26

5.3K 375 252
                                    

Rano obudziłam się z wrażeniem, że czegoś zapomniałam. Ziewnęłam głośno przeklinając się w duchu, że już nawet przy obudzeniu coś gubię. Jednak po dłużej chwili, gdy udało mi się wybudzić, przypomniałam sobie, co spowodowało, że szybko zerwałam się z łóżka. Zignorowałam zawroty głowy podchodząc krzywym krokiem do szafy.

Przerażona własną nieodpowiedzialnością zaczęłam jak najszybciej wybierać ubrania. Nie zważając na nic wbiegłam do łazienki pragnąc się jak najszybciej umyć.

Dopiero pod prysznicem zrozumiałam, że mogłam z niego zrezygnować. Czarnobrody jest ważniejszy, niż jakikolwiek prysznic.

Musiałam jak najszybciej poinformować o tym Petera.

Albo Felix'a.

Nie, lepiej Petera.

Zirytowana na samą siebie wyszłam spod prysznica, a następnie z prędkością światła zaczęłam się ubierać.

– Jestem taka idiotką – burknęłam wychodząc z pokoju.

– Ktoś tu wstał lewą nogą. – Usłyszałam głos Petera, na co podskoczyłam przestraszona.

Zaskoczona spojrzałam na niego, a ten uśmiechnął się szeroko, opierając się o futrynę.

– Hej – szepnęłam, lekko zawstydzona swoją reakcją, a zaraz potem poczułam jak policzki zaczynają mi się czerwienić. Jasna cholera, co mi się działo?! – Dobrze, że jesteś, bo musimy porozmawiać.

– To może poczekać. – Chłopak podszedł do mnie i zabrał mi szczotkę, którą miałam zamiar uczesać włosy. Zgromiłam go wzrokiem. – Rozmowa również, ponieważ najpierw ja muszą ci coś powiedzieć.

– Coś się stało? – spytałam zmartwiona.

– Wczoraj powiedziałaś, że mam ci udowodnić, że żałuję. – Uśmiechnął się. – Chodź ze mną.

Zaciekawiona ruszyłam za Peterem. Byłam niezmiernie ciekawa co ten chłopak tym razem wymyślił, ponieważ nic, a nic nie przychodziło mi do głowy. Musiałam przyznać, że zrobił na mnie wrażenie biorąc moje słowa do serca i postanawiając coś zmienić.

Wzięłam głębszy oddech widząc Felix'a, który wychodzi z lasu i ciągnie za sobą jakiegoś chłopaka.

– James – szepnęłam, a gdy chciałam do niego podejść, Peter złapał mnie za łokieć. Zmuszona odwróciłam się w jego stronę.

– Proszę cię uważaj, Jackson może być niebezpieczny – powiedział, a ja uniosłam brew.

– James – poprawiłam go. – Te imiona nawet nie są do siebie podobne.

– Cokolwiek – prychnął. – Po prostu uważaj.

– Mogłeś wymyślić coś bardziej oryginalnego, by pokazać że go nie lubisz.

– Oj, od razu, że nie lubię. – Przewrócił oczami, na co uśmiechnęłam się przebiegle.

– Ach no tak. – Prychnęłam. – Jesteś po prostu zazdrosny.

Chłopak, najwyraźniej zaskoczony moimi słowami puścił mnie, dzięki czemu mogłam podejść do Jamesa.

– Nie jestem zazdrosny – powiedział doganiając mnie.

– To dobrze – odpowiedział odwracając się w jego stronę. – Bo muszę opatrzeć jego rany.

– Potrafisz? – spytał uszczypliwie.

– Przeszłam kurs pierwszej pomocy. – Uśmiechnęłam się dumnie, a widząc minę Petera machnęłam ręką. – Tak, umiem.

– Idź z nim, zanim zmienię zdanie – warknął.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz