55

2.6K 243 119
                                    


Wściekła weszłam do szkoły, rozglądając się na wszystkie strony. Musiałam znaleźć Jamesa, ponieważ chciałam, aby mi pomógł w dostaniu się do Nibylandii. Kątem oka zauważyłam blond włosy, a moje dłonie automatycznie zacisnęły się w pięści. Nie myśląc nad konsekwencjami, podeszłam do Tylera i popchnęłam go na szafki. Kierowałam się wściekłością i uczuciem zdrady. Huk odbił się echem, a wszystkie oczy skierowały się na nas. Ignorując nastolatków, przycisnęłam chłopaka do szafek. W jego oczach dostrzegłam strach, na co uśmiechnęłam się demonicznie.

– Gdzie jest James? – syknęłam.

– Skąd mam wiedzieć? – odpowiedział głosem przepełnionym strachem.

Prychnęłam.

– Jasne – mruknęłam, a gdy już wyglądało, jakbym miała odejść, odwróciłam się w jego stronę i walnęłam go pięścią w twarz. – To za to, że nas zdradziłeś. – Następnie uderzyłam go w krocze, a chłopak runął na ziemie, kuląc się z bólu. – A to za to, co mi zrobiłeś.

Tyler spojrzał na mnie.
– Wybacz – szepnął, krzywiąc się z bólu. – Popełniłem błąd.

– Bardzo wielki błąd. – Wokół nas zebrała się już dosyć spora grupka ludzi. – Czułam, że się przyjaźnimy Tyler. – Miałam gdzieś, że tyle dzieciaków nas słuchało. I tak miało mnie zaraz tu nie być. – Zawiodłam się na tobie.

Blondyn powoli dochodził do siebie, dlatego wstał, równając się ze mną. Skrzyżowałam ramiona na piersi.
– Musisz mi to wybaczyć – powiedział, na co uniosłam brew.

– Ja nic nie muszę, zrozumiano? – Uśmiechnęłam się kpiąco.

– Co tu się dzieje? – James stanął obok Tylera, a ja widząc go, rzuciłam mu się w ramiona.

Dopiero teraz poczułam, jak bardzo za nim tęskniłam. Chłopak przygarnął mnie do siebie.

– Czyżby moja Wendy wróciła? – Zaśmiałam się.

– Koniec przedstawienia! – krzyknęła Emma. – Idźcie sobie.

Po jej słowach zadzwonił dzwonek, dlatego oderwałam się od Jamesa. Spojrzałam na przyjaciółkę, która wyglądała, jakby nic nie rozumiała. Wszyscy rozeszli się w swoje strony i zostałam tylko ja, James, Emma i niestety... Tyler.

Dziewczyna spoglądała to na mnie, to na bruneta unosząc przy tym zabawnie brew.
– Dlaczego wydaję mi się, że coś się wydarzyło?

Uśmiechnęłam się do niej.
– Bo wydarzyło się. – Następne słowa wypowiedziałam w stronę Jamesa. – Nibylandia. Teraz.

Chłopak otworzył szeroko usta ze zdziwienia.
– Odzyskałaś pamięć.

Pokazałam mu list, dając znak, że to dzięki niemu. Spojrzałam na blondyna, który ze skruszoną miną patrzył w ziemie.
– Calusieńką i nie mam zamiaru tracić czasu. Peter wyruszył na pewną śmierć, a ja mam zamiar mu w tym przeszkodzić.

– Nadal tu jestem! – przerwała naszą rozmowę Emma. – Dowiem się, o co tu chodzi?

Skrzyżowałam wzrok z Jamesem. Chłopak westchnął.
– Chodź. Jesteśmy ci winni wyjaśnienia.

– A ty spróbuj się do nas zbliżyć, a pożałujesz – warknęłam, patrząc na Tylera.

– Ale Wendy...

– Jeśli będzie trzeba, zabiję cię, rozumiesz? – Po tych słowach odeszłam, mając nadzieję, że już nigdy go nie spotkam.

***

– Magiczny świat?! – zakpiła Emma. – Może jeszcze mi powiecie, że jednorożce istnieją i srają tęczą?

– Niestety, aż tak dobrze nie mają – prychnął James. – Ale jak chcesz wiedzieć, to tak istnieją.

Em otworzyła szeroko usta ze zdziwienia. Zaśmiałam się i spojrzałam za okno. Siedzieliśmy w mieszkaniu Jamesa i Petera, przedstawiając całą sytuację Emmie.

– Ale jak to możliwe? – Blondynka nie potrafiła w to uwierzyć. – Ty też jesteś jednym z Zaginionych Chłopców?

James uśmiechnął się.
– Nie, ja trafiłem do Nibylandii zupełnie przez przypadek. Jestem lepsza wersją ich.

– James jest nieśmiertelny – dodałam.

– Peter również – zauważyła, a ja westchnęłam.

– To tak nie działa. Peter jest nieśmiertelny tylko na wyspie. W sumie każdy będąc w Nibylandii jest nieśmiertelny – powiedziałam.

– Wyjątkiem stanowią ludzie, którzy mają żyjących potomków – James spojrzał to na mnie to na Emmę. – Słuchaj, opowiedzielibyśmy ci więcej, ale poważnie musimy wracać. Peter jest w niebezpieczeństwie.

Zadrżałam, słysząc ostatnie zdanie. Myśl, że coś mu się stało, przerażała mnie. Nie chciałam o tym myśleć. Bałam się, że nie zdążymy, ale Emma uparła się i chciała dowiedzieć się prawdy. Była moją przyjaciółką, dlatego musiałam jej wszystko opowiedzieć. Nie miałam pewności, czy to w ogóle zapamięta, lecz nie mogłam zostawić ją z niewiedzą. Spojrzałam na tę dwójkę. Westchnęłam.

– Zostawię was samych – szepnęłam. – Gdzie jest fasolka?

JAMES
– W sypialni na komodzie – odpowiedziałem, nie odrywając wzroku od Emmy. Usłyszałem, jak Wendy wychodzi z salonu. – Emma słuchaj...

– Chcę jechać z wami – przerwała mi, a ja zamknąłem oczy, słysząc te słowa.

Właśnie tego najbardziej się obawiałem.

– Nie możesz.

– Dlaczego?

– Tam jest niebezpiecznie – palnąłem, a dziewczyna prychnęła.

– A Wendy?

– Wendy potrafi walczyć.

Przewróciła oczami i skrzyżowała ramiona na piersi.
– James, bez was to nie będzie to samo.

– Wiem. – Splotłem nasze dłonie. – Ale obiecuję, że gdy tylko na wyspie będzie bezpiecznie, wrócę do ciebie.

Przegryzła wargę.
– Obiecujesz?

Przełknąłem ślinę, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Uczucia, które we mnie buzowały były bardzo sprzeczne. Wiedziałem jednak, iż uczucie, którym darzyłem Emmę, było prawdziwe. Przez całe życie byłem w wielu związkach. Tych bardziej udanych i tych mniej, jednak to, co czułem teraz, było jednym z najmocniejszych. Nie chciałem rozstawać się z dziewczyną, lecz w Nibylandii nie byłaby bezpieczna. Tym bardziej teraz.

– Obiecuję – powiedziałem w końcu, uśmiechając się do niej ciepło.

– Skończyliście? – usłyszałem głos Wendy. – Wybacz Em, ale musimy się spieszyć.

Dziewczyna przegryzła wargę i pokiwała głową.
Wstaliśmy z siedzeń, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Zbliżyłem się do niej i objąłem ją. Emma wtuliła się we mnie, a po chwili poczułem słone łzy płynące mi po policzkach. Przetarłem twarz, aby blondynka nie zauważyła mojego wzruszenia.

– Będę czekać – szepnęła, a następnie podeszła do Wendy, przytulając się do niej. – Nie zapomnę was.

– Miejmy nadzieję – powiedziała Wendy, obejmując ją mocno.

– Uważajcie na siebie – rzekła, odrywając się od dziewczyny.

Spojrzała raz na mnie, raz na brunetkę. Uśmiechnąłem się do niej, a ona odwzajemniała uśmiech. To były jej ostatnie słowa, ponieważ po tym wyszła z domu, pozostawiając po sobie tylko depresyjną atmosferę i tęsknotę, która z minuty na minutę się powiększała. Wendy wbiła we mnie smutny wzrok. Oblizałem wargi i spojrzałem na widok za oknem.

– Musimy wyjść na zewnątrz – powiedziałem w końcu. – Odpalenie portalu w domu może być niebezpieczne.

– Pośpieszmy się. Nie chcę wracać na pogrzeb Petera.

Od autorki
Może jeszcze jeden? 🤭😎

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz