2.4

2.4K 123 18
                                    

- Wydaje Ci się, że jeśli od tak pojawisz się w Naszym życiu po dwóch latach to rzucę Ci się w ramiona i wszystko będzie dobrze? - prychnęła. 

-Nie, nie uważam tak. Chce, żebyś dopiero mi dała do tego szansę. Pozwól mi być ojcem dla Brinley. Z pewnością go potrzebuje, wiesz... męska ręka i te sprawy. 

- Wydaje mi się, że Louis jej wystarcza. 

- Ale on nie jest jej ojcem. Alice, nie chce teraz skończyć z Tobą w sądzie. Chce tylko, na razie, móc się z Wami spotykać. 

 Blondynka znowu zaczęła ściskać mostek nosa i przymknęła oczy. Widać było skupienie na jej twarzy. Ciekawe co chodziło jej po głowie? Sam dosłownie przeskakiwałem z nogi na nogę, próbując doczekać się odpowiedzi. 

- Pozwolę Ci się widywać z Brinley raz w tygodniu. Ale chce być obok - powiedziała dość spokojnym głosem po dłuższej chwili. 

- Tym lepiej dla mnie - uśmiechnąłem się szeroko. - Dziękuje, Alice. To dużo dla mnie znaczy. Może przyjadę po Was w niedzielę? Mogę porozmawiać z małą? 

- Pewnie Louis zabrał ją do mieszkania. Zaczekaj tu, pójdę po  nią. 

Dziewczyna szybko zniknęła za drzwiami i zostawiła mnie samego. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić, dlatego dość nerwowo dreptałem po pokoju.  Nie wiedziałem co powiedzieć temu Aniołkowi. "Cześć, jestem Twoim ojcem" raczej nie wchodziło w grę. Alice nie dała mi dużo czasu na rozmyślania bo wróciła dosłownie po dwóch minutach. Brinley przebierała szybko nóżkami i trochę podskakiwała przy każdym kroku. Kiedy stanęły niedaleko mnie w moich oczach od razu zebrały się łzy. W końcu miałem córkę. 

 Alice przyklęknęła koło dziewczynki, która intensywnie się we mnie wpatrywała. Jej usta były trochę ściśnięte, a oczy słodko przymrużone. W dalszym ciągu trzymała swoją mamę za rękę,a może nawet ściskała ją odrobinę mocniej. 

- Brinley - Alice powiedziała cicho, żeby zwrócić uwagę dziewczynki. - Kochanie, pamiętasz, jak Ci mówiłam, że Twój tatuś musiał Nas zostawić? - Mała tylko przytaknęła i mocniej skupiła się na słowach blondynki. - Przyjechał tutaj bo bardzo za Tobą tęsknił. 

 Niebieskie oczka Brinley skierowały się prosto na mnie. Nie mogłem zbytnio odczytać jakie emocje w niej siedzą. W jednym momencie wyglądała na szczęśliwą, a chwilę później na zagubioną. 

- Kochanie, przywitaj się z tatą - Alice lekko pogłaskała ją po policzku i pokazała mi na migi, żebym się zniżył. Uklęknąłem i wyciągnąłem dłoń w kierunku dziewczynki. 

 Brinley powoli przeszła w moją stronę i położyła swoją malutką dłoń na mojej. Czułem, że łzy wydostawały się już na moje policzki. Miałem ochotę złapać dziewczynkę w swoje ramiona i po prostu mocno przytulić, jednak widziałem odrobinę niepewności w jej zachowaniu. Dlatego też czekałem aż sama zacznie podejmować jakiekolwiek kroki. 

- Dlaczego Pan płacze? - zapytała cichutko. 

- Nie jestem Panem, Skarbie - zaśmiałem się cicho. - Jestem Harry, Twój tatuś - posłałem w jej kierunku lekki uśmiech. Brunetka od razu go odwzajemniła. - Mogę Cię przytulić? 

Czekałem chwilę na odpowiedź, jednak było warto. Brinley sama wpadła w moje ramiona. Nie tuliła mnie tak jak Alice, czy Louisa. To przytulenie zachowywało odrobinę dystansu, jednak całkowicie wystarczało mi jak na tamten moment. Dziewczynka nie obejmowała mojej szyi, tylko oparła policzek o mój tors. Ja obejmowałem ją mocno ramionami i lekko całowałem jej włoski. Pachniały podobnie jak kiedyś, czyli kosmetykami dla dzieci. Jednak ani trochę mi to nie przeszkadzało, a nawet przywoływało miłe wspomnienia. 

- Jeśli chcesz to możemy się spotkać z tatą w niedziele - Alice wyrwała mnie z lekkiego otumanienia. Dziewczynka wyplątała się z moich ramion i wróciła do swojej mamy, która dalej przyklękiwała kilka metrów przede mną. 

-  A pójdziemy na lody? - Brinley znacznie się ożywiła. Blondynka tylko się roześmiała. Tym razem tak luźno, na prawdę. 

- Myślę, że tata zabierze Cię na takie lody o jakich marzysz. 


Właśnie się zorientowałam, że nie zapisałam ostatnio okładki, więc ponawiam pytanie. Podoba się? <3 


Doctor Styles | h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz