Czułem jak przeogromny kac wywołuje zawroty w mojej głowie przy każdej próbie otwarcia oczu. Potem poczułem nieprzyjemne przewroty żołądka i silny ucisk na pęcherz. Mimo tych wszystkich czynników zostawiłem zamknięte oczy i przewróciłem się na prawy bok przy którym powinna leżeć Alice. Jakie było moje zdziwienie, kiedy nie odnalazłem jej ciała przy swoim. Zdecydowałem jednak, że nie będę jeszcze wstawał i obróciłem się na lewy, wygodniejszy dla mnie bok. Chciałem zarzucić rękę na poduszkę jednak natrafiła ona na co innego. Przyjemnie ciepłe ciało. Widocznie Alice musiała zmienić w nocy stronę.
Zdziwiłem się, kiedy po przyciągnięciu do siebie przyjemnie ciepłego, kobiecego ciała nie poczułem zapachu Alice. Zamiast tego wyczułem zapach dość duszących perfum.
Od razu odsunąłem od siebie kobietę. Szybko otworzyłem oczy, przez co moja głowa zaczęła boleć z przeogromną siłą.
- Caitlyn? - zapytałem, praktycznie nie wierząc w swoje słowa. Rozglądnąłem się po pokoju, który nie był mi ani trochę znany.
- Tak, Harry? - wychrypiała, na wpół śpiąca, odwracając się w moją stronę. Dziewczyna jak gdyby nigdy nic wtuliła się w mój tors.
Wtedy zauważyłem, że oboje byliśmy nadzy. Widziałem niektóre części mojej garderoby na podłodze. Były porozrzucane w dość chaotyczny sposób. Najbardziej przeraziła mnie mała, rozerwana, srebrna paczuszka i zużyta prezerwatywa obok niej.
- Chce żebyś o tym zapomniała. Nikt się nie może o tym dowiedzieć - mówiłem, wciągając na siebie ubrania.
- Takiej przyjemności nie da się zapomnieć, Harry - mruknęła, niby próbując brzmieć seksownie. Zachciało mi się wymiotować na ten ohydny dźwięk.
Praktycznie wybiegłem z pokoju, a następnie z budynku hotelu. Szybko udało mi się zorientować, gdzie się znajdowałem i ruszyłem w kierunku domu. Miałem przed sobą półgodzinny spacer i modliłem się o to, żeby moje ciuchy wywietrzały z mocnych perfum Caitlyn.
Nie mogłem sobie wybaczyć tego, że zdradziłem Alice. Kochałem ją najmocniej jak potrafiłem, na dodatek od kilku dni byliśmy rodzicami uroczej dziewczynki. Dziewczyna przeżyła dużo zła w swoim życiu, a ja, jak ostatni cham, dokładałem jej kolejne smutki.
Spędziłem spacer na wyrzutach względem siebie. Po drodze po raz kolejny wstąpiłem do sklepu, aby kupić paczkę papierosów. Znowu prawie od razu zacząłem się dławić dymem, jednak i tak spaliłem trzy z nich.
- Patrz, kochanie. Tatuś do nas wrócił - usłyszałem od razu po wejściu do mieszkania. W zasięgu mojego wzroku szybko pojawiła się Alice z Brinley w ramionach. Mała ciągnęła ją za włosy, co wywołało lekki grymas na twarzy mojej dziewczyny. Niczego nie świadomej dziewczyny.
- Cześć, Skarbie - podszedłem do nich i ucałowałem czoła obu.
- Znowu paliłeś, Harry - powiedziała z wyrzutem. Gdybym tylko mógł jej powiedzieć, że to jest najlżejsze z moich przewinień.
- Przepraszam. Jakoś tak wyszło.
- Zayn mówił, że trochę wypiłeś i męczy Cię kac, dlatego nie wydzwaniałam do Ciebie - moje ciśnienie automatycznie się podniosło, a serce przyspieszyło.
- Rozmawiałaś z nim?
- Mhm. Domyśliłam się, że pewnie poszedłeś do niego. Jesteś głodny? - zapytała, powoli idąc w kierunku salonu.
- Co Ci powiedział?
- Mam użyć tego słownictwa co on, czy powiedzieć to trochę milej? - zaśmiała się lekko, kładąc Brinley na macie edukacyjnej, gdzie dziewczynka miała przed sobą kilka kolorowych zabawek i lusterko.
- To jest mi obojętne - uśmiechnąłem się, kiedy brunetka zaczęła iść w moją stronę. Dałem jej się wtulić w swoje ciało, modląc się po cichu, żeby nie wyczuła innych, kobiecych perfum.
- Powiedział, że najebałeś się i miałeś zgon - zachichotała i spojrzała na mnie z dołu. - Ma Pan słabą głowę, Doktorze Styles.
- Bardzo śmieszne - wytknąłem język. Bardzo dojrzały Doktor Styles.
CZYTASZ
Doctor Styles | h.s.
FanfictionAlice przeżywa prawdziwy koszmar. Jeden wieczór sprawia, że nie ma ochoty kogokolwiek znać i traci zaufanie do wszystkich. Harry spróbuje jej pomóc. #101 w Fanfiction <3