39

3.3K 258 28
                                    

Szliśmy przez las, nie zamieniając nawet jednego słowa. Ja nie miałem zamiaru się odezwać i znając życie Hook oraz Emma także. I nie przeszkadzało mi to. Wolałem iść w ciszy zajęty własnymi myślami. A oczywiście moje rozmyślenia skierowały się w stronę Wendy. Kiedy tylko o niej myślałem, czułem gulę w gardle, a w sercu dziwne kłucie. Zamknąłem oczy.

Odwróciłem się, słysząc jej głos. Rozmawiała z Jamesem, a ja automatycznie zacisnąłem dłonie w pięści. Chłopak, widząc mnie, pomachał do mnie, a na jego twarzy wpłynął uśmiech. Ja natomiast miałem ochotę przewrócić oczami. Podszedłem do nich, siląc się na uśmiech.

– Peter. – Wendy uśmiechnęła się, widząc mnie, a cała złość magicznie wyparowała.

– Cześć mała. – Mrugnąłem do niej.

– Nie będę wam przeszkadzać obrzydliwe gołąbeczki – odezwał się James, ale w jego głosie słyszałem czystą radość. Wendy przewróciła oczami.

Kiedy chłopak odszedł, odezwałem się:
– Może wyjdziemy gdzieś?

– Sam mówiłeś, że nie mogę wychodzić z obozu. Czyżbyś zmienił zdanie?

– Ze mną jesteś po prostu bezpieczna. – Wziąłem jej dłoń w swoje i pocałowałem ją.

Uśmiechnęła się i lekko zarumieniła.
– W takim razie gdzie mnie zabierasz? – spytała.

– Zobaczysz.

Chciałem, aby ten dzień był dla niej w pewien sposób oderwaniem od tej całej rutyny. Dlatego poszliśmy na plażę, aby obejrzeć zachód słońca. Usiadła na tym samym kamieniu, co dzień przed naszym pierwszym pocałunkiem. Co kłóciliśmy się o Jamesa. To niewiarygodne, że kłóciliśmy się o tak nieszkodliwego chłopaka. Przecież on by nawet muchy nie skrzywdził. Wendy rozumiejąc, o co mi chodzi, zaśmiała się cicho.

– Co jest? – spytałem, uśmiechając się oraz opierając o skałę.

– Jakim sposobem z nienawiści przeszliśmy do... tego.

Zaśmiałem się cicho.
– Nie nienawidziłem cię.

– Chciałeś mnie zabić. – Uniosła brew.

– To Cień chciał cię zabić. Powinienem wykonywać jego polecenia.

– Więc. – Poprawiła się na kamieniu. Miałem wrażenie, że właśnie przeszliśmy do poważnej części rozmowy. – Jeśli Cień kazałby ci teraz mnie zabić to, co byś zrobił?

Odwróciłem się w jej stronę i złapałem dłońmi jej biodra. Dziewczyna oplotła nogi wokół mojej talii, a ja pocałowałem ją lekko. Nie miałem ochoty odpowiadać na to pytanie.

– Nie odpowiedziałeś – szepnęła.

– Szczerze? – Przytaknęła głową. – Jestem pewny, że Cień ma jakiś plan. Cel jest nam znany. Chce się ciebie pozbyć. Zagrażasz mu.

– Jak to w ogóle możliwe. Rzekomo posiadam moc, ale zupełnie nie potrafię jej używać. To śmieszne, że myśli, iż mogłabym mu zagrozić.

– Też tego nie rozumiem – odpowiedziałem szczerze. – Nie wiem, jak to działa. Dwa razy uaktywniła się, gdy byłaś zagrożona. Raz ze mną, raz w Londynie. Ale zrobiłaś to także jaszcze raz. – Zmarszczyła brwi. – To drzewo to też byłaś ty.

Westchnęła.
– Nie jesteśmy tego pewni.

– Ale ja jestem – powiedziałem z pewnością. – Musimy się dowiedzieć, jak to działa. Abyś mogła także sama się bronić.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz