Tamtego dnia nie odezwaliśmy się do siebie ani razu. Alice cały czas siedziała skulona na kanapie płacząc, do momentu w którym wycieńczona usnęła. Ja skończyłem nerwowo spacerując po mieszkaniu, aż w końcu zdecydowałem się pójść pobiegać. W mojej głowie znajdowało się zdecydowanie za dużo myśli. Niestety, głównie łączyły się ze złymi emocjami.
Nie miałem pojęcia co powinienem zrobić. Nie byłem gotowy na dziecko i to było pewne. Ale czy kiedykolwiek można być na to gotowym? Pracowałem po dwanaście godzin, czasami dłużej, miałem kredyt, nie byłem do końca ustawiony w związku. Oczywiście kochałem Alice jak nikogo innego wcześniej i nie zapowiadało się, żeby to miało się kiedykolwiek zmienić, jednak brak ślubu i dość krótki staż związku... Wiedziałem, że moja matka nie ucieszyłaby się z niespodzianki w postaci kolejnego pozaślubnego dziecka w jej rodzinie. Sam nie miałem nawet w mieszkaniu miejsca ma pokój dla dziecka, jedynie, że przerobić gabinet, co nie do końca mi się uśmiechało.
Najgorsze jednak było to, że Alice nie była na to gotowa psychicznie. To co przeżyła pozostawiło na niej znak i czasami było to widać. Bała się ludzi, starała się ich unikać. Czasami miewała aż napady lęku, co nie mogłoby wróżyć niczego dobrego kiedy, na przykład byłaby sama z dzieckiem. Nie chodzi o to, że miałaby być złą matką, po prostu martwiłem się.
Padnięty, zarówno fizycznie jak i psychicznie, wróciłem do mieszkania. Było już grubo po drugiej w nocy, a Alice dalej spała skulona na kanapie. Najdelikatniej jak się dało złapałem ją w ramiona i zaniosłem do łóżka. Dziewczyna tylko przekręciła się na bok i dalej zasnęła, a ja postanowiłem do niej dołączyć po krótkim prysznicu.
Miałem koszmar, po raz pierwszy od kilku lat. Sen był powiązany z Alice, dzieckiem. Nie pamiętałem go zbytnio po przebudzeniu, jednak doprowadził on do gwałtownej pobudki. Byłem zlany potem, a mimo to trzęsłem się.
- Co Ci się śniło, Harry? Krzyczałeś - usłyszałem tylko cichy głos Alice, a później zapaliła lampkę przy łóżku. Wtuliłem się mocno w jej ciało, a jej ramiona szczelnie mnie otuliły.
- Kocham Cię, Alice, cholernie mocno.
- Ja Ciebie też kocham - ucałowała moje włosy co było w sumie urocze. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał kilka minut po szóstej.
- Pojedziesz ze mną do szpitala? Chciałbym zrobić Ci kilka badań, żeby wszystko wiedzieć - pogłaskałem ją lekko po kręgosłupie i zajrzałem w jej oczy. Tylko przytaknęła po czym oboje wstaliśmy. Ubrałem się w czarną koszulkę i spodnie w tym samym kolorze, a Alice wciągnęła na siebie granatową sukienkę, którą kiedyś u mnie zostawiła. Później zaczęliśmy wspólnie robić śniadanie, jednak w pewnym momencie Alice przerwała.
- Przeprowadzałeś kiedyś aborcje? - zapytała cicho. Było mi wstyd się przyznać, jednak na początku mojej kariery zrobiłem to. Wtedy jeszcze zależało mi tylko na pieniądzach, a pacjentka oferowała ich dość sporo. Jednak później miałem wyrzuty sumienia przez kilka tygodni, co spowodowało, że już więcej tego nie zrobiłem. Wyjaśniłem to Alice, a ona wtedy sprawiła, że mnie zamurowało.
- Zrobiłbyś to dla mnie jeszcze raz?
CZYTASZ
Doctor Styles | h.s.
FanfictionAlice przeżywa prawdziwy koszmar. Jeden wieczór sprawia, że nie ma ochoty kogokolwiek znać i traci zaufanie do wszystkich. Harry spróbuje jej pomóc. #101 w Fanfiction <3