16

5.4K 335 40
                                    

HOOK (kilka dni wcześniej)
Po kilku dniowej podróży postanowiłem, że razem z załogą zrobimy sobie kilku godziną przerwę. W końcu nie mogliśmy całe dnie przesiadywać tylko na statku. Postanowiliśmy zatrzymać się w pierwszym lepszym miejscu i o to znaleźliśmy się w Baliq, gdzie wręcz wszystko śmierdziało rybą. W tamtym momencie cieszyłem się, że byłem piratem, ponieważ dzięki temu mój nos był przystosowany do tak ekstremalnych warunków. Smród śmieci, ryb, wymiocin, czy nawet tygodniowe zwłoki nie robiły na mnie wrażenia. Smród, to smród, co mogłem poradzić.

- Coś cię trapi - stwierdził mój najbliższy przyjaciel zwracając przy tym moją uwagę. Rozejrzałem się po tawernie, która lata temu była moją ulubioną. Następnie spojrzałem na Swena, który patrzył się na mnie z niepokojem wymalowanym na twarzy.

- Peter.

- To nie nowość - prychnął. - Mam wrażenie, że jesteś do niego tak przywiązany, że gdyby nadarzyłaby się okazja i tak byś go nie zabił.

- Okazja była, ale ta młoda odwróciła moją uwagę - burknąłem wściekły na samego siebie.

- Tak sobie tłumacz. - Upił trochę piwa. - Ja i tak wiem, że nie jesteś w stanie zabić tego chłopaka.

- Jednak on bez skrupułów zabije Wendy. - Automatycznie moje dłonie zacisnęły się w pięści. Czułem się w pewien sposób odpowiedzialny za to co się z nią stanie. Fakt, może sam prawie doprowadziłem do jej śmierci, jednak gdy zacząłem o tym dłużej myśleć, to w głębi duszy wiedziałem, że Peter ją uratuje. Chyba.

- I tym się martwisz? - Swen uniósł brew. - Peter ma plan, a on na pewno uwzględnia Wendy żywą. Jest mu potrzebna, co za tym idzie, nie ma o co się martwić. - Wzruszył ramionami. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że przyjaciel próbował mnie pocieszyć, jednak jego słowa niewystarczająco mnie przekonały.

- Pan jest sprytny i potężny - mruknąłem. - Więc nie rozumiem, do czego potrzebna mu mała, niewinna i bezbronna Darling. To nie ma sensu.

- Kogo moje oczy widzą?! - Usłyszałem nagle krzyk jakiegoś mężczyzny. Z ociąganiem odwróciłem się w jego stronę, a widząc go, moje ciało automatycznie się spięło. - Kilian Jones we własnej osobie. - Zaśmiał się głośno przykuwając uwagę paru mężczyzn. Przewróciłem oczami zauważając, że jestem w centrum uwagi. Uśmiechnął się w moim kierunku pokazując swoje złote zęby, które gdybym miał się czepiać, nie były w komplecie.

- Owen - warknąłem, nawet nie starając się być miłym. Nie miałem ochoty rozmawiać z tym nadętym i zapatrzonym w siebie idiotą.

- Jak zawsze milusi. - Podszedł do mnie trzymając wielki kufel w dłoni. Przewróciłem oczami zauważając, że ten człowiek jest bardziej pijany, niż zwykle. Jak mogłem się z nim przyjaźnić? - Widzę, że wróciłeś z wyspy. Jak jej tam było? Nibylandia? - Zarechotał, na co zawtórowało mu parę osób. Wziąłem głębszy oddech zdając sobie sprawę, do czego właściwie dąży. - Pewnie znowu uciekasz przed tym chłopcem, co? Słuchacie! - Odwrócił się do innych piratów. - Wielki kapitan Hook, właśnie wrócił w przerażającej wyprawy! Pokonał go dziesięciolatki chłopiec! Rozumiecie?! Chłopiec! - Zachwiał się lekko, jednak to nadal nie przeszkadzało mu w nabijaniu się ze mnie. Spojrzałem na Swena, który wzruszył tylko ramionami.

- Możesz się śmiać, ale przypominam ci, że ten chłopiec, pokonał samego Czarnobrodego - warknąłem, a po moich słowach zapanowała cisza. Po wypowiedzenie tego imienia, nigdy, nikomu nie było do śmiechu. Sama wzmianka o nim doprowadzała piratów do takiego stanu, że gdyby mogli, zapewne uciekaliby, gdzie pieprz rośnie. Z tego co słyszałem, nikt go tak naprawdę nie widział, jednak historie z jego udziałem dawały wiele do zrozumienia, a fakt, że ten kto go widział nie pozostawał żywy - wiele do myślenia.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz