51

2.7K 232 44
                                    

Miłego dzionka wszystkim ♥️

Następnego dnia, jak zwykle niewyspany ruszyłem razem z Jamesem do szkoły. Pomimo że spałem tyle, co zawsze to i tak wyglądałem, jak trup. Moje myśli były przesączone Nibylandią i Wendy. Nadal nie byłem pewny, co powinienem zrobić. A raczej nie wiedziałem, co robić. Głos serca mówił mi, że powinien odzyskać Wendy, a głos rozumu... no właśnie. Nibylandia była moim domem i nie mogłem go tak po prostu stracić. W dodatku chłopcy... przecież nie mogłem ich do jasnej cholery zostawić! To ja ich uratowałem od patologicznych rodzin i przysiągłem ich chronić. Bałem się zrobić kolejny ruch, ponieważ wiedziałem, że będę musiał odpowiedzieć za skutki tym spowodowane. James spojrzał na mnie zmartwiony. Doskonale widział, że nie jest mi łatwo, dlatego oszczędzał sobie głupich tekstów. Byłem mu za to bardzo wdzięczny i chyba nareszcie udało mi się z nim dogadać. Myślę, że gdyby się prawie wcale do mnie nie odzywał, to nawet moglibyśmy zostać przyjaciółmi. Niestety, to był James.

Przed szkołę dotarliśmy dziesięć minut przed lekcjami, dlatego mieliśmy jeszcze sporo czasu. Nagle jak na złość zauważyłem Wendy idącą w naszą stronę.

– Zajebiście – mruknął James, a ja tylko wziąłem głębszy oddech. – Powodzenia bohaterze. Ja idę szukać Emmy.

Spojrzałem na niego, mordując go spojrzeniem. Mrugnął do mnie i jak można było się spodziewać, wszedł do szkoły, szukając swej niewiasty. Zamknąłem oczy, aby się uspokoić. Za nic w świecie nie chciałem, aby Wendy myślała, że coś mnie martwi. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się, co najprawdopodobniej wyszło bardzo sztucznie.

– Hej – szepnąłem, kiedy była blisko mnie.

– Cześć – odpowiedziała, lekko się uśmiechając.

– Słuchaj, wybacz za to, co się wczoraj stało, ja po prostu...

– Wszystko w porządku – przerwała mi i złapała za dłoń, co lekko mnie zdziwiło. – Ale i tak chciałabym znać prawdę.

Pokręciłem głową.
– Nie wiem, czy to już ten czas – powiedziałem z wahaniem.

– Chcę znać prawdę Peter. Wyglądałeś na przerażonego, a dzisiaj wyglądasz strasznie. Coś cię martwi.

Czyli zauważyła. Spojrzałem jej w oczy i wziąłem głębszy oddech.

– Ja... – przerwałem, gdy za dziewczyną zauważyłem tak bardzo charakterystyczne blond włosy.

Zamarłem, a mój oddech niekontrolowanie przyśpieszył. Zacisnąłem dłonie w pięści. To niemożliwe. Jakim sposobem on się tu dostał?! Przecież tylko ja miałem magiczne fasolki.

Chłopak jakby wyczuwając mój wzrok, odwrócił się w naszą stronę, a nasze spojrzenia się spotkały. Teraz byłem pewny. Wielka blizna na jego twarzy upewniła mnie, iż to Felix. Z jednej strony poczułem ogromną ulgę, ponieważ byłem pewny, że żyje, jednak jeśli tu jest, mogło oznaczać to tylko jedno. Blondas podszedł do mnie i ku mojemu zdziwieniu objął mnie.

– Peter jak dobrze cię widzieć – szepnął, a ja nie potrafiłem uspokoić oddechu. Zamknąłem oczy, chcąc tego. Chłopak odsunął się ode mnie i spojrzał na osobę obok mnie. – Wendy ty żyjesz. – powiedział to tak cicho, że miałem nadzieję, że dziewczyna tego nie usłyszała. Niestety.

– Czemu miałabym nie żyć? – szepnęła lekko przestraszona. – I przepraszam, ale czy my się znamy?

Zestresowany oblizałem usta. To nie tak miało być. Felix spojrzał na mnie zaskoczony.
– Peter, czy ty jej nie powiedziałeś?

– Nie jest gotowa – mruknąłem, a dwójka popatrzyła na mnie.

– Na co nie jestem gotowa?

Oczy Wendy zaczęły wskazywać, że jesteś zła. Przełknąłem ślinę.

– Peter nie mówisz poważnie – wtrącił Felix. – Nie powinieneś przed nią tego ukrywać.

– Nie wtrącaj się – syknąłem. – Jeśli jej powiem wtedy, kiedy nie jest gotowa, to uzna mnie za wariata.

– O czym ty do cholery mówisz?! – wycedziła, a po jej słowach usłyszeliśmy dzwonek na lekcje. Cała trójka zignorowała to. – Wiesz, przez co ja przechodzę!

– O czym ty mówisz? – Tym razem to ja nie rozumiałem jej słów.

W oczach dziewczyny dostrzegłem łzy, przez co miałem ochotę ją przytulić. Zdecydowanie nie tak to miało wyglądać.
– Mam pieprzone wizję. – Zamarłem. – Zaczęły się, kiedy zbliżyliśmy się do siebie, dokładnie po sprzeczce z Tyler'em. Z każdym dniem są coraz dłuższe i jaśniejsze. Tak jakby to były wspomnienia w mojej głowie. Wiesz, co ja czuję?!

– Co dokładnie jest w tych wizjach? – spytałem, przełykając gulę w gardle.

Dziewczyna zawahała się przez chwilę.
– Jakaś wyspa – szepnęła. – Sami chłopcy, ale ich twarze są zamazane. – Odsunąłem się o krok, powoli rozumiejąc, co się dzieje. – Chcę znać prawdę, Peter. Błagam, powiedz, że masz coś z tym wspólnego. Nie chcę myśleć, że zwariowałam.

Oblizałem usta.
– Ja... – przerwałem.

Nie potrafiłem złożyć słów w całość. Tak bardzo pragnąłem jej to wszystko powiedzieć. Nie chciałem patrzeć jej w oczy i nie widzieć nic. Bolało to mnie jak cholera, a z każdym dniem moja nadzieja umierała. Poczułem łzy w oczach, lecz szybko je odgoniłem. Zauważyłem, jak dziewczyna odsuwa się ode mnie. Pokręciła głową i prychnęła.

– Oczywiście – syknęła. – Nie powiesz. Jakże by inaczej. Jak zmienisz zdanie, to jestem w szkole.

I odeszła zostawiając mnie samą z Felix'em. Wziąłem głębszy oddech i przejechałem dłonią po włosach.
– Peter...

– Zamknij się – przerwałem mu. – Tak wiem, zepsułem to po całości. Jestem idiotą.

– Musisz jej powiedzieć prawdę – powiedział. – Widzisz, jak bardzo się męczy z tym wszystkim. Wspomnienia niszczą ją od środka. Musisz jej pomóc.

– Boję się, że mi nie uwierzy – mruknąłem i usiadłem na schodach prowadzących do szkoły.

– Wielki Peter Pan się czegoś boi? – Felix uniósł brew. – To niewyobrażalne.

– Bardzo zabawne – prychnąłem. – Tu chodzi o Wendy.

Blondyn westchnął głośno i spojrzał w niebo.
– Poza tym, do cholery jasnej, co ty tu robisz? – spytałem nagle, a chłopak popatrzył na mnie smutno. – I jak się tu dostałeś?

– Cień uciekł Hook'owi – szepnął cicho, jakby bał się, że zaraz wybuchnę. – On sam nie wie, jak to się stało.

– Wiem, że uciekł – odpowiedziałem ze stoickim spokojem.

Przyjaciel spojrzał na mnie zaskoczony.

– Jak to?

– Był tutaj. Odleciał w stronę wyspy. Przynajmniej tak mi się wydaje.

– Co zamierzasz zrobić? – spytał, a ja właśnie tego pytania obawiałem się najbardziej. Westchnąłem głośno, patrząc przed siebie.

– Nie wiem – szepnąłem.

– Zrobisz to, co uważasz za słuszne. Ja tylko chciałem cię poinformować, co się dzieje – rzekł, a ja lekko przytaknąłem głową.

– Czegoś jeszcze mi nie mówisz – wypaliłem.

Felix nie przybyłby tu, gdyby sprawa nie była poważna. Samo przybycie Cienia nic nie oznaczało. Mógł przecież schować się na wyspie Czaszki i nie wychodzić do mojego powrotu. Spojrzałem na blondyna, po którym wyraźnie było widać, że się waha.

Jednak następne jego zdania przeraziły mnie.
– Cień zamordował kilku Zaginionych chłopców i paru piratów. Powiedział, że jeśli nie wrócisz w ciągu dwóch dni, zamorduje nas wszystkich.

Peter panOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz