rze Kolejno wszystko działo się w przerażająco szybkim tempie. Jednak wcale na to nie narzekałem.
W pośpiechu zbierałem najpotrzebniejsze rzeczy, co chwile sprawdzając, czy u dziewczyny wszystko w porządku. Z przeładowaną torbą na ramieniu i Alice na rękach biegłem do windy, żeby później czekać w trakcie długiego zjazdu na parking podziemny. Dziewczyna chciała iść sama, jednak ja chciałem jak najszybciej znaleźć się w szpitalu, aby mieć świadomość, że obie będą bezpieczne. Starałem się prowadzić w miarę bezpiecznie, przy okazji co moment zerkając na Alice, która ściskała co chwile materiał na fotelu. Próbowała posyłać uśmiechy w moją stronę, jednak jej oczy były przepełnione bólem.
W szpitalu od razu zaniosłem ją na swój oddział i poprosiłem o przygotowanie sali. Dyżur miał akurat Zayn, a za chwile miała pojawić się Caitlyn. Nie byłem najszczęśliwszy z powodu tej drugiej osoby, jednak miałem trochę większe problemy w tamtym momencie.
- Jesteś tu jako przyszły ojciec, pamiętasz? - zapytał Zayn, chwile po tym jak zbadał Alice.
- Co masz na myśli?
- To, że masz zakaz bycia lekarzem. Poradzę sobie bez Twoich cudownych rad - zaśmiał się lekko i spojrzał na moją prześliczną, nawet w tamtym momencie, dziewczynę.
- Ale później zapomnisz ten widok, Ok? - przypatrzyłem mu się trochę zawstydzony. Bądź co bądź, moim marzeniem nie było to, żeby mój kumpel oglądał z tamtej perspektywy moją kobietę.
- Zrobię co w mojej mocy, Styles - zaśmiał się i poklepał mnie po ramieniu. Podszedł do Alice i coś jej powiedział, a ja zadzwoniłem do Pani Dorothy i mojej mamy. Obie stwierdziły, że zaraz się pojawią w szpitalu,
Akcja porodowa trwała bardzo krótko. Byłem przyzwyczajony do kilkunastogodzinnych, a ta trwała tylko osiem godzin. Po tym czasie mogłem w końcu wsiąść w ramiona najsłodsze i moje dziecko.
Brinley ważyła trochę ponad trzy kilogramy i mierzyła czterdzieści pięć centymetrów. Kiedy złapałem ją w ramiona wydawała się najkruchszą istotką na świecie. W porównaniu do innych dzieci przy których porodzie zdarzało mi się przebywać, była najpiękniejsza i najbardziej urocza. Była cudowna.
Nie mogłem sobie wyobrazić, że gdybym poruszył dłonią o kilka milimetrów Brinley mogłoby teraz nie być. Była już całym moim światem i zapewne stałbym tam przez dłuższy czas, wpatrując się w nią z zachwytem, gdyby nie to, że Alice zerkała na mnie.
Moja dziewczyna wyglądała cudownie, mimo tego, że na jej skórze widniały kropelki potu, makijaż był trochę rozmazany, a włosy były w totalnym nieładzie. Brinley zdecydowanie odziedziczyła urodę po swojej mamie.
- Kocham Cię, Harry - uśmiechnęła się lekko i pogłaskała Brinley po główce. - I Ciebie też, bączku - wyszeptała, kiedy układałem dziewczynkę w jej ramionach. Ucałowała czółko małej i mocniej owinęła ją różowym kocykiem, w który była owinięta.
- A ja kocham Was obie - przyklęknąłem obok i złączyłem na chwile usta ze swoją dziewczyną i matką mojej córeczki. Zdecydowanie kochałem te dwie kobiety najmocniej na świecie.
Po godzinie obie już słodko spały - Brinley w łóżeczku tuż obok łóżka Alice. Brunetka leżała na boku, zwrócona w kierunku małej. Było po niej widać jak bardzo wykończona była, dlatego, aby nie przeszkadzać im we śnie, wyszedłem z sali. Przed drzwiami od razu powitała mnie cała moja rodzina - Mama, Ojczym i Gemma wraz ze swoim mężem i moją chrześniaczką. Po chwili w zasięgu mojego widzenia pojawiła się Pani Dorothy.
- I jak? Wszystko dobrze? Masz zdjęcie? - zarzucali mnie pytaniami. Wyjąłem telefon z kieszeni i pokazałem swoją świeżo ustawioną tapetę - Brinley, słodko śpiąca w białym kocyku. Wyglądała jak mały aniołek.
Moja mama rzuciła mi się na szyje, popłakując i coś szepcąc jednak ja nie zdążyłem tego rejestrować. Sam czułem łzy tlące się pod powiekami, dlatego mocno zamknąłem oczy i po prostu stałem, będąc już Ojcem.
CZYTASZ
Doctor Styles | h.s.
FanfictionAlice przeżywa prawdziwy koszmar. Jeden wieczór sprawia, że nie ma ochoty kogokolwiek znać i traci zaufanie do wszystkich. Harry spróbuje jej pomóc. #101 w Fanfiction <3