- Jesteś głodny? - odsunęła się dosłownie o milimetr i spojrzała na mnie z dołu. Była niższa ode mnie o około dwadzieścia, czy trzydzieści centymetrów. W sam raz. - Nie wiedziałam co lubisz, więc pomyślałam, że przygotujemy coś razem...
- Z ochotą coś z Tobą ugotuje - uśmiechnąłem się i podążyłem za nią w głąb mieszkania. Całe było w jasnych, zimnych kolorach typu szary, czy jasnoniebieski. Meble były białe i eleganckie. Całość bardzo pasowała do Alice. Też była delikatna, elegancka i minimalistyczna. Wszystko w dobrym guście. Lubiłem taki styl.
Jednak najbardziej w tym mieszkaniu podobała mi się właścicielka. Miała na sobie obcisłe czarne spodnie, białą koszulę i bose stopy. Ostatni element dodawał jej lekkości. Włosy były lśniące i sięgały do połowy jej pleców. Paznokcie zarówno u rąk, jak i u stóp połyskiwały białym lakierem. Wyglądała jak bogini.
- Spaghetti czy kurczak? A może coś wegetariańskiego? - otworzyła lodówkę, w której panował idealny porządek.
- Pasuje mi kurczak - posłałem jej uśmiech. - Głupie pytanie, ale mogę zdjąć buty? Nienawidzę ich.
Dziewczyna tylko przytaknęła i zaczęła wyciągać składniki z lodówki. Miałem wrażenie, że kuchnia to był jej żywioł. Jej ruchy były znacznie pewniejsze niż gdziekolwiek indziej. Skupiała się na tym co robi.
Poszedłem zdjąć buty, po drodze zabawiając psiaki. Były przeurocze i grzeczne. Kiedy wróciłem do kuchni, Alice próbowała dosięgnąć czegoś na górze szafki. Chciała już wchodzić na blat jednak złapałem jej talię i odsunąłem. Wzdrygnęła się na mój nagły dotyk.
- Spokojnie, to ja. Jesteś bezpieczna, Alice - powiedziałem cicho. - Który? - spojrzałem na półkę, która była pełna makaronów.
- Penne.
Sięgnąłem po odpowiedni składnik, drugą ręką cały czas dotykając jej talii. Nasze ciała stykały się ze sobą. Biło od niej przyjemne ciepło, za którym zatęskniłem myśląc o kolejnej samotnej nocy.
- Masz tatuaże - zauważyła. Podążyłem za jej wzrokiem na swoje bose stopy. Przez krótsze nogawki widać było "never gonna dance again".
- Nie tylko tam. A ty?
- Dwa - uśmiechnęła się lekko.
- Musisz mi o nich opowiedzieć.
Wspólnie przygotowaliśmy przepyszną kolacje, czyli sałatkę Cezar. Wszystko przyprawiała Alice. Próbowałem jej trochę dokuczać, to podbierając kawałek kurczaka, to mocząc palec w sosie. Raz skarciła mnie nawet ścierką, przez co śmiałem się na tyle, że musiałem usiąść na podłodze.
- Może napijemy się wina? - uśmiechnęła się. - To które przyniosłeś pasowałoby idealnie.
- Z ochotą, masz otwieracz?
Po krótkim rytuale otwierania wina usiedliśmy na kanapę. Była tak miękka, że prawie się w niej zatopiłem. Na kolana Alice od razu wskoczył Polo, a koło stóp położył się Ozzi. Odruchowo dziewczyna zaczęła gładzić po kolei każdego z nich, a oni mrużyli oczy w przyjemności.
- Jak się czujesz?
- Leki działają - zaśmiała się cicho. - Nie mam pojęcia co w nich jest, ale mam po tym straszne ADHD. Tęsknie już trochę za pracą, ale jeszcze nie czuje się na tyle pewnie by wychodzić na dłużej z domu. Nawet skusiłam się na zakupy spożywcze przez internet choć zawsze wyśmiewałam za to ludzi.
- Możesz pić alkohol do tabletek? - spojrzałem na do połowy pusty kieliszek w jej dłoni. Który nie był już pierwszym. Wcześniej zupełnie zapomniałem o leczeniu.
- Może - zachichotała.
- Oddaj to - sięgnąłem bo naczynie w jej dłoni, jednak ona odsunęła się, kiwając głową na nie.
- Nie zmusisz mnie - spojrzała na mnie śmiesznie mrużąc oczy przez co wyglądała jakby knuła jakiś niecny plan. Wyciągnąłem się mocniej prawie już dotykając kieliszka, jednak Alice szybko wstała i odbiegła na drugi koniec pokoju.
- Tak chcesz się bawić? - uniosłem brew. - Wracaj tu, Alice.
Dziewczyna kiwnęła tylko głowa na nie. Zerwałem się z miejsca i zacząłem ją gonić. Krążyliśmy wokół kanapy, a psiaki patrzyły się na nas jak na dwójkę idiotów. Oboje śmialiśmy się jak głupi. W końcu udało mi się zabrać kieliszek z dłoni Alice. Uniosłem wysoko rękę stojąc jak statuła wolności.
- Oddaj - prosiła, z miną naburmuszonego dziecka podskakując i próbując odzyskać napój.
- Nie-e. Nie oddam - śmiałem się stając celowo na palcach.
- Proszę, Harry.
- Przecież nie chce dla Ciebie źle, Mała.
- Mała to jest Twoja pała - wywróciła oczami na co wybuchłego śmiechem. Po dłuższej chwili odetchnąłem głośno.
- Oddam Ci jeśli ładnie poprosisz - powiedziałem patrząc jej głęboko w oczy. Miały przepiękny kolor.
- Jak?
- Sama wymyśl.
Alice wspięła się na palce. Myślałem, że będzie chciała znowu dosięgnąć kieliszka, jednak ona przymknęła oczy, a jej usta złączyły się z moimi. Byłem zaskoczony tym co zrobiła jednak ani trochę mi to nie przeszkadzało. Położyłem wolną dłoń na jej talii, a ona objęła moją szyje. Nasze usta powoli się dotykały, praktycznie nie wyczuwalnie jednak mogłem to uznać za najlepszy pocałunek w życiu. Większość z nich była gwałtowna i prowadziła tylko do łóżka. Ten był wyjątkowy.
Opuściłem rękę i zacząłem przesuwać się w stronę ściany. Chciałem oprzeć o nią Alice jednak dziewczyna w ostatniej chwili Nas obróciła przez co moje plecy przywarły do płaskiej powierzchni. Przez nagły obrót spraw wypuściłem kieliszek z dłoni. Juz chciałem przepraszać jednak Alice uciszyła mnie dalszym pocałunkiem.
CZYTASZ
Doctor Styles | h.s.
FanfictionAlice przeżywa prawdziwy koszmar. Jeden wieczór sprawia, że nie ma ochoty kogokolwiek znać i traci zaufanie do wszystkich. Harry spróbuje jej pomóc. #101 w Fanfiction <3