2.10

2.3K 123 22
                                    

Obudził mnie najsłodszy chichot na świecie. Później poczułem malutki, ciepły palec, który krążył gdzieś po moim ramieniu. Do otworzenia oczu zmusił mnie mały ciężar, który niespodziewanie znalazł się na torsie.

- Patrz, Mamusiu! Harry ma rysunki! - Brin wykrzyknęła radośnie i zrozumiałem, że dziewczynka obrysowuje moje tatuaże.

- Nie Harry tylko Tata, Aniołku - do moich uszu dotarł głos Alice. Od razu na moją twarz wpłynął uśmiech.

- Witam moje skarby - otworzyłem powoli oczy. Brin rzuciła się na moją szyje mocno tuląc.

- Cześć Tata! - pisnęła mi prosto do ucha. Jednak nie mogłem się na nią gniewać i po prostu objąłem ją mocno ramionami. W końcu nazwała mnie „Tatą". Może nawet trochę wymuszenie, jednak to się nie liczyło. Na moje serce wpłynęło przyjemne ciepło, które rozprzestrzeniło się po całym ciele, kiedy spojrzałem na Alice. Była równie rozczulona przytulaniem co ja.

- Hej, Hazz - uśmiechnęła się lekko i zarzuciła kołdrę bardziej na mnie, przykrywając plecki Brin. - Potrafi zmęczyć, co?

- Byłem padnięty. Przepraszam, to jednak bardziej diabełek niż aniołek - roztrzepałem włoski Brinley i cmoknąłem jej czoło. Oderwała się ode mnie i usiadła jak gdyby nigdy nic na mojej klacie, zerkając na swoją mamę.

- Coś o tym wiem - zaśmiała się krótko i połaskotała bok dziewczynki. - Diablica z Ciebie.

- Nie-e - Brin wytknęła język i zaczęła tak mocno kręcić główką na „nie", że musiałem ją przytrzymać bo traciła równowagę. - Mamoooo?

- Cooo?

- Siku - mruknęła brunetka.

- To leć, zaraz do Ciebie przyjdę.

Sekundę później Brinley schodziła tyłem z dość wysokiego łóżka. Dalej w samych różowych śpiochach i puchatych skarpetach. Nie mogłem się powstrzymać i kiedy tylko dwulatka zniknęła za drzwiami znalazłem się nad Alice. Była trochę zaskoczona, jednak dała mi ułożyć jedną z dłoni na swoim boku.

- Mogę Cię pocałować? - trąciłem jej nos swoim. Jej dłonie leżały po obu stronach jej głowy, więc skorzystałem z okazji i zaczynając od palców przecałowałem ścieżkę pod jej żuchwę. Nie odzywała się, ale lekkie odchylenie głowy i szybszy oddech uznałem za przyzwolenie i już po chwili składałem mokrego całusa na jej ustach. Od razu rozszerzyła wargi, ale jej oczy były zamknięte. - Spójrz na mnie.

- Hm? - zamruczała, powoli otwierając oczy. Wyglądała zabójczo seksownie.

- Pojedźmy gdzieś razem na weekend. Za miasto. W trójkę. Tak, żebyśmy mogli spędzić czas tylko ze sobą.

- Harry... - szepnęła, a ja złapałem jej dłoń i przyłożyłem do swojego policzka, żeby móc choć lekko się wtulić.

- Brinley Cię woła - usłyszałem za sobą głos Louis'a. Warknąłem cicho, kiedy dziewczyna zepchnęła mnie z siebie przez co musiałem usiąść obok. Podniosła się do siadu i poprawiła włosy. Zachowywała się jakby przyłapał nas na nie wiadomo czym, co wyrażały jej czerwone policzki. - Zaraz jadę na zakupy. Coś Ci kupić? - dodał, zlewając moją osobę i chamsko wpatrując się w dość spory dekolt Alice.

- Potrzebujemy pieluszki - mruknęła, zsuwając się z łóżka. Miała na sobie satynową, czarną piżamkę, która nie zakrywała wiele. Spodenki były na tyle krótkie, że mogłem zobaczyć kawałek jej pośladków. W momencie, w którym zaczęła się pochylać nad torebką, szybko wstałem i stanąłem tuż za nią. Wypinała się centralnie w stronę Louis'a, a to mi się ani trochę nie podobało. Oboje spojrzeli na mnie trochę dziwnie. - Pamiętasz jakie? - uśmiechnęła się lekko w jego stronę i podała mu banknot.

- Jak mógłbym nie pamiętać. Może spytaj się swojego Tatuśka, czy zna rozmiar gaci swojej córki - uniósł brew. Nie chciałem zaczynać sprzeczek, dlatego objąłem dziewczynę w talii i położyłem brodę na czubku jej głowy. - Na Twoim miejscu bym się tak nie dawał, Alice - zamruczał pod nosem i zniknął za drzwiami.

- Mamusiu!

Blondynka szybko wyplątała się z moich objęć i podreptała do łazienki.

Doctor Styles | h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz