#35

3.2K 150 19
                                    

Kolejny dzień był dla mnie wolny. Szef dał mi je, ze względu na śmierć pacjentki. Nie było to dla mnie zbyt codzienne, dlatego nie byłem przyzwyczajony tak jak lekarze z innych oddziałów.

W nocy słabo spałem, głównie ze względu na wczorajsze przeżycie, ale też przez Alice, która co chwile chodziła do łazienki.  Obudziliśmy się około ósmej rano i od razu przeszliśmy do lekkich pieszczot. Ja smyrałem dziewczynę po kręgosłupie i lekko cmokałem jej szyje, a ona po prostu się mną zajmowała przy pomocy swojej dłoni.

Później wstaliśmy, zjedliśmy wspólnie śniadanie przed telewizorem i wyprowadziliśmy psy. Zdecydowaliśmy się na zakupy, które mieliśmy zrobić już wczoraj.

Alice ubrała na siebie luźną, białą sukienkę, a ja pomogłem jej w ubraniu butów. Ze względu na wielkość Brinley, jej brzuszek nie pozwalał jej na schylanie się. Dziewczyna siedziała w przedpokoju, kiedy ja poszukiwałem swojego portfela.

- Jesteś pewien, że nie zostawiłeś go w pracy? - zapytała, kiedy po raz setny sprawdzałem swoje kieszenie. Powoli podeszła w moją stronę i jak zwykle stanęła na palcach, przyciskając dłonie do moich policzków. - Nie lubię kiedy jesteś taki nerwowy - mruknęła z lekkim uśmiechem. - To do Ciebie nie pasuje, Doktorze Styles - cmoknęła moje usta. Od razu wpełz na nie lekki uśmiech.

- A może ja tylko taki jestem, Pani Przyszła Styles? - oparłem dłonie na jej biodrach. Spojrzała na mnie z lekko zadziorną miną, unosząc przy okazji jedną brew.

- Jesteś milutki i potulny jak baranek.

- Chyba muszę Ci coś udowodnić - złapałem Alice pod kolanami i zanim zdążyła się zorientować, znajdowała się już w powietrzu. Zaczęła przeuroczo chichotać przez co moje serce powoli się roztapiało, ale starałem się udawać „stanowczego", więc zerkałem tylko na nią z poważną miną. Sam miałem ochotę się śmiać ze względu na odgłosy małej foczki, które wydawała moja dziewczyna.

Położyłem ją na kanapie i sam usiadłem na niej okrakiem, oczywiście znajdując się w powietrzu, żeby jej nie uszkodzić. Czasami miałem wrażenie, że jest na tyle delikatna, że mocniejsze dotknięcie może przyprawić jej kilka nowych siniaków. Chyba dlatego tak bardzo chciałem ją chronić.

Złapałem oba nadgarstki w swoją jedną dłoń i przeniosłem je nad jej głowę. Dziewczyna dalej się podśmiewała, w kącikach jej ust pojawiały się urocze zmarszczki. Jednak nagle,  przez jej twarz przebiegł grymas bólu. Od razu się odsunąłem, myśląc, że to z mojej przyczyny. Alice jednak złapała się za brzuch i lekko syknęła.

- Co się dzieje? Wszystko okej? To moja wina? Uderzyłem Cię? - wyrzucałem z siebie pytania, pomagając jej usiąść.

- Harry, to chyba już - jęknęła.

O mój Boże.

Doctor Styles | h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz