Minęło kilka dni. Peter, ja i Felix postanowiliśmy zaufać Hookowi i wpuściliśmy go do obozu. Dzięki czemu codziennie po południu przesiadywaliśmy we czwórkę i ustalaliśmy plan działania. Nie miałam pojęcia, po co ja tam byłam, lecz Peter postanowił, iż mam być blisko niego. Dlatego po raz kolejny siedziałam obok Pana, słuchając jak on i pirat kłócą się nie wiadomo po co. Dzisiejszego dnia towarzyszyła nam także Regina i Emma, które tak samo, jak ja miały dość kłótni mężczyzn.
– Ja przynajmniej nie jestem rozwydrzonym bachorem! – krzyknął pirat.
– Ja przynajmniej mam dwie ręce – prychnął Peter, a ja przewróciłam oczami.
– Pomimo jednej dłoni to ja mam większą armię.
– Którą Zaginieni chłopcy potrafią bez problemu pokonać.
– Odezwał się człowiek, który nie odróżnia wschodu, od zachodu. – Hook skrzyżował ramiona.
– W porównaniu do niektórych na ważne spotkania przychodzę trzeźwy.
– Uważasz, że spotkanie z tobą jest dla mnie ważne? – syknął, a następnie wziął łyk rumu.
– Bo kto by inny chciał się z tobą spotkać. – Peter podszedł do mapy wyspy, ignorując wściekłego Killiana.
Ich sprzeczki były codziennością i nie miały nic wspólnego z pokonaniem Czarnobrodego. Kiedy Hook miał coś jeszcze powiedzieć, ja gwałtownie wstałam. Zamknął usta i popatrzył na mnie, natomiast Peter odwrócił się i szybko do mnie podszedł.
– Wendy coś się stało? – spytał, a ja przewróciłam oczami.
– Mam was dość – powiedziałam wściekła. – Czy wy do cholery nie potraficie choć jeden dzień wytrzymać bez kłótni? Szybciej pozabijajcie siebie, niż Czarnobrodego.
– Nie moja wina, że Peter to dziecko. – prychnął pirat.
– Nie moja wina, że Hook to pijak – odpyskował mu chłopak.
– Zamknijcie się! – krzyknęłam. – Jak wy się zachowujecie?
– Gdyby on...
Machnęłam dłonią i wyszłam z domku Petera. Miałam dosyć ich kłótni, co za tym idzie i ich. Wzięłam głębszy oddech, aby się uspokoić.
– Przepraszam – usłyszałam za sobą głos Petera.
Prychnęłam i oparłam się o barierkę. Kątem oka zauważyłam, jak chłopak robi to samo i przygląda mi się. Po krótkiej ciszy wreszcie na niego spojrzałam i powiedziałam:
– Dlaczego nie możesz odpuścić? To dziecinne.Wyszczerzył się, lecz gdy zauważył, że nie mam ochoty na żarty jego mina zmieniła się. Przełknął ślinę.
– Po prostu mnie drażni.
Uniosłam brew, słysząc jego wytłumaczenie.
– Drażni? Naprawdę?Wyminęłam go i zeszłam z tarasu, który znajdował się przy domku.
– Wendy poczekaj.Nie odezwałam się ani się nie zatrzymałam. Byłam na niego zła, a jego durne wytłumaczenie wcale nie polepszyło sytuacji. Nagle poczułam silną dłoń na ramieniu. Chłopak odwrócił mnie w swoją stronę, a ja zgromiłam go wzrokiem i skrzyżowałam ramiona na piersi.
– I kto tu zachowuje się jak dziecko – prychnął.
– Może mam swoje powody.
– A ja niby nie mam? – Uniósł brew.
– Może i masz, ale musimy pokonać Czarnobrodego, a ty i Hook jakoś nie idziecie w dobrą stronę.
Peter co chwilę otwierał usta, lecz w rezultacie nie powiedział nic. Pokręciłam głową i nakazałam sobie spokój. Kłótnia z Peterem nic mi nie dawała.
CZYTASZ
Peter pan
FanfictionZAKOŃCZONE Peter Pan staje się nieśmiertelny i niepokonany. Od teraz może robić co zechce. Jednak przeszłość, którą ukrywa niedługo może go zniszczyć. Co się stanie, gdy na jego drodze stanie Wendy Darling, niewinna, skrzywdzona przez los dziewczyn...