Już przy samym wejściu do obozu było czuć napiętą atmosferę, wśród chłopców. Jedni zaciekle dyskutowali, drudzy chodzili w tą i z powrotem, a trzeci po prostu siedzieli nad czymś rozmyślając. Większość z nich, a była to naprawdę rzadkość, nawet nie zwróciła na nas uwagi. Zaciekawiona spojrzałam na Petera, który tak samo jak ja przyglądał się chłopakom, chcąc najprawdopodobniej odgadnąć co siedzi im w głowach. Bez słowa podeszliśmy do Felix'a, który przyglądał się całemu zamieszaniu, a w jego czach dostrzegłam bezradność.
– Co się dzieje? – spytał Peter nie siląc się nawet na przywitanie. Felix spojrzał na niego nieobecnym wzrokiem, jednak widząc minę Pana westchnął głośno.
– Nic wartego twojej uwagi – burknął, a chłopak uniósł brew, najwyraźniej nie chcąc odpuszczać. – Znaleźliśmy statki tamtych piratów, ale uznałem, że najpierw muszę porozmawiać o tym z tobą.
– Masz podejrzenia co może na nich być? – spytał Peter, wcześniej kiwając głową.
– Zapewne to co na innych statkach. – Wzruszył ramionami. – Jedzenie, ubrania, może jakaś broń. Zgaduję, że wszyscy nie żyją, więc powinno być bezpiecznie.
Wzdrygnęłam się słysząc ton głosu Felix'a, gdy mówił o tym, że piraci nie żyją. Był tak obojętny, wyprany z jakichkolwiek emocji, a mówienie o tym było dla niego jak rozmawianie o pogodzie. Zachowywał się tak, jakby śmierć ludzi nie miała żadnego znaczenia. A może właśnie tak było? Może to ja za bardzo się przejmowałam? Przecież byli to zupełnie mi obcy ludzie, a nawet wrogowie, którzy chcieli nas zabić.
– W takim razie idziemy wszyscy. Wendy trzymasz się blisko mnie. – spojrzał na mnie, a następnie klasnął w dłonie, co sprowadziło pozostałych chłopców na ziemię. – Idziemy na statek. – Uśmiechnął się widząc ich miny. – Każdy wie, co ma robić, więc mam nadzieję, że nie muszę tracić czasu na tłumaczenie. Mimo wszystko macie być ostrożni.
Po tych słowach Peter ruszył w stronę plaży, a ja od razu zanim. Byłam wielce zdziwiona, że po raz kolejny chłopcy funkcjonowali bez jakiegokolwiek planu działania. Za każdy razem lecieli na żywioł i za każdym razem uchodzili z życiem.
***
W miejsce statku dotarliśmy w mniej więcej godzinę. Moim oczom ukazały się dwa piękne statki, które w żadnym stopniu nie wyglądały jak statek Hook'a. Były okazałe, wielkie i mogłabym się pokusić ze stwierdzeniem, że sami królowie zechcieliby wozić na nich tyłki. Teraz, mogłam być pewna, że mężczyźni, którzy nas zaatakowali nie byli zwykłymi piratami.
– Czyli jeden statek został zatopiony – burknął Peter, jakby sam do siebie.
– Ciekawe przez kogo – prychnęłam uszczypliwie nie potrafiąc się powstrzymać. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem, jednak po paru chwilach uśmiechnął się szczerze kręcąc przy tym głową.
Peter pstryknął palcami, a zaraz potem przy brzegu pojawiło się kilka łodzi. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc jak on tego dokonał, jednak nie odezwał się ani słowem. Chłopcy weszli na łódki, jakby doskonale wiedzili, co powinni robić.
– Felix, i wasza piątka płynie do statku po lewej – zażądał Peter. – Reszta za mną. Wendy wskakuj.
W końcu wypłynęliśmy na ocean, a ja z bijącym sercem wpatrywałam się w dwa ogromne statki. Dzięki dłoni Petera, która spoczywała na moim ramieniu nie bałam się. Cholera jasna, pierwszy raz będąc tak blisko głębokiej wody nie bałam się.
Nie miałam bladego pojęcia jak chłopaki chcieli dostać się na pokłady, ponieważ nigdzie nie potrafiłam znaleźć drabiny, która prowadziłaby tam. Aczkolwiek gdy patrzyłam na ich zdecydowane miny, byłam pewna że nie robili tego pierwszy raz i mieli przerobione plany A, B, czy nawet C.
CZYTASZ
Peter pan
FanfictionZAKOŃCZONE Peter Pan staje się nieśmiertelny i niepokonany. Od teraz może robić co zechce. Jednak przeszłość, którą ukrywa niedługo może go zniszczyć. Co się stanie, gdy na jego drodze stanie Wendy Darling, niewinna, skrzywdzona przez los dziewczyn...