Próbowałem. Na prawdę się starałem. Zaglądałem chyba w każde możliwe miejsce na placu, kiedy przez moją głowę przebiegła myśl, że Brinley może się ze mną po prostu bawić w chowanego. Krzyczałem, na tyle, na ile pozwalało mi powietrze znajdujące się w moich płucach. Pytałem się ludzi w pobliżu, czy jej nie widzieli. Każde z nich odpowiadało mi „nie", patrząc się z tym gigantycznym współczuciem wypisanym na twarzach.
Od razu znalazłem komendę i zgłosiłem zaginięcie córki. Jednak miałem mały problem - nie miałem żadnego zdjęcia Brin. Zazwyczaj kiedy z nią byłem, to bylem na tyle zaabsorbowany zajmowaniem się nią, że nie myślałem o zdjęciach. Chciałem tylko spędzić z nią jak najwięcej czasu.
Ze względu na to, że Brin miała tylko dwa latka, policjanci od razu zabrali się za poszukiwania. Na szczęście na placu zabaw była kamera, która umożliwiła im sprawdzenie, czy dziewczynka z tamtąd wyszła.
Nie chciałem wracać do wynajętego domku, jednak musiałem. Od progu słyszałem krzątanie się w kuchni, dlatego pokierowałem się w tamtą stronę. Alice podśpiewywała pod nosem jakąś wolną piosenkę krojąc warzywa.
- Długo Was nie było - powiedziała, dalej patrząc na deskę warzywa. Złapałem lekko jej dłonie i odwróciłem w swoją stronę. Miałem wrażenie, że nie dam rady wydobyć z siebie słowa, kiedy spojrzałem w jej oczy.
- Alice... Tak bardzo przepraszam - wyszeptałem.
- O co chodzi, Hazz? Gdzie jest Brin? - zmarszczyła czoło. Ciężko przełknąłem ślinę i splotłem swoje palce z tymi Alice. Czułem jak łzy zbierają się pod moimi powiekami.
- Zniknęła. Nie wiem kiedy, rozmawiałem z mamą przez telefon i nagle... jej nie było - z moich ust wydobył się szloch. Dziewczyna patrzyła na mnie z niedowierzaniem w oczach. Później zobaczyłem przerażenie i kolory odpływające z jej twarzy. Oparła dłonie o blat za sobą, kiedy nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
- Ja... jak? - zająkała się.
- Nie wiem, do cholery. Nie mam pojęcia co się z nią stało. Ledwo Was odzyskałem i... przepraszam. Odnajdę ją, obiecuje. Znajdę ją i będziemy razem, zawsze. Obiecuje - mówiłem szybko. Po policzkach dziewczyny zaczął spływać potok łez. Chciałem ją przytulić, ale mnie odepchnęła.
- Wiedziałam, że nie mogę Ci ufać - krzyknęła. - Przez Ciebie straciłam córkę. Jak mogłeś zgubić dwulatkę? - jej dłoń zderzyła się z moim torsem. - Nie nadajesz się na ojca - warknęła. - To wszystko Twoja wina. Gdyby nie Twój nagły powrót to nigdy byśmy tu nie przyjechały i Brinley byłaby bezpieczna. A teraz co, nie wiadomo gdzie jest, co się z nią dzieje. Nienawidzę Cię, Harry. Nienawidzę - załkała i odbiegła w stronę schodów. A ja zostałem sam w kuchni.
Miała racje. Zaginięcie Brinley to była tylko i wyłącznie moja wina. Tego, że je tutaj zabrałem. Że straciłem ją z oczu. Nie umiałem przypilnować córki, więc to, że nie nadawałem się na ojca też było prawdą. Nie nadawałem się na nic, co było związane z tą funkcją.
Przez stres poczułem duszność, a chwile później coraz ciężej łapało mi się oddech. Najszybciej jak się dało skierowałem się w stronę schodów, jednak nie dałem rady dojść na sam szczyt i usiadłem w ich połowie.
- Alice - praktycznie wyszeptałem, jednak dziewczyna musiała mnie usłyszeć, albo to jak ciężko oddychałem. Słyszałem jej szybkie kroki, a już po chwili przyklękiwała obok mnie. - W torbie - mruknąłem. Kiedy blondynka odeszła przed moimi oczami zaczęły pojawiać się mroczki. Nie miałem pojęcia co działo się dalej, jednak obudziłem się już w szpitalu, a za oknem było już ciemno.
Alice siedziała na krzesełku obok, a jej głowa była ułożona na stojaczku utworzonym z dłoni. Podsypiała, jednak kaszel wydobywający się z moich ust ją rozbudził.
- W końcu - uśmiechnęła się smutno. Dalej miała na sobie te ciuchy co wcześniej, jednak narzuciła na siebie jedną z moich bluz. Jej oczy były mocno spuchnięte, a włosy roztrzepane.
- Podałabyś mi coś do picia? - wychrypiałem. Dziewczyna od razu sięgnęła po butelkę i wręczyła mi ją.
- Dzwonili z komisariatu. Ci ludzie, którzy też byli na placu zabrali Brin.
CZYTASZ
Doctor Styles | h.s.
Hayran KurguAlice przeżywa prawdziwy koszmar. Jeden wieczór sprawia, że nie ma ochoty kogokolwiek znać i traci zaufanie do wszystkich. Harry spróbuje jej pomóc. #101 w Fanfiction <3