38

3.4K 247 39
                                    

Zza krzaków wyłonili się Zaginieni Chłopcy oraz piraci. Felix spojrzał na otoczenie, a następnie skierował wzrok na mnie. Nawet, jeśli był zszokowany, bądź przerażony tym co zobaczył, nie dał tego po sobie poznać.

– Peter...

– Milcz – przerwałem mu.

– Coś ty tu zrobił. – Tym razem odezwał się Hook, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.

– Powiedziałem, że macie się zamknąć! – wrzasnąłem, a ziemia zatrzęsła się oraz zerwał się mocny wiatr. Dyszałem ciężko ze wściekłości, która w każdej chwili mogła mnie rozszarpać.

– Uspokój się. – Hook najwyraźniej postanowił zignorować moje słowa.

– Ty – syknąłem. Oblizałem wargi i spojrzałem na niego. – Co ty tu jeszcze robisz?

– Co proszę?

– Nie masz prawa tu być!

– Nie zachowuj się jak dziecko – prychnął.

– Jestem dzieckiem Hook.

– Przestańcie się kłócić – powiedział Felix. – Gdzie jest Wendy?

Przeniosłem wzrok na mojego przyjaciela. Tego pytania najbardziej się obawiałem. Nie chciałem tego wymawiać na głos. Nie chciałem przyznać, że nie udało mi się jej uratować.

– Peter...

– Opiekuj się chłopakami – przerwałem mu znowu.

– Co z tobą?

– Czas zrobić porządek z Cieniem. Mam tego dosyć.

– Nie zabijesz go sam. To jest niemożliwe.

– Oczywiście, że nie. – Zaśmiałem się. – Hook mi pomoże.

– Co proszę?! – warknął. – Chyba cię...

– O nie alkoholiku. Nie masz innego wyjścia.

– Bo co? – Uniósł brew.

Podszedłem do niego.
– Ten, kto nie chce mi pomagać, automatycznie jest moim wrogiem. – Teraz byliśmy tak blisko siebie, że stykaliśmy się klatkami. – A chyba nie chciałbyś doświadczyć tego, co doświadczają moi wrogowie?

Zauważyłem, jak przełyka ciężko ślinę.
– Co mam zrobić?

Uśmiechnąłem się.
– Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. Zabierz ze sobą świeczkę i złamany na dwie połówki kokos. Cień pożałuje, że rozpoczął grę.

HOOK
Przerażony patrzyłem na chłopaka, który jeszcze dobrą godzinę temu był normalny. Na swój sposób, ale był. A teraz? Nie byłem pewny, co nim kierowało, jednak coś musiało się stać.

– Po co? – spytałem, nie zdążając się powstrzymać.

– Ty nie dasz rady zabić Cienia. Z łatwością zrobiłby to Czarnobrody, ale no cóż... – Na jego twarz wpłynął ten demoniczny uśmiech, który po chwili zgasł, a w oczach dostrzegłem wielki smutek. Zmarszczyłem brwi. – Zwłaszcza że teraz jest jeszcze bardziej potężny.

– Peter nie wiem, czy to dobry pomysł – wtrącił Felix.

– Pytałem cię o zdanie?! – warknął ostro.

Zauważyłem, jak blondyn przewraca oczami. Ostry ton Petera najprawdopodobniej nie robił na nim wrażenia. Podejrzewałem, że Felix już nie raz i nie dwa widział go w takim stanie. Pewnie był do tego przyzwyczajony.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz