Po kilku godzinach ja i James byliśmy gotowi do drogi. Dopiąłem wszystko na ostatni guzik, dzięki czemu nie musiałem się martwić o Nibylandię. To był mój dom i nie chciałem, aby ktoś go ot, tak zniszczył. Wiedziałem, że zostawiam wyspę w dobrych rękach, bo Felix był bardzo odpowiedzialny. Musiałem mieć jednak pewność, czy nikt nie planuje obalić lądu. Z ludźmi bywało różnie, a zwłaszcza jak rozprzestrzeni się plotka, że Czarnobrody nie żyje. Zapewne będą próbowali udowodnić, że są lepsi od niego samego.
Niedoczekanie.
Wziąłem głębszy oddech i ostatni raz spojrzałem na obozowisko, z którym łączyło mnie tak wiele wspomnień. Z każdym z tych chłopców wiązałem inną historię. A teraz postanowiłem ich opuścić. Czy czułem się z tym źle? Myślę, że czułbym się gorzej, gdybym zostawił Wendy. Dziewczyna odmieniła życie większości z nas. W szczególności moje. Egzystencja na wyspie nie wydawałs się już tak monotonna. Każdego dnia działo się coś innego. W obozie tętniło życie i to mi się podobało. Chłopcy byli bardziej radośni i otwarci, dzięki czemu mieli większą motywację do obrony. Nie musiałem ich już do niczego zmuszać. Wszystko robili sami i widzieli sens w życiu.
– Gotowy? – spytał nagle James.
Spojrzałem na niego i przytaknąłem głową. Nie miałem pojęcia, skąd on miał fasolki, które teleportują cię w każde dowolne miejsce, lecz nie miałem zamiaru pytać o to chłopaka. To była jego sprawa, a ja nie miałem zamiaru się wtrącać.
– Peter pamiętaj o jednym – odezwał się Felix. – Czas w Londynie płynie zdecydowanie szybciej. Jeśli twoje osiemnaste urodziny minął, nie będziesz miał jak dostać się do Nibylandii. Musisz się śpieszyć.
Przytaknąłem głową. Felix miał rację. Lata temu ustaliłem zasadę, że chłopcy ze świata ludzi mogą przybywać tu przed ukończeniem osiemnastego roku życia. Co za tym idzie Hook, gdyby tylko popłynął do Londynu, czy innego ludzkiego miejsca to już nigdy by tu nie wrócił. Jednak, że pływa tylko po magicznych miejscach, nadal udaje mu się tu wracać.
James rzucił fasolki na ziemię, a po chwili otworzył się ogromny portal. Zerwał się silny wiatr, który o mało nie wrzucił mnie do dziury.
– Kierunek Londyn – szepnął James i wskoczył. Westchnąłem i zrobiłem to samo co on.
***
Z głośnym jękiem upadłem na ziemie. Podróże przez portale nie są mi chyba pisane.
– Jest pan cały? – usłyszałem nagle czyiś głos.
– Tak, wszystko dobrze – powiedziałem powoli, wstając.
Rozejrzałem się dookoła, lecz nigdzie nie było śladu Jamesa. Wspominałem już, jak bardzo kocham portale? Spojrzałem na mojego towarzysza. Był nim starszy pan, który przyglądał mi się uważnie.
– A nie widział pan chłopaka mniej więcej w moim wieku, średni wzrost, ciemny blondyn?
Staruszek uśmiechnął się.
– Mówisz o Jamesie? – Uniosłem brew.– Możliwe.
– Chodź, wylądował tutaj kilka minut temu i już zdążył się pozbierać.
– Wie pan, skąd przybywamy? – spytałem wprost.
– Oczywiście Peterze. Może moje nazwisko ci coś przypomni. Nazywam się Albert Ravin.
Zamarłem. To niemożliwe.
– Nigdy nie pokonamy Czarnobrodego – odezwał się Killian. – Przy nim jesteśmy nikim.
– Jeśli masz być takim pesymistą, to lepiej się zamknij – syknął Albert. – Peter ma dobry plan.
CZYTASZ
Peter pan
FanfictionZAKOŃCZONE Peter Pan staje się nieśmiertelny i niepokonany. Od teraz może robić co zechce. Jednak przeszłość, którą ukrywa niedługo może go zniszczyć. Co się stanie, gdy na jego drodze stanie Wendy Darling, niewinna, skrzywdzona przez los dziewczyn...