- Nie chce tu być.
Do moich uszu dotarł przerażony głos Alice. Minęło pięć godzin od telefonu, który po raz kolejny zniszczył przyjemne momenty mojego życia. Musieliśmy dojechać do szpitala, a dokładniej kostnicy, w której znajdowały się ciała jej rodziców. Alice jako jedyna córka musiała potwierdzić ich tożsamość. Nie mogłem sobie nawet wyobrazić co działo się w jej głowie. Świat runął jej po raz trzeci licząc jedynie czas w jakim się znamy. Najpierw gwałt, później ja jako „ukochany", który nie był łaskaw powiadomić jej o ciąży, a na koniec śmierć obojga rodziców.
Czy mogło być gorzej?
Nie wydaje mi się.
Objąłem Alice chcąc dać jej choć odrobinę ciepła i przekazać trochę siły do działania. W całym korytarzu wiało chłodem spod drzwi za którymi zapewne znajdowały się ciała. Chciałem jakoś uchronić dziewczynę od zadania jakie ją czekało, jednak było to niemożliwe. Musiała.
Zza drzwi wyłoniła się damska twarz z przepraszającą miną. Kiwnąłem głową na znak, że za chwile wejdziemy, a ona schowała się do środka ze współczującym uśmiechem.
- Alice - złapałem mokre policzki w swoje dłonie. - dasz rade? Jeśli nie to jakoś to załatwię... - spojrzałem w jej zapłakane i zapuchnięte oczy. Taki widok łamał moje serce.
W odpowiedzi uzyskałem tylko zdawkowe kiwnięcie głową. Wstałem i wyciągnąłem dłoń w jej kierunku. Teoretycznie nie powinienem znajdować się w tamtym momencie obok, jednak cały personel mnie znał i to pozwalało ominąć odrobinę reguły. Wspólnie weszliśmy do przerażającego pomieszczenia. Sam się zatrząsłem, nie tylko zimna, ale i z powodu wyczuwalnej, ciężkiej atmosfery tamtego miejsca.
Na długich, stalowych stołach leżały dwa ciała. Jedno było znacznie krótsze, drobniejsze, a drugie mniej więcej wysokości ojca Alice, z której ust po raz kolejny wydobył się szloch. Ściskałem mocniej jej dłoń i zatrzymałem się tuż za nią w odległości kilku metrów od stołu. Alice cała się trzęsła, dodatkowo co chwile wybuchała nową salwą płaczu. Próbowałem w jakikolwiek sposób dodać jej siły, jednak nie byłem w tym najlepszy. Najmocniejsze ściskanie jej ramion, szeptanie do ucha, czy mocne objęcie nic nie dawały. Jakby znajdowała się w innym wymiarze i nie czuła tego co się działo na zewnątrz.
W końcu dr. Frank spojrzał pytająco w naszą stronę. Odpowiedziałem mu skinięciem głowy i objąłem mocniej niską dziewczynę.
Lekarz lekko odsłonił twarz większej postaci. Nie było już wątpliwości, że to jej ojciec. Alice prawie upadła na ziemie, wstrząśnięta i przerażona. Trzymałem ją mocno za boki, starając się utrzymać ją w pionie. Stojąc lekko z boku mogłem zauważyć jej przymknięte oczy i zaprzeczające ruchy głową. Jej dłonie zaciskali się na moich z ogromną siłą.
- Prosiłbym o zerknięcie, to formalność - powiedział doktor, który stał już bliżej drugiego stołu. Wydaje mi się, że Alice nie miała już siły na to patrzeć, jednak ja mocno się przyglądałem.
Moje usta zapewne utworzyły się w małą literkę „o", kiedy nie zobaczyłem Pani Dorothy pod prześcieradłem. Zamiast tego była tam kobieta w znacznie jaśniejszych włosach i o zupełnie innych rysach twarzy.
Następny to tym razem 20 ⭐️ Powodzenia! Mam nadzieje, że się spodobało i czekam na komentarze xo
CZYTASZ
Doctor Styles | h.s.
FanfictionAlice przeżywa prawdziwy koszmar. Jeden wieczór sprawia, że nie ma ochoty kogokolwiek znać i traci zaufanie do wszystkich. Harry spróbuje jej pomóc. #101 w Fanfiction <3