rękach.

Po tych słowach popchnął mnie w kierunku wyjścia. Serce biło mi jak oszalałe, jednak z całych sił próbowałam nie ukazywać tego, jak bardzo się boję. Do niczego by mnie to nie doprowadziło, a wręcz przeciwnie mogłoby pogorszyć moją sytuację. Kiedy weszliśmy na pokład pierwsze kogo ujrzałam to Petera beztrosko opierającego się o jedną ze skrzyń. Nasze spojrzenia od razu się skrzyżowały, na co z niewiadomych powodów wstrzymałam oddech.

- Myślałem, że będziesz ją tam ukrywać wieczność - powiedział, jak zwykle rozbawionych głosem. - Biedny, mały pirat ukrywający się w swoim pokoiku.

- Co cię do nas sprowadza chłopczyku? - spytał Hook tym samym tonem co Pan. Wraz z jego słowami poczułam chłodny metal na swojej szyi.

- Zaczynasz mnie denerwować Kilianie - na słowa Petera, pirat cały się spiął mocniej przyciskając hak do mojej szyi. Przerażona przełknęłam ślinę modląc się, aby Pan miał dość sensowny plan. - Coś się stało?

- Ależ skąd - fuknął nie zmieniając swojego rozbawionego tonu. - Ale rozmowy z tobą potrafią strasznie zanudzić.

Po tych słowach mężczyzna zaczął ciągnąć mnie do tyłu, a gdy zaczęłam się wyrywać, od razu poczułam ból w miejscu, gdzie trzymał hak.

- Myślisz, że trzymam go dla przedstawienia? - szepnął mi na ucho. - Nie zawaham się.

- Nie odważysz się - warknął Peter zmieniając swoją postawę na bardziej bojową.

- Myślisz, że tylko ty jesteś zdolny do bezdusznych czynów? Ty wyrywasz serca, a ja wyrzucam z burtę!

Dopiero po jego słowach poczułam, że stoję na czymś, co nie jest do końca stabilne. Pirat zszedł z podestu, zostawiając mnie na nim samą. Nie miałam szans na ucieczkę, ponieważ z dwóch stron byłam wręcz unieruchomiona - z jednej ocean, a z drugiej piraci, którzy nie wyglądali, jakby mieli zamiar bawić się ze mną w kotka i myszkę. Jakby tego było mało miałam związane dłonie, które już na starcie dawały mi przegraną pozycję. Spojrzałam błagalnie na Petera, jednak widząc w jakiej jest sytuacji doszłam do wniosku, że mi nie pomoże. Dwóch piratów trzymało go za ramiona, a następnych dwóch celowało do niego z broni. Chłopak najwyraźniej wyczuwając mój wzrok na sobie, spojrzał na mnie.

- Doskonale wiesz, że nie wyrwałem mu serca - prychnął, jak gdyby nigdy nic. - Sam to zrobił.

Przełknęłam ślinę zdając sobie sprawę, że Hook nie kłamał w sprawie Henriego. W dodatku ton Petera świadczył, jakby był z tego dumny. A ty mu zaufałaś.

- Więc teraz je zwrócisz - odpowiedział pirat podchodząc do chłopaka.

- Po co ci one? - Pan zaśmiał się, jakby chciał pokazać, że wcale się nie boi, lecz ja miałam o tym inne zdanie. - Doskonale wiesz, że chłopak nie żyje.

- Jesteś pewien? - Pirat uniósł brew, a na twarzy Petera pojawiło się zmieszanie. - Serce nie zostało zmiażdżone, więc w pewnym sensie nadal bije dla niego. - Chłopak zaczął coraz szybciej oddychać, najprawdopodobniej zdając sobie sprawę z sensu słów Hooka. - Oddasz serce albo twoja nowa koleżanka pójdzie na dno.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz