20

4.8K 328 47
                                    

Nagle poczułam przyjemne ciepło w klatce piersiowej. Dłonią dotknęłam niej, a już po chwili wydobyło się z niej jasne światło. Przerażona, a zarazem zafascynowana otworzyłam usta skąd wyleciały ostatnie cząsteczki tlenu. Lód wokół nas zaczął nieprzyjemnie pękać raniąc moje uszy.

Po chwili otoczyło nas jasne światło, a zaraz potem poczułam jak jakaś nieznana moc rozrywa naszą śmiertelną pułapkę. Pod wpływem tej siły upadłam parę metrów dalej krztusząc się niemiłosiernie. Moja płuca rozpaczliwie dobywały się tlenu, a moje ciało było pokryte najprawdziwszym szronem. Gdy próbowałam się podnieść poczułam okropny ból. Skrzywiłam się, a mój wzrok skierował się w stronę chłopaka, który również dochodził do siebie. Felix podbiegł do mnie pomagając mi wstać, a ja w podzięce uśmiechnęłam się do niego.

– Nie prosiłem o pomoc – warknął Peter, gdy Harry wyciągnął w jego stronę dłoń. Zmarszczyłam brwi nie mogąc zrozumieć jego zachowania.

– Nic złego nie zrobili – szepnęłam słabym głosem, ponieważ czułam, że nadal nie doszłam do siebie. Felix nadal mnie przytrzymywał, najwyraźniej wyczuwając, że sama nie dam rady stać.

– Zabierzcie ją do domku – powiedział ignorując moje słowa. – Musi wypocząć, a przede wszystkim się przebrać – dodał oschle, a mnie przeszedł dreszcz.

– Peter poczekaj. – Chciałam wykonać krok w jego stronę, jednak chłopak odwrócił się postanawiając najprawdopodobniej się przejść.

– Powiedziałem coś! – krzyknął, a blondyn mocniej złapał mnie za ramię.

– Chodź – szepnął. – Musi wszystko przemyśleć.

– Ale to nie powód, aby na każdego naskakiwać – warknęłam, a w miejsce smutku zastąpiła wściekłość. O co mu znowu chodzi?

– Musiał stracić bardzo dużo mocy – powiedział w końcu. – Wpadając do środka bryły jest wręcz niemożliwe, by przeżyć. Nie martw się, odpocznie na swój własny sposób i wszystko będzie dobrze.

Oniemiała zamrugałam oczami. Jeśli to co mówił Felix było prawdą, to dlaczego przeżyliśmy? Dlaczego Peter ryzykował swoje życie, by mi pomóc?

– Coś się stało?

– Nie nic – zaprzeczyłam, a na dowód tego uśmiechnęłam się lekko. – Po prostu dziwi mnie, dlaczego wlazł na tą bryłę lodu. W końcu to tylko ja potrzebowałam uzdrowienia.

– Też tego nie rozumiem. – Odwzajemnił uśmiech. – Peter z dnia na dzień jest potężniejszy. Robi rzeczy, których wcześniej nawet by się nie ośmielił. Przeraża mnie to.

– Dlaczego? – spytałam nie potrafią się powstrzymać.

– Osiągając szczyt mocy, jest wielkie prawdopodobieństwo, że to ona zaczyna mieć nad tobą władze. Zaczynasz być od niej uzależniony, a magia ma zawsze swoją cenę – powiedział naciskając na ostatnie słowa. Zadrżałam mając wrażenie, że mają ona większe znaczenie. – Musimy go przed nią chronić. Za wszelką cenę.

– Rozumiem – szepnęłam. – Pójdę się przebrać i odpocznę.

– Jasne. W razie co jestem w obozie cały czas.

– Dziękuję. – Uśmiechnęłam się, a następnie weszłam do domku.

Natychmiast podeszłam do szafy, w której znalazłam ciepłe ubrania. Musiałam przyznać, że Peter miał niezły gust. Wszystkie ubrania, prócz tych, w których się tutaj znalazłam wyczarował on. Większość ubrań była w kolorze ciemnej zieleni, bądź po prostu czarna. Jeszcze nigdy w życiu nie miałam tylu rzeczy, które tak idealnie by pasowały, a w dodatku były tak wygodne.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz