#27

3.7K 187 13
                                    

Słyszałem tylko pikanie. Dość powolne, głośne pikanie. Później dotarł do mnie przyjemny kobiecy głos. Bardzo przyjemny. Miałem ochotę dalej pójść spać, jednak dotarł do mnie kolejny bodziec w postaci czyjejś ręki zdecydowanie za mocno ściskającej mojej. Już chciałem ją wyrwać, jednak moje mięśnie były zbyt ociężałe. Trochę się wystraszyłem, nie powiem. Chciałem jak najszybciej zobaczyć co się dzieje, jednak powieki dały mi tylko lekko się rozchylić. Moim oczom ukazała się wtedy moja mama, ojczym i Alice. Ta ostatnia była cała zapłakana i to ona jako jedyna stała po tej stronie, po której czułem ściskanie dłoni. Wymusiłem lekki uśmiech na swoje usta, który chyba musiał wyglądać bardziej jak grymas ze względu na to jaką miną skomentowały go osoby stojące nade mną. Czułem się przez to odrobine nieswojo. Chciałem coś powiedzieć, jednak susza w gardle mi na to nie pozwalała.

- Harry, kochanie - usłyszałem głos. Trochę mniej przyjemny. Rozpoznałem w nim moją mamę. - Rob, idź po lekarza, proszę Cię.

Wróciłem wzrokiem na moją dziewczynę, która teraz była jeszcze mocniej zapłakana niż wcześniej. Miałem ochotę ją przytulić, spytać co się stało. Sam do końca nie rozumiałem co się dzieje. Rozpoznałem już, że znajduje się w sali szpitalnej, jednak gnębiło mnie to z jakiego powodu.

Po chwili do pomieszczenie wszedł lekarz, który zaczął wypraszać wszystkich, którzy się w nim znajdowali. Wydobyłem z głębi trochę siły i złapałem dłoń odchodzącej już Alice, chyba dość mocno ją ściskając.

- Zostań.

Dziewczyna tylko lekko się uśmiechnęła i spojrzała pytająco na lekarza, w którym udało mi się już rozpoznać mojego szefa. Skomentował to tylko „papużki nierozłączki" i odsunął trochę krzesło na którym wcześniej siedziała. Sam podszedł do mnie i zaczął zadawać pytania.

- Pamiętasz jak się nazywasz?

- Tak - wychrypiałem.

- A czemu jesteś w szpitalu?

- Nie.

- Miałeś atak astmy. Z tego co wiem od Twojej mamy w dzieciństwie chorowałeś, więc czemu nie miałeś przy sobie leków?

- Nie miałem ataku od jakiś pięciu lat - westchnąłem. Nie miałem wtedy ochoty, żeby ktoś na mnie krzyczał, a raczej robił mi wyrzuty.

- Nawet nie wiedziałam co mam zrobić - w oczach Alice znowu pojawiły się łzy.

- Chodź tu do mnie - westchnąłem i wyciągnąłem ramiona. Szef spojrzał na mnie zabójczym wzrokiem, a ja przygarnąłem dziewczynę do uścisku. Teoretycznie wszyscy prócz pacjentów nie mogli siadać na łóżka, jednak stwierdziłem, że mogę zrobić wyjątek. Alice długi czas popłakiwała w moje ramie, a ja uspokajająco gładziłem jej plecy.

- Masz zwolnienie do końca tygodnia. Umówiłem Cię jutro na pierwszą co pulmonologa. Będziesz nosił grzecznie leki, sprawdzę to - spojrzał na mnie groźnie, a potem trochę się zaśmiał. - Zajmij się trochę Alice. Słyszałem, że będziesz tatusiem? - przysiadł na stołku obok łóżka. Dziewczyna jeszcze mocniej schowała twarz w moim ramieniu,a ja cicho się zaśmiałem.

- Dokładnie.

- To opiekuj się. Dzieci to skarb - westchnął i położył mi jakieś kartki na stoliku. - Jedzcie do domu, dzieciaki.

Wyszedł z sali, a za nim od razu weszli moje rodzice.  Mama jak zwykle panikowała, a już w ogóle kiedy z moich ust wydobyło się kaszlnięcie. Skomentowałem to tylko śmiechem i zacząłem się szykować  się do wyjścia. Nie miałem ochoty przebywać w szpitalu dłużej niż to potrzebne.

Już po kilkunastu minutach wychodziłem ze szpitala razem z sporym zapasem leków, obejmując jedną ręka moja dziewczynę, która z lekkim uśmiechem spoglądała na mnie. Zlekceważyłem to, że szli za mną moi rodzice i złączyłem nasze usta w długim pocałunku.

Następny za 15 gwiazdeczek, słoneczka ⭐️💕

Doctor Styles | h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz