- To nasze dziecko, Alice
Usta dziewczyny przez chwile otwierały się i zamykały, a oczy błądziły między mną a ekranem. Widziałem w niej jedno wielkie przerażenie. Starałem się powoli oddychać i lekko pogłaskałem ją po dłoni.
- Przepraszam, kochanie. Nie mogłem nam tego zrobić - ucałowałem wierzch dłoni i drugi już raz wcisnąłem przycisk dzięki któremu z aparatu wydrukowała się seria zdjęć mojego malucha. Naszego.
- Ale przecież... Harry, Ty miałeś je... usunąć - jąkała się.
- Przepraszam. Nie mogłem.
Nie wiem które z nas było bardziej przerażone. Bałem się, że Alice będzie chciała zakończyć naszą wspólną historie. Bądź co bądź, miała powód. Okłamałem ją i to w tak ważnej sprawie. Dziecka przecież nie da się odstawić w kąt, kiedy się znudzi, czy nie ma się ochoty nim zajmować. To obowiązek, który według mnie był darem. Odkąd wiedziałem, że w Alice rozwija się nowe życie, które na dodatek stworzyłem sam, byłem cholernie dumny. Zacząłem nawet przyglądać się z zazdrością kolejnym parom, którym pomagałem podczas przyjścia na świat ich potomka. Chciałem już, abym to ja mógł stać po tamtej stronie i przytulać tego małego człowieczka.
- Chce jechać do domu - moje rozmyślania przerwała Alice. Pośpiesznie ścierała ze swojego brzucha resztę żelu. Nie chciałem w ogóle się odzywać, wstałem i zebrałem swoje rzeczy. Dosłownie chwile zajęło nam przejście do samochodu. Nie trzymaliśmy się za ręce, tak jak zwykliśmy to robić. Alice szła przede mną szybkim krokiem, owinięta jedną z bluz, które zawsze miałem przy sobie w pracy. Musiałem ją gonić, mimo tego, że to ona powinna być znacznie wolniejsza na swoich krótszych nóżkach.
- Możemy jechać do mnie? - zapytałem, kiedy wyjeżdżaliśmy już z parkingu. Alice tylko kiwnęła głową i oparła ją o szybę.
Nie rozmawialiśmy. Każde z nas było pogrążone w swoich myślach. Ja byłem skupiony na przyszłości, ale tej pozytywnej. Alice już wiedziała więc okres ciągłego stresu się zakończył. Czekał na mnie moment w którym miałem po raz pierwszy trzymać w swoich ramionach moje własne dziecko, a nie przypadkowych pacjentek. Byłem z tego powodu szczęśliwy, jednak starałem się nie pokazywać tego na zewnątrz. Alice całą drogę spędziła oparta o szybę z zasmuconą twarzą. Jednak nie mogłem już nic na to poradzić. Ewentualnie być. Myśl, że moja ukochana była przeze mnie smutna była trochę dołująca. Przeszłości nie szło jednak naprawić, cofnąć się. Musiałem ponieść konsekwencje mojej decyzji.
Po kilkunastu minutach trafiliśmy do mieszkania. Dziewczyna rzuciła tylko „chce się umyć" w moim kierunku po czym zniknęła w łazience. Zamówiłem pizzę z naszej ulubionej pizzeri, kiedy minęła dobra godzina siedzenia samemu w salonie. Spędziłem ją na oglądaniu zdjęć USG mojego malucha dopatrując się jakichkolwiek nieprawidłowości. Nic nie znalazłem. W końcu trochę poddenerwowany postanowiłem sprawdzić, czy z dziewczyną wszystko okej. Nie słyszałem odgłosu lecącej wody, więc domyśliłem się, że przesiaduje w wannie. Bałem się, że mogła stracić przytomność. Tym bardziej w momencie, kiedy przy kolejnym puknięciu w drzwi i pytaniu, czy wszystko w porządku odpowiadała mi cisza. Z tego powodu otworzyłem sobie drzwi i wtargnąłem do środka. Trochę tego żałowałem bo ujrzałem zapłakaną dziewczynę. Siedziała naga w wannie, skulona i z mokrymi włosami. Kiedy przyklęknąłem koło wanny, miałem wrażenie, że nawet mnie nie zauważyła. Dlatego też rozebrałam się i usiadłem naprzeciwko Alice w już trochę zimnej wodzie, po czym przyciągnąłem ją w swoje ramiona. Trochę się zdziwiłem, kiedy bez żadnego protestu wtuliła się mocno w moje ciało. Tak spędziliśmy jeszcze długi czas, wtuleni w siebie w stygnącej z każdą minutą wodzie.
CZYTASZ
Doctor Styles | h.s.
FanfictionAlice przeżywa prawdziwy koszmar. Jeden wieczór sprawia, że nie ma ochoty kogokolwiek znać i traci zaufanie do wszystkich. Harry spróbuje jej pomóc. #101 w Fanfiction <3