37. Nigdy na to nie pozwolę

297 22 2
                                    

Następnego dnia
Kacper:
Z Igorem jest naprawdę źle, powinienem teraz przy nim siedzieć, ale nie chce zostawiać Oliwii samej w szpitalu. Z nią co prawda na szczęście wszystko w porządku, ale widziała jak jej ojca strażacy wyciągają nieprzytomnego z płomieni. To był traumatyczny widok nawet dla mnie, a co dopiero dla małego dziecka. Czemu ten los tak okropnie doświadcza tą kruszynkę. Co ona komu zrobiła? Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Gdy zobaczyłem, kto wchodzi do sali Oliwii nie mogłem uwierzyć własnym oczom

- Co Państwo tu robią- zapytałem

- Policja do nas dzwoniła, Igor już praktycznie nie żyje, matka dziecka jest poszukiwana, jesteśmy jedyną rodziną Oliwii- uzyskałem odpowiedź

- Igor żyje i chciałbym, żeby nie chowała go Pani za życia- oburzyłem się

- Bez znaczenia, tak czy siak nie jest teraz zdolny do opieki nad dzieckiem- tym razem odezwał się mężczyzna

- Co w związku z tym?- zapytałem zaniepokojony

- Jako jedyna rodzina Oliwii przejmujemy nad nią opiekę- dostałem odpowiedź, której nie chciałem usłyszeć

- Chyba Państwo zwariowali, Igor nigdy w życiu by się na to nie zgodził- powiedziałem stanowczo

- Gdybyś nie zauważył to Igor w tej chwili nie bardzo ma na cokolwiek wpływ- mężczyzna uśmiechnął się do mnie cynicznie- poza tym jeżeli my się nią nie zajmiemy, to trafi do domu dziecka

- Nawet dom dziecka byłby lepszy, niż mieszkanie u państwa, ale na pewno jest jakieś inne rozwiązanie- powiedziałem pewnie

- Tak może Ty się nią zajmiesz co? Jak myślisz po czyjej stronie stanie sąd, jeśli będzie miał do wyboru przyznanie dziecka szanowanej rodzinie lub obcemu facetowi? Podobno jesteś inteligentny, więc na pewno znasz odpowiedź- znowu ten cyniczny uśmiech

Za nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć już ich nie było, ale właściwie co miałbym mówić. Doskonale wiedziałem, że mają cholerną rację.

Adrian:
Gdy tylko wysiadłem z samolotu zadzwoniłem do Kacpra z pytaniem gdzie jest. Kiedy dowiedziałem się, że w szpitalu dziecięcym natychmiast się tam udałem.

Zastałem przyjaciela na korytarzu. Był tak zamyślony, że nawet mnie nie zauważył

- Cześć Kacper- odezwałem się podchodząc do niego

- Cześć stary. Dobrze Cię widzieć. Widzę, że coraz lepiej chodzisz, na rozprawie jeszcze byłeś o kulach. Gratuluje- uśmiechnął się

- Dzięki, ale nie przyszedłem tu rozmawiać o moich zdrowotnych postępach. Mów co się stało- powiedziałem

- Tak jak Ci mówiłem przez telefon dom Igora prawie doszczętnie spłonął. Straż nie ma wątpliwości to było podpalenie- powiedział

- Anka?- to było pierwsze co mi przyszło do głowy

- Nie wiem, policja nie złapała sprawcy- wzruszył ramionami

- Dobra nie ważne, to ma teraz najmniejsze znaczenie. Co z Oliwią i Igorem?- zapytałem

- Z Oliwią fizycznie jest w porządku. Ma lekko popażone nogi, ale to nic poważnego. Gorzej psychicznie. Widziała jak wyciągają nieprzytomnego Igora. Cały czas płacze i pyta o ojca. Już nie wiem jak mam ją oszukiwać- z każdym wypowiadanym zdaniem był coraz bardziej przygnębiony

- Co z nim?- zapytałem ponownie

- Jest źle Adrian. Jeśli wkrótce nie zacznie oddychać samodzielnie lekarze uznają śmierć mózgu i odłączą go od aparatury- w jego oczach zobaczyłem łzy

- Nie mogą tego zrobić- powiedziałem oburzony

- Niestety obawiam się, że mogą- wydusił z siebie

- To szpital dziecięcy, więc gdzie on jest?- zadałem kolejne pytanie

- W szpitalu specjalistycznym, na Mickiewicza

- Dobra jadę tam, Ty zostań z Oliwią. Potem do niej przyjade- powiedziałem już kierując się do wyjścia

- Adrian zaczekaj- usłyszałem- mamy jeszcze jeden problem

- Wszystko inne może zaczekać, teraz najważniejszy jest Igor

- Obawiam się, że to nie może- powiedział

- Dobra mów- powiedziałem ponownie stając obok niego

- Policja zawiadomiła rodziców Igora- usłyszałem

- Co? Po co?- zapytałem zdziwiony

- Nikt nie wie gdzie jest Anka, Igor jest nieprzytomny, więc jego rodzice są jedyną osiągalną rodziną Oliwii

- I co niech zgadne, jak zwykle mieli wszystko gdzieś?- bardziej stwierdziłem niż zapytałem

- Gorzej, znacznie gorzej- powiedział cicho

- Czyli?- zapytałem

- Stwierdzili, że przejmą opiekę nad Oliwią

Gdy to usłyszałem zagotowało się we mnie

- Nigdy na to nie pozwolę- powiedziałem wściekle

- Stary też mi się to nie podoba, ale nie bardzo mamy coś do gadania. Nie zapominaj, że Igor nigdy nie zgłosił znęcania się. Wszyscy mają ich za porządną rodzinę. Każdy uzna że z nimi teraz będzie Oliwii najlepiej

- Nigdy nie dopuszczę, żeby ojciec Igora chociaż na pięć minut zbliżył się do Oliwii. Nigdy rozumiesz- krzyknąłem

Nie potrzebnie się na niego wydzieram, w końcu to nie jego wina, ale nerwy mi puściły

- Adrian nie możemy nic zrobić

- Powtarzam jeszcze raz nie dopuszczę do tego. Za wszelką cenę, jeżeli będzie trzeba to zabiorę ją i wyjadę na drugi koniec Polski i naprawdę mam gdzieś, że policja uzna to za porwanie- powiedziałem pewnie- jadę do Igora. Przyjadę wieczorem, zadzwoń gdyby znowu się tu pojawili.

Reto / Przyjaźń cenniejsza niż złotoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz