21. Zdobędę te pieniądze

333 26 0
                                    

Igor:
Gdy zamknąłem za sobą drzwi od sali przyjaciela osunąłem się po ścianie i zacząłem płakać. Jego widok mnie przeraził, był blady, wychudzony, a jego oczy były przeraźliwie smutne. Ostatni raz widziałem go takiego po śmierci jego rodziców. Tyle że wtedy byłem przy nim od samego początku, a teraz zostawiłem go z tą tragedią samego. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Postanowiłem pójść pogadać z jego lekarzem.

- Dzień dobry. Chciałbym rozmawiać z lekarzem prowadzącym Adriana Borowskiego- powiedziałem gdy tylko znalazłem się w gabinecie lekarskim

- To ja, w czym mogę pomóc- zapytał dość młody mężczyzna

- Chciałbym się dowiedzieć jaki jest jego stan

- Kim jest Pan dla pacjenta?- padło standardowe pytanie

- Bratem- odpowiedziałem pewnie.

Tak, wciąż uważałem Adriana za brata, choć on pewnie myślał inaczej

- To dziwne- dobiegł mnie głos lekarza- jego przyjaciele i dziewczyna mówili, że on nie ma żadnej rodziny.

- To skomplikowane doktorze. Ja wyjechałem kilka lat temu nie mieliśmy ze sobą żadnego kontaktu. Jego przyjaciele nie sądzili pewnie, że przyjadę. Może Pan sprawdzić, w komputerze w jego karcie zdrowia powinienem  być wpisany jako osoba do kontaktu- sporo ryzykowałem tym stwierdzeniem. Faktycznie kiedyś po moim pobycie w szpitalu wypełniliśmy coś takiego tak na wszelki wypadek, ale kiedy zniknąłem mógł mnie wykreślić. W końcu gdybym tam był, to pewnie szpital skontaktowałby się ze mną zaraz po wypadku.

- W porządku- usłyszałem jednak. Jak dobrze, że ten lekarz nie był zbyt wielkim formalistą- Ilość narkotyków jaką zażył uszkodziła lekko wątrobę. Poradzimy sobie z tym jednak, to co mnie martwi to jego stan psychiczny. To ja przyjmowałem go po wypadku, odkąd uświadomił sobie, że nie może ruszać nogami nie odezwał się ani słowem, ani do personelu, ani do przyjaciół. To niepokojące, gdyby krzyczał, wrzeszczał, nawet był agresywny byłoby to zrozumiałe.

- Do mnie się odezwał- powiedziałem zdziwiony

- Jak to- zapytał

- Wprawdzie tylko po to aby wywalić mnie z sali, ale jednak

- To już coś. Do tej pory miało się wrażenie, że on nie zdaje sobie sprawy z obecności innej osoby w sali. Był kompletnie bierny.

- Doktorze czy jest jakaś szansa, że on jeszcze kiedyś będzie chodził- zapytałem z nadzieją

- Musiałby przejść długa i skomplikowana operacje. Niestety w Polsce żaden lekarz się tego nie podejmie. Musiałby pojechać do jakiejś specjalistycznej kliniki za granicą- usłyszałem odpowiedź, która mnie ucieszyła

- Czy mógłby mi Pan polecić jakąś? Najlepiej w Wielkiej Brytanii.

- Oczywiście, mogę zaraz sporządzić listę. Musi mieć Pan jednak świadomość, że za taką operację trzeba będzie zapłacić i nie są to małe koszty

- O jakich sumach mówimy?- zapytałem chociaż nie miało to znaczenia. Jaka by to kwota nie była wiedziałem że zdobędę te pieniądze, za wszelką cenę

- Sama operacja to koszt około 200 tysięcy. Do tego trzeba doliczyć koszta pobytu w szpitalu i późniejszą rehabilitację. To nie są oczywiście dokładne wyliczenia, ale spodziewałbym się kosztów w wysokości 300 może nawet 350 tysięcy. Musi Pan też wiedzieć, że nie ma żadnej gwarancji. Nikt panu nie zagwarantuje, że po operacji pana brat stanie na nogi

- Rozumiem- powiedziałem- mimo wszystko jeśli jest szansa to trzeba spróbować. Dziękuję doktorze, pójdę do niego.

Gdy znalazłem się na korytarzu postanowiłem zadzwonić do Anki

- Halo- usłyszałem

- Cześć, daj mi małą do telefonu- powiedziałem bez wstępów

- No proszę tatuś sobie przypomniał, że ma córkę. Trzeba było nie wyjeżdżać, to mógłbyś z nią rozmawiać do woli- gdy to usłyszałem wezbrała we mnie wściekłość.

- Nie wkurwiaj mnie. Dobrze wiesz, że musiałem wyjechać, daj mi ją- syknąłem

- Zapomnij, skoro jakiś idiota jest dla ciebie ważniejszy od córki to z nią nie porozmawiasz- rozłączyła się zanim zdąrzyłym cokolwiek odpowiedzieć.

No co za.... . Miałem ochotę coś rozwalić, opanowałem się jednak zdając sobie sprawę gdzie się znajduje. Wyszedłem na zewnątrz i odpaliłem papierosa. Nie mogłem w takim stanie iść do Adriana.
Jak ja mogłem kiedyś kochać taka sukę, już nawet nie chodziło o to, że nie dała mi pogadać z córką. Bałem się, że nagada małej jakichś głupot o mnie. Teraz gdy nie było mnie na miejscu mogła jej wmówić wszystko. Łącznie z tym, że tata wyjechał bo jej nie kocha. Teraz żałowałem, że nie zabrałem Oliwki ze sobą do Warszawy, nie miałbym jednak co z nią tutaj zrobić. Zgasiłem papierosa, nie mogłem teraz o tym myśleć. Wróciłem do szpitala, pod salą Adriana zastałem Kacpra. Nie bardzo wiedziałem jak mam się zachować. Gdy wcześniej mnie zobaczył, bez słowa wyszedł.

- Cześć- powiedziałem niepewnie

- Cześć- odpowiedział, dobre i tyle.

Patrzyliśmy przez chwilę na siebie bez słowa.

- Powiesz coś wreszcie?- zapytał w końcu

- Nie wiem co mam Ci powiedzieć- spuściłem głowę

- Wiecznie wygadany Bugajczyk nie wie co ma powiedzieć, koniec świata- zakpił- zjebałeś Igor- dodał po chwili

- Wiem, przepraszam- powiedziałem cicho

- Mnie?- roześmiał się- Mnie akurat nie masz za co przepraszać. Mi nie zrobiłeś nic złego. Nie odzywałaś się owszem, ale to ja nie chciałem Cię znać. Igor nawet nie skomentuję tego co zrobiłeś Dawidowi, zachowałeś się jak skończony skurwysyn, a nie przyjaciel, ale to jeszcze jestem w stanie jakoś ogarnąć. Zakochałeś się ok powiedzmy, że rozumiem. Ale to co zrobiłeś Adrianowi to się w głowie nie mieści. Jak mogłeś go tak zostawić? Masz pojęcie ile Cię szukał, ile nocy przez Ciebie przepłakał? On nie miał nikogo, tylko Ciebie a Ty go zostawiłeś. Ale co Cię to obchodzi prawda? Przecież dla cholernego Bugajczyka liczy się tylko on sam.

Nic się nie odezwałem, bo co niby miałem powiedzieć. Miał rację, miał cholerną rację. Po chwili już go nie było, a ja wszedłem do sali. Zastałem bruneta tak jak poprzednio leżącego na łóżku z zamkniętymi oczami. Wiedziałem jednak, że nie spał.

Reto / Przyjaźń cenniejsza niż złotoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz