9&2

939 48 19
                                    

Kończyliśmy jeść właśnie rosół. Chłopaką, aż się uszy trzęsły.

Niestety miedzy Lenhanami, byłam napięta sytuacja.

Wszystkim bardzo smakowało pierwsze danie, byłam bardzo zadowolona z siebie. Pozbierałam talerze razem z brunetem i powoli szykowałam drugie danie.

Z salonu usłyszałam krzyk Chloe:

- Mi nie nakładaj drugiego pojadłam już.

- Chloe! - podniusł głos mój brat.

Wiedziałam o co chodzi.

Dwudziesto- jedno latka od urodzenia dzieci bardzo marudzi na swoją wagę i wygląd. Jak po co ciąży ma parę rozstępów, ale po brzuchu, ani śladu.

Charlie już tego nie wytrzymuje. Dochodziło do takich momentów, że dziewczyna się głodziła, albo jadła bardzo mało...

- Charlie ja naprawdę mam dość! - dziewczyna podniosła się z krzesła i chciała wyjść z domu.

- O nie LINDSTEY! - Krzyknął mój brat, był cały czerwony ze złości.

Pociągnął blondynkę do jego dawanego pokoju.

Tak, jego pokoju już nie ma zrobiliśmy tam mini studio, żeby chłopcy nie musieli jeździć specjalnie do Londynu.

Byłam skołowana, całą tą sytuacją. Dzieciaki były przestraszone. Podeszłam do Martina i się zapytałam:

- Mamusia i tatuś, często tak się kłucą?

W odpowiedzi chłopiec kiwną głową na "tak" przytuliłam go do siebie.

Nie chciałam, żeby Lenheniątka słuchały jak się kłucą.

Ubraliśmy się wszyscy i wyszliśmy do parku na plac zabaw.

Dzieciaki poleciały się bawić, a ja, Pani Victoria i Matilda siedzieliśmy na ławce.

- Oni tak często? - zapytałam Tilly unosząc głowę, z nad telefonu.

- Podobno tak... - westcherłam głoęboko i podniosłam się z ławki idąc w stronę Leo, który bawił się z Emmą i Martinem w piaskownicy.

Bawiliśmy się dość długo dopóki mój telefonu nie wydał z siebie dźwięku.

Na wyświetlaczu pojawiłam Blondynka z dzieciakami na rękach. Nie myśląc długo wcisnęłam zieloną słuchawkę.

- Gdzie jesteście? - w słuchawce usłyszałam zapłakany głos dziewczyny.

- W parku na placu zabaw. Chloe co się stało?

- Okej za 5 minut będę część!

Nie usłyszałam, żadne od powiedzi. Zrezygnowana wsadziłam telefon do torebki.

Tak jak powiedziała dokładnie po 5 minutach przyszła zapłakana do parku.

Emma i Martin rzucili się do biegu. Wpadli w obięobięcia swojej mamy.

- Mamusiu dlaczego płakałaś? - zapytała Emma dotykając jej mokrego policzka od łez.

- To reakcja alergiczna kochanie nie przejmuj się - pocałowała obydwoje w czoło.

- Gdzie tata? - zapytałam mała kopia Charliego- Martin.

-yyy tatuś musi zostać dzisiaj u cioci Lisy i wujka Leo, bo będę układać nową piosenkę - dziewczyna poczochrała jego blond włoski.

- Ale jutro już będzie? I skończy z nami robić domek na drzewie? - dodał chłopiec.

- Ta... tak kochanie, ale chodź już - zająkała się dziewczyna i chciała już iść prawdopodobnie w stronę samochodu.

- Chloe! - krzyknęłam do dziewczyny. ale ta nawet się nie odwróciła do mnie.

Co tam się musiało stać i czy Charlie jest cały.

Od prowadziliśmy mamę Leo pod dom i pędem ruszyliśmy w stronę naszego domu.

Leonard otworzył drzwi, ja nie dałam rady moje ręce, były jak z waty.

Na pierwszy rzut oka wszystko okej, ale jednak nie. Na sofie siedział załamany Chaza z twarzą schowana w rekach.

Usiadłam obok niego i mocno się przytuliłam.

Długo nie czekałam brat zaraz od wzajemnił mój uścisk. Po chwili, gdzy się uspokoił musuałam się zapytać:

- Charlie co się stało?

Takiej od powiedzi się nie spodziewała. Blondyn powiedział to ledwo słyszalnie...

-Rozwodzimy się...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Drama?

Kto się spodziewał czegoś takiego?

ZOSTAW PO SOBIE ŚLAD!

Do następnego!

Siostra GwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz