20. Wynoś się stąd

314 28 0
                                    

Igor:
Wysiadłem z samolotu na Okręciu i nie bardzo wiedziałem co mam teraz ze sobą zrobić. Nie wiedziałem gdzie szukać Adriana czy choćby Dawida. Minęło 5 lat, mogli się w tym czasie 10 razy przeprowadzić. Postanowiłem na początek pojechać do swojego mieszkania. Nigdy go nie sprzedałem, właściwie nie wiem dlaczego, w końcu nie planowałem tu wracać. Gdy dojechałem na miejsce spodziewałem się tony kurzu, przeżyłem więc spory szok kiedy okazałało się, że mieszkanie wygląda jakby nikogo nie było tu co najwyżej tydzień. Adrian musiał tu sprzątać, tylko on miał klucze. Zdałem sobie sprawę, że on wciąż wierzył, że ja tu kiedyś wróce. Po raz kolejny uzmysłowiłem sobie jakim jestem idiotą. On miał tylko mnie, a ja go zostawiłem praktycznie bez słowa. Naprawdę sądziłem, że te kilka słów napisanych naprędce załatwi sprawę?
Nie zwlekając dłużej napisałem do Gruchy z informacją, że jestem w Piastowie. Nie czekałem długo na odpowiedź

Od Grucha:
Za 15 min na boisku.

Mimo, że miejsce naszego spotkania znajdowało się praktycznie pod samym blokiem postanowiłem już wyjść. Gdy tak siedziałem na naszej starej ławce czekając na chyba już byłego przyjaciela zastanawiałem się co by było gdybym wtedy postąpił inaczej. Czy byłbym teraz szczęśliwszym człowiekiem? Moje rozmyślania przerwało nadejście Dawida.

- Część- rzucił obojętnie

- Cześć dobrze Cię widzieć- odpowiedziałem

- Nie wysilaj się na uprzejmości- jego obojętność mnie bolała, wolałbym żeby na mnie nawrzeszczał

- Stary ja nie wiem co mam Ci powiedzieć, nigdy nie chciałem Cię skrzwdzić- powiedziałem spuszcząjąc głowę

- Daruj sobie Igor i nie mów nic, nie przyszedłem tu słuchać Twoich tłumaczeń. Wykreśliłem Cię ze swojego życia już dawno i niech tak zostanie. Nie odzywałbym się do Ciebie gdybym nie musiał, ale ja nie potrafię pomóc Adrianowi.

- Co z nim- zapytałem. W głębi duszy cieszyłem się na zmianę tematu.

- Jest źle. Dwa tygodnie temu miał wypadek samochodowy, jest sparaliżowany od pasa w dół. Jakby tego było mało to dziewczyna z którą planował ślub odkąd dowiedziała się o jego kalectwie nie pojawiła się w szpitalu. Kompletnie się załamał, z nikim nie rozmawia. Całymi dniami płacze, albo gapi się w sufit. Chcieliśmy dać mu czas, ale wczoraj pierwsze co zrobił po wyjściu ze szpitala to przedawkował. Nie wiem czy specjalnie, czy był to wypadek, ale wiem jedno, on potrzebuje pomocy, a ani ja ani Kacper nie potrafimy do niego dotrzeć. Może tobie się uda

- Boże- byłem przerażony tym co usłyszałem. Po wczorajszej wiadomości spodziewałem się, że jest źle, ale nie sądziłem że aż tak- zrobię wszystko, aby mu pomóc, ale nie odzywałem się do niego 5 lat nie sądzę że będzie chciał mnie widzieć

- Nie licz na to, że rzuci Ci się w ramiona, ale wiem że on wciąż czeka na Twój powrót- powiedział to z czego i ja dzisiaj zdałem sobie sprawe- jeżeli ktoś jest w stanie do niego dotrzeć to mimo wszystko jesteś to właśnie Ty. Na pewno łatwo nie będzie, ale jeśli zostało coś jeszcze ze starego Bugajczyka, to wiem że nie odpuścisz.

- Gdzie on teraz jest?- zapytałem

- Po przedawkowaniu wrócił do szpitala miejskiego w Warszawie. Sala 103- odpowiedział.

- Jadę tam. Dzięki że dałeś mi znać- powiedziałem podnosząc się z ławki.

- Nie dziękuj, nie zrobiłem tego dla Ciebie- usłyszałem jeszcze

Adrian:
Od rana Kacper siedzi u mnie bez przerwy. Zaczynam się już zastanawiać czy nie przykleili go do tego krzesła. Wbrew temu co wszyscy sądzą nie chciałem się zabić, a może jednak chciałem? W końcu nie mam już po co żyć, ale w momencie wstrzykiwania sobie narkotyku nie myślałem o śmierci, chciałem po prostu chociaż na chwilę o wszystkim zapomnieć.

Usłyszałem pukanie do drzwi, oho przyszła druga zmiana- pomyślałem. Teraz zamiast Kacpra do krzesła przyklei się Dawid. Postanowiłem nie otwierać oczu, niech myślą, że śpię. Wtedy przynajmniej nie widzę tych ich współczujących spojrzeń. Że też im się nie znudzi, to przesiadywanie ze mną, przecież i tak się do nich nie odzywam. Mogliby odpuścić i zająć się swoim życiem.

Zdziwiła mnie cisza panująca w sali. Odkąd Dawid wszedł nie padło ani jedno słowo. Zdziwiony postanowiłem jednak otworzyć oczy. Nie było tutaj Kacpra, nie było też Dawida. Nie dowierzałem własnym oczom, gdy zobaczyłem osobę która się u mnie pojawiła. Igor, pieprzony Igor Bugajczyk we własnej osobie. Nie wiedziałem czy faktycznie tu jest, czy może mam jeszcze halucynacje po narkotyku.

- Adi- wyszeptał, w jego oczach widziałem łzy

- Czego tu kurwa szukasz?- zapytałem ostro.

- Przepraszam, że się nie odzywałem ja...

- W dupie mam Twoje przeprosiny, wynoś się stąd- wykrzyknąłem

Bez słowa opuścił salę.

Reto / Przyjaźń cenniejsza niż złotoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz