Nadszedł długo wyczekiwany dzień przez Charliego i Chloe. WESELE!!!
Dziewietnastolatka biega po domu w pięknej białej sukni. Zazdroszczę jej. Prawda Leo oświadczył mi się w grudniu, ale jeszcze nie ustaliliśmy daty... mamy jeszcze czas.
- Lisa widziałaś mój welon ?? - pytała się zdezorientowana dziewczyna.
-No przecież trzymam go w ręce i chcę ci go założyć - śmiałam się z miny dziewczyny.
- A no tak przepraszam. Która godzina ?- pytała wystraszona dziewczyna.
- O matko już 13! Ubieraj buty i lecimy do kościoła.
Matka Chloe po biegła do niej do pokoju po buty. Ja na całe szczęście była gotowa. Mi bardzo się podobała moja sukienka. Sukienka jest w kolorze pudrowego różu z licznymi zdobieniami u góry i delikatnie rozkloszowanym dołem.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Powolnym krokiem wyszliśmy z mieszkania. Po mogłam wejść Chloe do auta. Dzewczyna jest już na tak zwanym półmetku, w każdej chwili może nam zacząć rodzić więc musimy uważać.
Dojechaliśmy pod kościół. Przyszła Pani Lenhan nerwowo przełknęła ślinę.
Gdy chciałam otworzyć drzwi od auta i z niego wyjść one same się otwarły, a przed mną stał Leondrey Devires we własnej osobie.
Wyglądał na prawdę elegancko. Miał na sobie granatowy garnitur, śnieżno białą koszulę i pudrowo różowy krawat, by do pasować się do mnie.
Uśmiechnął się do mnie i podał mi rękę .
Klepnęłam dziewczynę lekko po plecach, by dodać jej otuchy i weszliśmy z siedemnastolatkiem do kościoła.
Weszliśmy razem, ale przy ołtarzu się rozdzieliliśmy. Leo jest świadkiem Charliego, a ja Chloe.
Po pięciu minutach do kościoła weszła dziewczyna razem ze swoi ojcem.
Ceremonia ślubu szła wspaniale. W duchu zastanawiałam, się kiedy przyjdzie na mnie pora.
W chwili, kiedy dziewczyna miała powiedzieć TAK stało się coś nie spodziewanego
- CHARLIE TO JUŻ... JA RODZĘ!!!!! - krzyknęła trzymając się za brzuch. A pod dziewczyną była wielka kałuża...