Dzień zakończył się spaniem na kanapie. Przynajmniej dla mnie. Alice chciała trochę samotności, dlatego dałem jej spać samej. już od piątej nad ranem chodziłem po mieszkaniu, żeby o siódmej wybrać się do sklepu. Nie wiem co mnie podkusiło, ale przy kasie poprosiłem o paczkę papierosów.
Jeszcze za czasów liceum zdarzało mi się popalać na imprezach jednak ta historia skończyła się na samym początków studiów. Dlatego też przy pierwszym zaciągnięciu zacząłem kasłać, co zwróciło uwagę starszej pani, która zareagowała pobłażliwym spojrzeniem.
W drodze do mieszkania, która trwała zaledwie dziesięć minut zdążyłem spalić trzy papierosy, przez co sam czułem jak bardzo śmierdzę. Miałem w planach od razu po powrocie zmyć to z siebie pod prysznicem, jednak w drzwiach przywitała mnie Alice.
- Paliłeś? - spojrzała na mnie zdziwiona. Ze skruchą przytaknąłem.
Zdziwiłem się, kiedy poczułem ramiona dziewczyny oplatające się wokół mnie. Myślałem, że będzie zła i za to, że nie usunąłem dziecka i za palenie. A ona tak po prostu oparła policzek o mój tors i wtuliła się jak w misia. Nie mogłem odpuścić okazji i objąłem ją równie mocno przy tym cmokając jej włosy.
- Śmierdzisz - powiedziała cicho powoli się odsuwając.
- Wiem - uśmiechnąłem się lekko. Dopiero teraz zauważyłem, że miała na sobie jedynie moją bluzę.
- Mógłbyś mnie podwieźć na siłownie? Dalej są tam moje rzeczy - naciągnęła rękawy i objęła się ramionami.
- Szybko się wykąpie i możemy jechać. Ubierz się - przechodząc obok szybko cmoknąłem jej włosy i udałem się do łazienki na bardzo szybki prysznic. Z nie do końca wysuszonymi włosami złapałem kluczki od auta i jedną z dłoni Alice.
- Harry?
- Tak? - odpowiedziałem, nie spuszczając wzroku z drogi. Wiozłem jednak swoje dwa skarby.
- Powiesz o tym naszym rodzicom? Ja... chyba nie dam rady - jej głos odrobine się podłamał więc złapałem jej dłoń w swoją i uniosłem na sekundę do swoich ust.
- Skoro powiedziałem już Tobie to i z nimi sobie poradzę, kochanie - uśmiechnąłem się szybko i w dalszym ciągu skupiłem na jeździe.
- Jest zdrowe, prawda? - zapytała po dłuższej chwili.
- Niczego nie znalazłem, a szukałem dokładnie. Masz w sobie zdrowe 138 gramowe dzieciątko, co do płci nie jestem jeszcze pewien.
Alice tylko trochę wymuszenie uśmiechnęła się w moją stronę po czym odwróciła w stronę szyby. Jak tylko zaparkowałem wysiadła i udała się w kierunku drzwi, przez co prawie musiałem za nią biec. Już chciałem to jakoś skomentować, kiedy zobaczyłem, że zaczepia ją jakiś mężczyzna.
Facet był dość wysoki, wysportowany, miał ciemniejsze włosy i ogólnie - był przystojny. Sam jako stuprocentowy hetero miałem ochotę się na niego rzucić. Na dodatek jego nogi opinały bardzo (nie)męskie obcisłe spodenki i miał na sobie koszulkę z logo siłowni przez co zrozumiałem,że jest jej pracownikiem.
Podszedłem bliżej dwójki, kiedy zobaczyłem jak mężczyzna przytula MOJĄ Alice. Odchrząknąłem przez co oboje zwrócili na mnie uwagę.
- Harry to Tom, to on wczoraj wezwał karetkę - Alice nie spuszczała nawet z niego wzroku, zapatrzona jak w obrazek, kiedy on bezczelnie to odwzajemniał. Miałem ochotę rzucić się na niego i połamać tą śliczną buźkę jednak opanowałem się.
- Przyszliśmy tylko po rzeczy Alice - przerwałem im dość donośnym głosem. Oboje spojrzeli na mnie jakby nie wiedząc o co mi chodzi po czym Tom zaprowadził nas do szafki, w której znajdowały się ciuchy i telefon dziewczyny. Szybko je zabrałem i ruszyłem do wyjścia.
Stałem chwile przy samochodzie czekając na swoją dziewczynę. Przez szklane drzwi widziałem, że dalej rozmawia z tym chłopaczkiem, ciągle wpatrując się w niego maślanymi oczkami. Owinąłem się mocniej kurtką, kiedy dostałem małego ataku kaszlu. Jedyne, czego było mi wtedy potrzeba to choroba. Odetchnąłem chłodnym powietrzem i schowałem się do auta, gdzie po chwili dołączyła do mnie Alice. Nie chciałem komentować jej zachowania. Nie czułem siły, aby to zrobić. Miałem wrażenie, że powoli tracę siłę z mięśni, coraz ciężej było mi złapać głęboki oddech. Zrzuciłem to na jakaś grypę i dojechałem pod mieszkanie Alice. Po drodze trochę się ożywiła, wyrzucała z siebie miliard słów na minutę, jednak ja nie byłem w stanie zanotować żadnego z nich.
Zakluczyłem za nami drzwi i oparłem się o ich powłokę czując nadchodzący atak kaszlu. Przymknąłem powieki i lekko się zgiąłem pod siłą kasłania. Miałem wrażenie, że zaraz zwymiotuje z podrażnienia gardła.
- Harry, wszystko okej? - Alice przyklękła przede mną i złapała moje ramiona. Przyglądała mi się z troską, a ja nie byłem w stanie nawet jej odpowiedzieć.
Nie byłem w stanie złapać kolejnego oddechu.
Kolejny rozdział po 10 gwiazdkach ⭐️
CZYTASZ
Doctor Styles | h.s.
Fiksi PenggemarAlice przeżywa prawdziwy koszmar. Jeden wieczór sprawia, że nie ma ochoty kogokolwiek znać i traci zaufanie do wszystkich. Harry spróbuje jej pomóc. #101 w Fanfiction <3