2.1

2.6K 128 37
                                    

Błądziłem po korytarzach szpitala w poszukiwaniu czegoś, czym mógłbym się zająć. Tego dnia mijała druga „rocznica" od odejścia Alice. Od tamtego czasu nie miałem kontaktu ani z nią, ani ze swoją córeczką.  Tęskniłem za nimi jak szalony, przez co zepsuły się moje relacje nawet z najbliższą rodziną.  Starałem się spędzać jak najwięcej czasu w pracy, czasami zdarzało mi się nie schodzić z dyżuru przez dwie doby. Nie chciałem wracać do pustego mieszkania.

Po odejściu Alice nie potrafiłem pozbyć się resztki jej rzeczy, a tym bardziej rzeczy Brinley. W chwilach załamania i największej tęsknoty po prostu podchodziłem do szafki, w której znajdowały się niektóre z zabawek i z ciuszków dziewczynki, aby przytulić się od jej malutkich śpioszków, albo ulubionego misia. Łóżeczko dalej stało w rogu sypialni, w której nie potrafiłem już spać. Praktycznie używałem tego pomieszczenia tylko do przechowywania ciuchów. Noce, w które znajdowałem się w domu spędzałem na kanapie. Nie ruszałem nawet pościeli, która zakrywała łóżko, tylko przykrywałem się kocem.

Oba psy Alice spały zawsze przy mnie, czy to na podłodze, czy w nogach. W pewnym momencie chciałem je komuś oddać, ze względu na to jak rzadko bywałem w domu. Jednak w momencie, w którym jakaś kobieta przyjechała i chciała już je zabierać odmówiłem. Nie chciałem się żegnać z jedną z nielicznych pamiątek po tym, że Alice i Brinley nie były wytworem mojej wyobraźni.

Czasami miałem zwidy.

Zdarzało mi się mylić inne kobiety z Alice. Wystarczyła mi nawet podobna koszulka, którą kojarzyłem, czy kolor włosów, aby chodzić przez jakiś czas za dziewczyną. Pewnego razu zdarzyło się, że jej mąż chciał mnie uderzyć, wyzywał mnie od szaleńców i „psycholi". A ja po prostu próbowałem odnaleźć swoją ukochaną po tym jak ją skrzywdziłem.

Pani Dorothy, mama Alice, nie chciała mi nic powiedzieć. Kilka razy zjawiałem się pod jej domem, aby podjąć kolejną próbę kontaktu ze swoją dziewczyną, do której uczucie ani trochę nie zmalało. Pani Dorothy miała do mnie ogromne wyrzuty, a ja jej się wcale nie dziwiłem. Skrzywdziłem jej jedyne dziecko.

Caitlyn była jak pasożyt. Praktycznie nie dało jej się usunąć. Była bardzo nachalna w stosunku do mnie i po prostu chciała, abym dał jej to samo uczucie, którym darzyłem Alice. Nie potrafiłem, a nawet nie chciałem. W pewnym momencie chciałem zwolnić się z pracy, tylko dlatego że miałem dość widywania jej twarzy, słuchania jej piskliwego głosu i odrzucania jej zalotów. Jednak Zayn przemówił mi do rozumu.

Zayn stał mi się bardzo bliski. Czasami był dla mnie po prostu jak brat, przychodził tylko po to, żeby napić się ze mną whiskey i oglądnąć mecz futbolu, którego żadne z nas nie lubiło. Po prostu był obok i starał się czymkolwiek odciągnąć moje myśli.

Raz Zayn zaprosił mnie do siebie na niedzielny obiad. Początkowo nie chciałem się zgodzić, jednak zostałem trochę do tego zmuszony. Tak jak myślałem, nie był to dobry pomysł. Widząc tak szczęśliwa rodzine, córeczkę Zayn'a, która była w podobnym wieku do Brinley, po prostu się rozryczałem.

- Styles! Muszę Ci coś powiedzieć - z zamyślenia wyrwał mnie głos Malik'a. Nie wiem skąd pojawił się obok mnie, a tym bardziej jak znalazł mnie na SOR-ze. Pomagałem  lekarzom w prostych zabiegach, tylko po to by zając myśli.

- O co chodzi? Tak trochę nie mam czasu - mruknąłem, podczas wkłuwania się w ciało pacjentki. Dziewczyna dość mocno się skaleczyła i po prostu potrzebowała szycia.

- To bardzo ważne. Dotyczy Alice. - dodał po chwili, a ja automatycznie odwróciłem się w jego stronę. Czułem jak nogi się pode mną uginają i prawie odsuwam się na ziemie. Malik złapał mnie i usadził na krześle, a sam dokończył szybko zabieg. Czułem się trochę otumaniony i nawet nie zwróciłem uwagi, jak pacjentka wychodziła z pomieszczenia.

- Już Ci lepiej? - zapytał po chwili, kiedy podawał mi kubeczek wypełniony do połowy wodą.

- Co z nią? Co wiesz?

- Widziałem ją. Kojarzysz jak Ci mówiłem, że Danielle ciągnęła mnie do tej nowo otwartej knajpy? - przytaknąłem, uważnie go słuchając. - Właśnie tam była. Wyszła z zaplecza, chyba jest kucharką.

- A Brinley? Widziałeś ją? Urosła?

- Nie, nie widziałem. Ale skoro znalazła się Alice, to znalazła się i Brinley.

Witam w drugiej części po tej jednodniowej przerwie xd Miłego czytania 💕 bardzo mi się podobała wasza aktywność pod epilogiem, czekam na powtórkę!

Spełniłam wasze marzenia?

Doctor Styles | h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz