2.5

2.5K 128 10
                                    

Tak jak byliśmy umówieni, w niedzielę o dwunastej podjechałem pod restaurację. Alice nie chciała podawać mi jeszcze adresu,a ja starałem się to uszanować. W bagażniku siedziały oba psiaki, które musiały czuć, że coś się święci. Były dość energiczne od rana.

Obie dziewczyny siedziały przy jednym ze stolików postawionych na zewnątrz. Dalej była ładna pogoda, dlatego były dość cienko ubrane. Brinley miała na sobie jasne dżinsy i białą koszulkę, a do tego malutkie trampki. Tym razem jej włosy były uplecione w luźne warkoczyki. Ciało Alice opinały czarne spodnie i koszulka w tym samym kolorze. Koloru dodawały jedynie czerwone trampki.

Po zaparkowaniu szybko wyciągnąłem oba psy z bagażnika i zabrałem mały prezent z tylnych siedzeń. Kiedy przechodziłem przez ulicę, psy zaczęły się trochę wyrywać i poszczekiwać, co zwróciło uwagę Alice. Jej usta utworzyły na moment literkę "o",a po chwili przemieniły się w piękny, szczery uśmiech. Dziewczyna od razu zerwała się z krzesła i podbiegła w moją stronę. Oba buldogi rzuciły się na nią i zapewne by ją wywróciły, gdyby ważyły trochę więcej. Alice klęczała na chodniku, głaszcząc, tuląc i nie wiadomo co jeszcze robiąc z psiakami, które wesoło podskakiwały, popiskiwały i merdały ogonkami. W jej oczach kręciły się małe łzy.

- Nawet nie wiedziałam, że tak bardzo za Wami tęskniłam - mruknęła, cmokając każdą mordkę po kolei. - Dziękuje, Harry - posłała lekki uśmiech w moją stronę, a ja odwzajemniłem go podwójnie.

- Mogę pogłaskać pieska, mamusiu? - nie wiadomo skąd pojawiła się przy Nas Brinley.

Alice posadziła dziewczynkę na swoje kolano i złapała jej rączkę, żeby przystawić ją do pyszczków. Tłumaczyła małej dlaczego tak robi, a później przejechała małą dłonią po grzbiecie Polo i Ozziego. Psiaki wróciły do pokazywania swojej radości, a ja przyklęknąłem koło dziewczyn.

- Mogę poprosić przytulasa na powitanie? - uśmiechnąłem się przyjaźnie w kierunku brunetki. Dziewczynka zeszła z kolan swojej mamy i lekko wtuliła się w mój tors. Ucałowałem jej główkę i lekko pogłaskałem po plecach, które były prawie równej szerokości co moja dłoń.

- Cześć - odsunęła się i zakołysała na stopach. Na jej twarzy gościł lekki uśmieszek.

- Dzień dobry - przesunąłem w kierunku dziewczynki różową torbę prezentową. - To dla Ciebie, Kochanie.

Brin zabrała torebkę z mojej dłoni i zajrzała do środka. Jej oczy zaświeciły, kiedy wyjmowała ze środka misia, a dokładniej pluszowego króliczka.

- Dziękuję! - pisnęła i przytuliła go do siebie. - Zabierzemy go ze sobą na lody?

- Pójdziemy gdzie tylko chcesz, Aniołku. Możemy już iść? - zwróciłem się w kierunku Alice, która już stała i trzymała w dłoni obie smycze.

- Jasne. Weźmiesz Brinley za rękę? Chciałabym... - spojrzała na psiaki, kiedy nie mogła znaleźć słów. Od razu to zrozumiałem i wyciągnąłem dłoń w kierunku dziewczynki.

- Mogę Panienkę prosić ?

Brin tylko zachichotała i podała mi swoją małą łapkę. Była przynajmniej pięć razy mniejsza od mojej przez co dziewczynka dała radę opleść tylko dwa z moich palców. Było to trochę niewygodne, jednak cel był ważniejszy. Każda z tych małych rzeczy zbliżała mnie do mojej córki i dziewczyny, która w tym momencie wydawała się być szczęśliwa.

Dziewczyny poprowadziły mnie do ich ulubionej cukierni, w której serwowali ponoć najlepsze desery lodowe w mieście. Brinley od razu podbiegła do lodówki i zaczęła wymienić i opisywać kolejne smaki, co moment się zatrzymując, żeby się przez chwile pozachwycać. W końcu wymieniła cztery smaki, które chciałaby najbardziej.

- Brin, co najwyżej dwie gałki - Alice powiedziała, zerkając przez szybę na psiaki.

- Ale mamusiu... - jęknęła dziewczynka.

- Może poprosimy panią, żeby nałożyła Ci po trochu każdego smaku, co? - zaproponowałem, przyklękując przed dziewczynką. Ta tylko posłała mi uśmiech i przytaknęła. - A jakie dla Ciebie? - zwróciłem się do Alice.

- Nie chce raczej. Jakoś nie mam ochoty. Zaczekam na zewnątrz - mruknęła i wyszła z cukierni. Zachowywała się trochę dziwnie.

- Zawsze jak jesteśmy z wujkiem Louis'em to mama chce malinowe - Brin powiedziała mi na ucho. Później wstałem i złożyłem zamówienie.

Doctor Styles | h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz