#32

3.5K 151 7
                                    

Kolejne dni spędziliśmy na szykowaniu pogrzebu. Alice nie przeżywała tego najlepiej. Zamknęła się w sobie, często popłakiwała i straciła apetyt. Jej matka wprowadziła się na jakiś czas do niej, przez co stracił nasz związek. Mimo tego, że chciałem przy niej być to nie pozwalała mi na to, tłumacząc się chociażby tym, że Dorothy jest w pokoju obok, nawet kiedy mieliśmy tylko koło siebie spać.

Dodatkowo, jakby tego było mało, musiałem wsiąść kilka dodatkowych dyżurów w szpitalu. Trójka z innych ginekologów była na chorobowym dzięki czemu zostałem tylko z Zayn'em na oddziale. Pracowaliśmy na zmianę po dwanaście godzin,  a biorąc pod uwagę to, że on miał już rodzine, ja brałem dzienne zmiany, a co za tym idzie - mało widywałem się z Alice.

Żyliśmy takim trybem przez miesiąc. Przez trzydzieści dni widzieliśmy się pięć razy, jednak to było prawie nic biorąc pod uwagę to jak zmęczony byłem i to, że praktycznie usypiałem, kiedy tylko znalazłem sobie wygodne miejsce.

Moja córeczka, która miała już całe pięć miesięcy rosła powolnie. Trochę się tym irytowałam, dlatego że powinno to dziać się o wiele szybciej, jednak przez stres i dietę Alice było to uzasadnione. Po tak trudnym miesiącu dostałem cały tydzień wolnego, dlatego chciałem go wykorzystać jak najlepiej. Pierwszego dnia urlopu z samego rana podjechałem pod mieszkanie Alice. Wiedziałem, że jest już sama. Otworzyła mi jeszcze trochę zaspana, w mojej koszulce i majtkach, z poplątanymi włosami i wpół zamkniętymi oczami.

- Cześć, kochanie - uśmiechnąłem się lekko. Wyglądała cudownie.

- Hej, Hazz. Która godzina?

- Chwila po dziewiątej. O jedenastej gdzieś Cię zabiorę, dobrze? - wszedłem do wnętrza mieszkania i objąłem ją mocno, przyciągając do siebie. Ucałowałem delikatnie jej czoło.

- Nie mam nawet nic do jedzenia - jęknęła.

- Pomyślałem o tym - pokazałem siatkę, w której znajdowało się wszystko potrzebne do przygotowania śniadania. - Leć się szykować, ja coś przygotuje.

Jak powiedziałem tak się stało. Alice już po chwili była w łazience, a ja w kuchni szykowałem śniadanie, przy okazji dokarmiając jej pieski. Dziewczyna przyszła do mnie w samym szlafroku, podciągnęła się i usiadła na blacie.

- Brinley dziś nie dała mi zbytnio spać - podebrała z talerza jedną z truskawek. Uderzyłem lekko jej dłoń, na co prawie się opluła z powodu ataku śmiechu.

- Brinley?

- Bobo - powiedziała z pełnymi ustami.

- Tego chyba jeszcze nie ustaliliśmy - stanąłem między jej nogami i położyłem dłonie wokół niej.

- Na razie tak na nią mówię, bo lubie - wytknęła język, a ja cmoknąłem go.

Zjedliśmy wspólne śniadanie, po czym dziewczyna poszła się ubierać, a ja wyszedłem z psami. Później wsiedliśmy do auta i zawiozłem nas pod jeden z apartamentowców. Dziewczyna była trochę zdziwiona, kiedy podszedłem do jednej z kobiet stojącej w holu, a później prowadziłem ją tuż za kobietą w ołówkowej spódnicy.

- O co chodzi, Hazz? - zapytała, kiedy staliśmy w windzie.

- Chce Ci tylko coś pokazać.

Weszliśmy do jednego z mieszkań po prawej stronie od windy. Kobieta od razu zaczęła przedstawiać wszystkie zalety tego wnętrza, począwszy od dość dużej przestrzeni i kończąc na designerskim umeblowaniu. Później zostawiła nas samych na balkonie.

- Więc? Tłumacz się - spojrzała na mnie niby groźnie.

- A wiec, Kochanie, doszedłem do wniosku, że ze względu na dzidziusia powinnismy zamieszkać razem - położyłem dłonie na jej biodrach i kontynuowałem.- A jako, że nasze mieszkania nie są wystarczająco duże, postanowiłem coś nam znaleźć. I to chyba najlepsza opcja, dlatego chciałem Ci ją pokazać.

Doctor Styles | h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz