Następnego ranka obudziłam, się przez mruczenie śpiącego obok mnie chłopaka. Wstałam z łóżka i leniwie otarłam zaspane oczy. Otworzyłam, je jeszcze szerzej, gdy zauważyłam, że jestem kompletnie nag. Pociągnęłam koc, który leżał na łóżku i szczelnie się nim opatuliłam .
Rzuciłam szybko okiem na wiercącego się Leośka i poszłam do łazienki.
Z rzuciłam z siebie koc i weszłam pod prysznic. Moje ciało zadrżało od zimnej cieczy lecącej ze słuchawki od prysznica. Po takiej nocy zimny prysznic, był jak najbardziej wskazany. po wyjściu okryłam się puchowym ręcznikiem.
W lustrze zauważyłam parę siniaków na moich rękach, udach, nogach i nawet brzuchu. No jeszcze tak nie wyglądałam, po wszystkim zwykle był delikatny. Pokręciłam głową ze śmiechu. Ubrałam na siebie :
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
po czym lekko się pomalowałam. Ostatni raz popatrzyłam na moje odbicie w lustrze i wyszłam zadowolona z toalety.
Na łóżku, nie spotkałam już Leo, zamiast niego była karteczka:
~Dzień Dobry księżniczko ! Czemu ode mnie uciekłaś z samego rana? Chciałem się po przytulać. Zapraszam do domu, gdzie czeka na ciebie mała niespodzianka~
Leoś XoXo
~ Romantyk się znalazł ~ powiedziałam cicho sama do siebie i skocznym krokiem podążałam do kuchni w domu Devries'a . W pomieszczeniu przywitała mnie nie wyspana Tilly
- Hej coś ty taka nie w sosie? - zapytałam nalewając sobie soku pomarańczowego do szklanki.
Matilda popatrzyła tylko na mnie gniewnym wzrokiem.
- Pół nocy przez was nie przespałam ! Czy Leonard aka Debil musi wydzierać tak tą twarz? Uwierz nie chce mi się nawet cytować - dziewczyna machnęła na mnie ręką i wyszła na górę.
Zawstydzona całą sytuacją wypiłam wcześniej nalany sok i wyszłam z domu.
Dzień był przepiękny, wiał lekki orzeźwiający wiosenny wiaterek, który uderzał w moje obolałe ciało. Powolnym, melancholijnym krokiem szłam do mojego i Leo domu. Już z daleka widziałam czarny dach . Na podjeździe stało BMW mojego brata. Chyba nadal nie pogodził się z Chloe , powinnam z nim porozmawiać i jakoś mu pomóc. Weszłam bez pukania i w tym momencie uderzyłam z całej siły ręką w futrynę. Usłyszałam trzask, a to się dobrze nie zapowiada.
- Lis już jesteś - krzyknął na widok dwudziesto jedno latek.
- Tak widzę, że wszyscy się bardzo cieszą- popatrzyłam na psa Leo, który przed chwilą mnie zaatakował.
Brat posłał mi szczery uśmiech i podał mi rękę, bym mogła wstać.
- Aaaa Charlie moja ręka ! - krzyknęłam na całe gardło, gdy Chaza dotknął mojej ręki.
- Co jest! Boli! - powiedział zdenerwowany.
Wyciągnęłam w jego stronę lewą rękę . Lenehan dokładnie się jej przyjrzał i ze smutkiem powiedział:
- Musimy jechać do szpitala, bo chyba jest złamane.