PETER
Wylądowałem dosłownie na środku obozowiska, co nie uciekło uwadze każdego kto się w nim znajdował. Wszyscy spojrzeli na mnie, a raczej na nieprzytomną Wendy, która nadal była w moich ramionach. Pomimo, że byłem pewny, że jest już bezpieczna, nadal nie potrafiłem pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak. Popatrzyłem na dziewczynę, która była przemoczona, wręcz do suchej nitki.– Co jej się stało? – Usłyszałem idiotyczne pytanie Felix'a.
– A jak myślisz? – odwarknąłem mierząc go wzrokiem. Nie czekając na odpowiedź, wyminąłem chłopaka i ruszyłem do swojego domku. Musiałem jak najszybciej jej pomóc, ponieważ zważając na warunki na wyspie, przeziębienie mogło doprowadzić do śmierci. Zwłaszcza u osób, tak słabych jak Wendy.
Od razu po tym jak znalazłem się w pokoju położyłem ją na łóżko zastanawiając się, co powinienem zrobić następnie. Niewiele myśląc zamknąłem oczy wyobrażając sobie, jak jej ubrania schną. Zdawałem sobie sprawę, że nie mogłem jej przebrać. Gdyby dziewczyna dowiedziała się, że to zrobiłem, gdy była nieprzytomna, mogłaby mi zrobić niemałą krzywdę. Po za tym miałem jeszcze resztki zahamowań i wiedziałem, że zwłaszcza przy naszej relacji byłoby to niewłaściwe. Gdy otworzyłem oczy i upewniłem się, że jej ubrania są suche, przykryłem ją najgrubszym kocem jaki miałem. Po pewnym czasie z ulgą stwierdziłem, że moje pomysły zadziałały, ponieważ policzki Wendy zaczerwieniły się tak jak powinny. Usiadłem na pobliskim fotelu przyglądając się jej. Od momentu, gdy ją poznałem dopiero teraz miałem szansę przyjrzeć się jej uważniej. Tylko teraz mogłem zobaczyć, że na jej ciele jest sporo małych blizn. Wyobrażając sobie, co ją spotkało automatycznie zacisnąłem dłonie w pięści. Nie mogłem pojąć jak można wyżywać się na kimś tak niewinnym. Miałem wrażenie, że Wendy, pomimo tego jak zachowywała się w stosunku do mnie miała dobre serce. Uratowała ci życie, idioto. Uśmiechnąłem się na wspomnienie tego. Nie musiała, a miała wręcz szansę, by uciec, lecz nie zrobiła tego. Dopiero po chwili zderzyłem się z okrutną prawdą. Uświadomiłem sobie, że mój plan wykorzystania Wendy również miał na celu zniszczenie jej. Czym w takim razie różniłem się od jej matki?
Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. W tym samym momencie, gdy na nie spojrzałem, Felix wszedł do środka trzymając w rękach mały garnuszek. Uniosłem brew pytająco.
– Po tym poczuje się lepiej – powiedział widząc moją minę.
–Dzięki – burknąłem znów kierując wzrok na dziewczynę.
– Opowiesz co się wydarzyło? – spytał stawiając naczynie na szafkę nocną.
– Co tu opowiadać – westchnąłem. – Hook ubzdurał sobie, że Henry żyje i powinienem oddać mu serce. Aby odpowiednio mnie zmotywować groził Wendy śmiercią.
– Henry żyje? – szepnął najwyraźniej mocno zszokowany.
– Nie wiem – odpowiedziałem szczerze. – Ale śmiem w to wątpić. Byłem przy jego śmierci oraz jego ostatnim tchnieniu. Hook chciał mi namieszać w głowie.
– A co się stało, że Wendy jest nieprzytomna? – Uniósł brew opierając się o jedną z pobliskich ścian.
– Zdenerwowała Hooka, a w ramach tego oberwała. – Wzruszyłem ramionami ukazując, że mało mnie to obchodzi, pomimo że na wspomnienie o tym, zagotowało się we mnie.
– Jest odważna – rzekł nagle Felix, jakby sam do siebie.
– Jest – przytaknąłem mu.
Nagle zauważyłem jak Wendy zaczyna poruszać się na łóżku. Błyskawicznie wstałem od razu znajdując się przy niej. Po chwili zaczęła przeraźliwie kaszleć, a widząc że nie może nabrać porządnego oddechu, pomogłem jej usiąść. Kiedy napad ustąpił dziewczyna otworzyła oczy, a nasze spojrzenia się skrzyżowały. Bez słowa podałem jej garnuszek, który przyniósł Felix.
CZYTASZ
Peter pan
FanfictionZAKOŃCZONE Peter Pan staje się nieśmiertelny i niepokonany. Od teraz może robić co zechce. Jednak przeszłość, którą ukrywa niedługo może go zniszczyć. Co się stanie, gdy na jego drodze stanie Wendy Darling, niewinna, skrzywdzona przez los dziewczyn...