#39

2.8K 132 8
                                    

Czy chcecie też rozdziały z perspektywy Alice?

Ze snu wyrwał mnie płacz Brinley. Od razu podniosłem się do siadu, ze względu na to, że nie byłem przyzwyczajony do tak przeraźliwego dźwięku.

- Proszę Cię, bądź cicho - usłyszałem cichy głos Alice. Dziewczyna spacerowała po pokoju z małą na rękach lekko ją huśtając.

- Co się dzieje? - zapytałem, kiedy zauważyłem łzy na twarzy Alice. Od razu wstałem, kierując się w stronę dziewczyny. Spojrzała na mnie i praktycznie wybuchła płaczem.

- Nie mogę jej uspokoić, nie daje sobie rady. Nie nadaje się - zapłakała.

Nie wiedząc co powiedzieć objąłem ją szczelnie ramionami. Lekko ucałowałem włosy, które były jeszcze trochę wilgotne po wieczornej kąpieli.

- Nie nadaje się na matkę, Harry - szepnęła i oddała małe, różowe zawiniątko w moje ramiona. Usłyszałem tylko szczęk drzwi za sobą, bo nie zdążyłem nawet się odwrócić, żeby zobaczyć, gdzie dziewczyna odchodzi.

Nie wiedząc zbytnio co zrobić z płaczącym dzieckiem zacząłem lekko bujać dziewczynkę, a po chwili śpiewać cicho mieszankę wolnych piosenek jakie znałem. Brinley po kilku minutach powoli przymykała oczy, nie wiedziałem, czy bardziej ze zmęczenia płaczem, czy z tego powodu, że się uspokoiła.  Odłożyłem ją jak najdelikatniej do łóżeczka i skierowałem się na poszukiwania Alice. Szybko odnalazłem ją w salonie. Dziewczyna jak zwykle siedziała na podłodze opierając się plecami o kanapę. Oba psy leżały przy jej nogach, które były podkulone pod brodę.

Usiadłem obok Alice i złapałem jej maleńką dłoń w swoją, która wydawała się być olbrzymia. Po prostu splotłem nasze palce i ułożyłem je na podłodze między nami. Dopiero teraz zauważyłem jak ładny widok był z tej perspektywy. Zza przeszklonej ściany wyłaniało się ciemne niebo poprzedzierane białymi kropkami pojedynczych świateł. Wyglądało to wręcz magicznie.

Widok wprowadził mnie w stan zamyślenia. O tej porze, również przez zmęczenie poprzednim dniem, odczuwałem o wiele większe wyrzuty sumienia. Narastały we mnie z dnia na dzień. Kilkukrotnie chciałem już powiedzieć Alice o tym co się stało i po prostu zacząć błagać o wybaczenie. Wiedziałem, że lepszym zlem byłoby, żeby dowiedziała się o zdradzie z moich ust, a nie z czyiś. Jednak nie potrafiłem zranić tak kruchej osoby. Od narodzin Brinley Alice była trochę zagubiona. Z pewnością była dobrą matką bo małej nigdy niczego nie brakowało, jednak w momentach, w których Brin zaczynała się irytować i płakać, Alice wydawała się być po prostu przestraszona. Niemowlę z pewnością też odczuwało stres, przez co płacz narastał. Często takie momenty kończyły się tym, że Alice oddawała mi dziecko, a sama wychodziła z pokoju, aby ochłonąć. Bałem się, co będzie, kiedy wrócę do pracy, co miało nastąpić następnego dnia. Jaki będzie stan psychiczny obu, kiedy wrócę do domu po dziesięciogodzinnym dyżurze?

- Powinieneś iść spać, masz jutro pracę - moje zamyślenie przerwał cichy głos.

- Nie chce Cię zostawiać - objąłem Alice ramieniem i przyciągnąłem do swojego ciała. Jej skóra była już zimnawa, dlatego potarłem ją lekko swoją dłonią. Jak zwykle złożyłem czułego całusa na czubku głowy Alice.

- Nie jestem dobrą matką, Harry - powiedziała po raz drugi tej nocy. Westchnąłem i złapałem podbródek dziewczyny, po czym skierowałem jej wzrok na siebie.

- Jesteś wspaniałą matką, Skarbie. Po prostu potrzebujesz jeszcze chwili na przystosowanie się. Pamiętaj, że to nasze pierwsze dziecko i po raz pierwszy znajdujemy się w takiej sytuacji. To normalne, że jesteśmy zagubieni - mówiłem powoli, starając się, aby każde słowo dotarło do Alice. Złączyłem na chwile nasze usta, jednak od razu do mojej głowy dobiły się wyrzuty sumienia i odsunąłem się z lekko przepraszającą miną. - Kocham Cię, Maleńka.

- Ja Ciebie też, Harry. Najmocniej na świecie.

Chwile później wróciliśmy do łóżka, głównie ze względu na to, że oboje byliśmy padnięci, a mi zostały tylko trzy godziny snu. Bardzo szybko udało mi się odlecieć w krainę Morfeusza, jednak równie szybko w moich uszach zabrzęczał dźwięk budzika. Starałem się po cichu przygotować do wyjścia, dość zadziwiony, że Brinley spała tak długo bez karmienia.

Już o ósmej znajdowałem się w pokoju lekarskim i wyjmowałem ze swojej szafki wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy.

- Co Ty, do jasnej cholery, odpierdalasz? - drzwiczki szafki zostały zatrzaśnięte przez Zayn'a, który gromił mnie wzrokiem. Od razu domyśliłem się o co mu chodziło.

- Co masz na myśli? - zagrałem na zwłokę, przesuwając wzrokiem po wszystkim oprócz mężczyzny.

- Dobrze wiesz o co mi chodzi, Styles - praktycznie wywarczał w moją stronę. - Więcej nie będę krył Twojej dupy - odsunął się, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł przez nie jeden z rezydentów. Oparłem się o zamkniętą szafkę i zjechałem na podłogę. Co ja zrobiłem ?

Doctor Styles | h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz