Epilog 1 części

993 42 12
                                    

Notatka na dole!

*Dwa dni później*

- Panie doktorze ona się wybudza- słyszałam krzyk wydawał się być z oddali, ale tak naprawdę ta osoba kurczowo trzymała mnie za rękę.

Nie wiedziałam kto to bo od razu lekarz zabrał mnie na badania.

Siedzę właśnie w sali i czekam na jakie kolwiek wieści.  Nie wiem czy wszystko ze mną dobrze. Pamiętam, że przyjechałam tu z Leo, i że na moich nogach pojawiły się jakieś plamy... O nie! Ja chyba poroniłam...

Zalałam się płaczem... Mój lament i płacz przerwał mi wysoki, siwy mężczyzna z uśmiechem na usatch.

- Dzień dobry jak się Pani ma? - zapytał podchodząc do mnie z szerokim uśmiechem.

- Dobrze,a jak tam moje wyniki?  - zapytałam bawiąc się palcami ze zdenerwowania.

- Tak jak Pani pamięta była Pani w ciąży...- gdy usłyszałam słowo BYŁA wiedziałam już, że to koniec. Zalałam się łzami i chisterycznym płaczem, a lekarz dalej mówił - Niestety płód był zbyt mały, żeby go uratować. Liczyła się każda sekunda i walczyliśmy o Pani życie. Poronienie powstało prawdopodobnie z jakiegoś stresu eidziemynalnego... Bardzo mi przykro. O to Pani leki i wypis - i tak po prostu sobie wyszedł... Została tu sama jak palec.

Siedziałam i po prostu płakałam. Cieszyłam się, że będę mamą, że razem z Leo załorzymy rodzinę, że dam dziecku moja miłość, czas i wszystko co najpiękniejsze... Czułam go i kochałam, a teraz... Teraz go nie ma.

Rozpłakałam się jeszcze bardziej stając przed lustrem i dotykając swojego brzucha.

Po chwili takiego stania od wróciłam się by spakować swoją torbę.

Nagle poczułam czyjeś ciepłe ręce na tali. Zostałam odwrócona twarzą do tej osoby. Był to oczywiście Leo.

Szybko na niego spojrzałam nie wyglądał za dobrze. Potargane włosy na wszystkie strony świata, wymieta koszulka, podkrążone oczy... To nie ten sam Leo.

Chłopak nie pytając mnie o co kolwiek wpił się w moje usta. Płakał tak samo jak ja bo czółam jego mokre policzka.

Nasze palce się złączyły tak samo jak łzy, które ciekły mi strumieniami.

Oderwał się od mnie spojrzał mi w oczy trzymając mnie za rękę.

- Nie myśl, że cię nie kocham po tym co się stało. Dalej Cię kocham i będę kochał do końca moich dni. Gdybym cię nie kochał nie chciał bym, żebyś została moja żoną  - podniusł moją reke pokazujac mi pierscionek zareczynowy po czym ponownie mnie  pocałował.

Oddałam pocałunek zabrałam swoje rzeczy, które nieusł Leo i wróciliśmy do domu.

* 2 dni później*

Wszyscy pogrążyliśmy się w żałobie. Po tym jak 5 godzin temu powiedziano nam, że ciała naszych rodziców zostały odnalezione bezwładnie pływające po morzu.

Zabraliśmy się za szykowanie mszy i tym podobnych działań.

Na duchu bardzo podtrzymywał mnie Leo bez niego nie dała bym rady.

Najpierw strata dziecka, a teraz  śmierć rodziców.

* 3 dni później*

Właśnie idziemy ulicami Port Talbot żałobnym karawanem.

Idziemy odprowadzić rodziców w ich ostatnią podróż. Wszystkie źle i dobre chwilę właśnie mi się przypominały.
To juz koniec ich nie ma i nie będzie. Może długo ich nie było,ale wiedziałam, że gdzieś tam są na tym świecie i zawsze mogę zadzwonić... A teraz mogę przyjść zaświecić świeczkę i się pomodlić.

Po wpuszczeniu trumien do dziury rozpłakałam się tak bardzo, że po plamiłam całą białą koszule Leonarda. Tak samo Charlie i Chloe.

Wpadłam w objęcia brata i ramen płakaliśmy nad ich grobem
Teraz mamy tylko siebie...

Zrozumiałam, że teraz zaczyna się nowe i inne ŻYCIE

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziekuje wam bardzo za tą 1 część " Kocham cię"
Mamy prawie 7k oczek, prawie 700 gwiazdek i #425 miejsce w FF  jestem pod wielkim wrażeniem.

Teraz wezwę się trochę za moją drugą książkę pt " Fucking Devires" trochę ją pod gonię i wracam tu ! Z drugą częścią " Kocham cie"

Jak zwykle napisz czy podoba ci się!
I widzimy się w następnej części, która dalej będzie pisana tu

Kocham was!

Siostra GwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz