Kiedy miałam już wrażenie, że po Peterze koniec, chłopak złapał strzałę tuż przed wbiciem się w jego ciało. Oniemiała spojrzałam na niego, jednak gdy zaczął się śmiać, zdrętwiałam. Nie.
Felix napiął następną strzałę na cięciwę.
– Ty i ja doskonale wiemy, że to mnie nie zabije – zakpił Peter, patrząc na przyjaciela. Felix zignorował słowa chłopaka i wystrzelił. Ten jak można było się domyślić, złapał ją. Tym razem obejrzał dokładnie broń. – Chyba chcesz mnie zezłościć.Blondyn cofnął się o krok.
– Peter nie jesteś sobą – powiedział drżącym głosem.– Oczywiście, że jestem – zaśmiał się. – Jestem prawdziwą wersją siebie. – Uniósł się w powietrze. – A wy tylko mi w tym pomogliście.
James puścił mnie i sam zaatakował Petera. Pan z łatwością odrzucił go gestem dłoni.
– Jesteście żałośni – prychnął, a James odbił się od ściany.
Cofnęłam się o krok, nie wiedząc, co robić. Doskonale wiedziałam, że z Peterem nie ma sensu walczyć, ponieważ nie dość, iż był potężniejszy od naszej czwórki razem wziętej, to nadal był Peterem. Moim Peterem.
Chłopcy natomiast postanowili zignorować ten istotny fakt i zaatakowali go. Harry w mgnieniu oka został rzucony o ścianę. Jęknął głośno, a ja przełknęłam ślinę, gdy brunet nie był już zdolny, wstać. Miałam nadzieję, że tylko stracił przytomność.
– Cholera jasna – warknął Felix. – Peter wiem, że tam jesteś. Walcz.
– Zaczynasz mnie denerwować – burknął brunet.
Gestem dłoni odrzucił go na bok. Felix z trudem wstał i wyjął miecz. Po chwili zaatakował go, ale jak można było się spodziewać, Peter wytrącił mu broń z dłoni. Następnie uderzył chłopaka w głowę, przez co ten stracił przytomność. Wzięłam głębszy oddech, zdając sobie sprawę, że zostałam sam na sam z Peterem.
James, Harry oraz Felix leżeli na chłodnej ziemi nieprzytomni i wyglądali, jakby jeszcze przez długi czas mieli tak pozostać. Cofnęłam się o krok.
– Zawsze bardziej się cieszyłaś, gdy zostawaliśmy sami – powiedział po chwili, powoli podchodząc do mnie. Pokręciłam głową.
– Teraz nie jesteś sobą – odpowiedziała drżącym głosem.
Kłamałabym, gdybym powiedziała, że się nie bałam. Bałam się. Bałam się bardziej niż kiedykolwiek. Wiedziałam, że byłam bezradna, bo Peter był bardzo potężny i wcale nie wyglądał na takiego, który miał zamiar się hamować. W dodatku nie miałam zamiaru go atakować. Przecież nadal w tym ciele był Pan, którego znałam!
Chłopak pokręcił głową z rozbawieniem.
– Ależ jestem. – Znalazł się bardzo blisko mnie, a palcem przejechał po moim policzku. Zadrżałam. – Nadal działam na ciebie tak jak kilka chwil wcześniej.Dotknął całą dłonią mojego policzka, a ja strzepnęłam ją.
– Nie – warknęłam twardo. – Cień rządzi twoim ciałem.Prychnął.
– Wcale nie.– Zaatakowałeś swoich przyjaciół!
– Tylko dlatego, że zrobili to, jako pierwsi. – Uśmiechnął się. – Musiałem się jakoś bronić, prawda?
Cofnęłam się.
– Chyba się mnie nie boisz? – Wzięłam głębszy oddech. – Nie skrzywdzę cię – odparł spokojnie, jednak po chwili uśmiechnął się wrednie. – Pomimo że bardzo bym chciał. Zagrażasz mi najbardziej z nich wszystkich.– Peter proszę – szepnęłam. – Wróć.
– Zaczyna być to męczące – westchnął.
Przełknęłam gulę w gardle. Musiałam coś zrobić. Nie mogłam zostawić tak sytuacji. Pomimo tego, że mogłam otworzyć portal i uciec daleko stąd, nie miałam zamiaru tego robić. Nie mogłam zostawić Nibylandii i musiałam pomóc Peterowi. Za wszelką cenę.
Dotknęłam chłodnej ściany, przez co nie miałam już miejsca na ucieczkę. Chłopak, widząc to, podszedł do mnie z wrednym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy. Zdecydowanie mniej podobała mi się jego mroczna strona. Kciukiem dotknął moich ust.
– Peter. – Złapałam go za rękę, patrząc wprost w jego oczy. Poczułam łzy, których nie miałam zamiaru hamować. – Wiem, że tam jesteś. Błagam, nie zostawiaj mnie.
– Wendy. – Dosłownie przez sekundę w jego oczach dostrzegłam zmianę. Dosłownie przez tą jedną krótką chwilę widziałam prawdziwego Petera. On tam był. Byłam tego pewna. Jednak jego oczy znów stały się mroczniejsze i ciemniejsze, a na jego twarz znów wpłynął ten mroczny uśmiech. – Petera tu nie ma. Na pewno nie tego, w którym się zakochałaś.
– Kłamiesz! – wrzasnęłam, nie kontrolując nad sobą. Uderzyłam go pięścią w klatkę piersiową. – Pieprzony kłamca!
Prychnął, a ja nie potrafiłam przestać płakać. Złapał moje dłonie, unosząc przy tym brew.
– Pamiętasz, jak pierwszy raz przybyłeś do mnie do pokoju? – szepnęłam, łkając. – Od tamtego czasu wiedziałam, że w moim życiu coś się zmieni. Potem porwałeś Tylera, za którym jak głupia skoczyłabym w ogień. Pragnęłam zabrać go z tej przeklętej Nibylandii, z daleka od ciebie. Jednak wystarczyło kilka dni. Kilka dni, abym zmieniła zdanie. Po tym, jak mnie uratowałeś i nie pozwoliłeś mi umrzeć, wiedziałam, że jesteś inny, że nie jest potworem. – Popatrzyłam mu w oczy, a nasze spojrzenia się spotkały. Puścił moje dłonie. – Zmieniałeś się na moich oczach. Z dnia na dzień stawałeś się lepszym człowiekiem. Byłeś lepszy dla chłopców, mnie, jak i samego siebie. Wszystko, co zrobiłeś, pamiętam, jakby to było wczoraj. Uratowałeś mi życie i to nie jeden raz. – Uśmiechnęłam się na te wszystkie wspomnienia, które przelatywały mi przez głowę. Peter zacisnął dłonie w pięści.
– Skończ – warknął.
– Nie. – Pokręciłam głową. – Chcę, żebyś wiedział, że jesteś najlepszym oraz najsilniejszym chłopakiem, jakiego w życiu poznałam...
– Powiedziałem, skończ! – wrzasnął, a ziemia zadrżała. Podszedł do mnie i docisnął mnie do ściany. Zadrżałam z przerażenia, jednak nie zamierzałam przestać.
– Jesteś silniejszy od Cienia! – krzyknęłam, a gdy złapał mnie za gardło, ledwo udawało mi się złapać oddech. – Jesteś silniejszy od niego, ponieważ masz uczucia! Wiem, że potrafisz go pokonać! Nie jesteś demonem, a aniołem, który pomaga innym! Zobacz, ile osiągnąłeś przez te wszystkie lata! Zaginieni Chłopcy to tak naprawdę niekochane sieroty! Dałeś im dom i jedzenie. Zobacz, ile miałeś okazji, aby zabić Hooka, lecz nie zrobiłeś tego!
– Zrozum, że Petera już nie ma – syknął.
– Gdyby go nie było, zabiłbyś mnie bez mrugnięcia okiem – powiedziałam spokojniej, jednak z każdą chwilą brakowało mi oddechu. – Zabiłbyś również Harry'ego, Jamesa oraz Felix'a. Jednak nie zrobiłeś tego, bo Peter nadal tam jesteś! Ten Peter, którego kocham nad życie i nigdy z niego nie zrezygnuję.
Chłopak puścił mnie i zaczął szybciej oddychać. Zaczęłam kasłać, rozpaczliwie łapać oddech. Kolejny raz do moich oczu napłynęły łzy.
– Dlatego proszę, wróć do mnie. – Pod wpływem impulsu podeszłam do niego. Nie obchodziło mnie, czy mnie zaatakuje. W głębi duszy wiedziałam, że i tak tego nie zrobi. Odwróciłam jego twarz w swoją stronę, przez co był zmuszony spojrzeć na mnie. – Kocham cię, rozumiesz?
Peter zamknął oczy, a ja poczułam, jak coś się w nim zmienia. Niespodziewanie Pan upadł na ziemię, dysząc ciężko. Z przerażeniem uklękłam obok niego, dotykając jego policzka. Spojrzał na mnie, a ja wiedziałam, że walczy.
– Proszę, nie poddawaj się.
Od autorki
No to co, jeszcze jeden i epilog 🥺♥️
CZYTASZ
Peter pan
FanfictionZAKOŃCZONE Peter Pan staje się nieśmiertelny i niepokonany. Od teraz może robić co zechce. Jednak przeszłość, którą ukrywa niedługo może go zniszczyć. Co się stanie, gdy na jego drodze stanie Wendy Darling, niewinna, skrzywdzona przez los dziewczyn...