65 Operacja

926 49 15
                                    

Bardzo ważna notatka na dole! Proszę przeczytaj!

Po 10 minutach byliśmy pod biało- niebieskim budynkiem, czyli szpitalem. Nie dałam rady wyjść o własnych siłach z samochodu takie miałam silne bóle. Leo podniusł mnie z siedzenia pasażera i niusł  mnie na rękach, aż do samego korytarza szpitalnego. Dokładnie odstawił mnie na krzesło i pobiegł do recepcji poprosić jakiegoś lekarza o pomoc.

- Jest tu jakiś wolny lekarz potrzebuje pomocy. Moja narzeczona jest w siudmym tygodniu ciąży i ma okropne bóle brzucha - chłopak mówił bardzo szybko do kobiety na recepcji, ale chyba go zrozumiała.

- Proszę przewieźć ją na tym wózku natychmiast do sali segregacji tam już czeka lekarz-  mówiła kobieta podając wózek inwalidzki blondynowi.

Leonard porwał przedmiot od kobiety i przybiegł do mnie. Wstałem z krzesła, a na moich nogach pojawiły się czerwone plamy. Byłam przerażona nie wiedziałam czy dziecku nic nie jest. Nie martwiłam się o siebie tylko o nasze maleństwo.
Wstałam szybko, a chłopak biegł do sali jak sprinter.

Gdy lekarz zobaczył plamy na moich getrach oczekania azał mnie przewieźć na salę operacyjną. To wszystko tak szybko się działo... Światła...białe łóżko...sprzęty chirurgiczne...maska i... Ciemność.

*Pow Leo*

Stoję przed salą operacyjną jak ten głupi kretyn. Chodze w te i z powrotem jak nic zrobiłem już z 20 km.

Zadzwiniłem po Charliego już tu jedzie.

Bardzo martwię się o Lise i nasze dziecko. Modlę sie do boga o to by nie poroniła. A nawet jeśli to się stanie to nie zostawie jej samej. Kocham ją po mimo wszystkiego. Jej wady i zalety... To jest prawdziwa miłość.

Co by było gdybym tego dnia nie przyszedł nad ten staw. Nigdy bym jej nie poznał, ani Charliego... Nie było by BAM...

Te te wspomnienia i przemyślenia przerwał mi w biegający na korytarz barat siedemnastolatki.

- Co z nią? Co się stało? - pytał narwowo chłopak.

- Nie wiem dokładnie co z nią od razu ją zabrali na sale operacyjną, gdy na jej spodniach zauważyli czerwone palamy...Charlie, czy ona... Mogła poronic? - zapytałem łamiącym się głosem spuszczajac głowę ku ziemi i w milczeniu czekałem na odpowiedź sprzeczna moim słowa.

- Leo nie znam się, ale chyba niestety... Tak- Blondyn chwycił mnie po cieszająco  za ramie.

Wstałem z krzesła i przytuliłem się do przyjaciela.

Po dwuch godzinach czekania z sali wyszedł lekarz, a na łóżku szpitalnym wywozili Lise.

- Panie doktorze co z nią? Czy moje dziecko żyje?- zapytałem zdenerwowany.

- Pan jest narzeczonym i ojcem dziecka no dobrze, a wiec tak... Niestety nie udało nam się uratować Pana dziecka płód był zdyt mały. Utrata dziecka była spowodowana prawdopodobnie stresem u pacjentki. A z Pana kobietą już wszystko dobrze... Bardzo mi przykro z powodu dziecka - lekko chwycił mnie za ramie by dodać mi otuchy i... Odszedł.

Popatrzyłem się na przyjaciela, który stał tuż za mną. Miał łzy w oczach... Tak samo jak ja. Wpdliśmy sobie w ramiona i plakaliśmy...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wybace , ze tak dlugo mnie nie było...
Przepraszam również, że taki smutny. ale kończymy już 1 część Kocham cię jutro pojawi się Epilog. Piszcie czy tworzyć nową okładkę itp czy pisać dalej tu?!
Podoba się?
Mi bardzo!
Zostaw po sobie ślad!

Siostra GwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz