*Sprawdź, czy przeczytałeś/ aś poprzedni rozdział*
Nie musiałem długo czekać. Yeol szybko pozbył się naszych bokserek i zaczął szukać czegoś w szufladzie. Nie minęło dziesięć sekund i wyjął z niej paczkę prezerwatyw.
- Lubrukant? - Zapytałem, patrząc na niego uważnie.
- Pod poduszką. - Poinstruował mnie.
Szybko po niego sięgnąłem i otworzyłem wieczko. Yeol skorzystał i nasmarował cztery palce żelem.
Kurwa, sadysta. Niech sam sobie to w tyłek wsadzi.
- Mogę? - Skinąłem mu głową i rozłożyłem szeroko uda.
Złapał mnie za kolano i bez ostrzeżenie zanurzył paluszki w mojej dziurce. Wszystkie cztery.
- Kurwa. - Zawyłem. - Boli.
- Przepraszam. - Mruknął, wyciągając jeden palec. - Już nie będę.
- Nadal boli. - Powiedziałem łamiącym się głosem.
- Przepraszam. - Cmoknął mnie w usta, zaczynając się poruszać.
Bolało jak cholera. Naprawdę.
Ale przynajmniej wiem, że sado-maso nie jest dla mnie. Chyba, że delikatne podduszanie i zabawki. Jakieś korki, czy inne kajdanki.
- Boli? - Yeol spojrzał na mnie uważnie.
Nadal nie przestawał ruszać palcami w moim wnętrzu.
- Nie. - Pokręciłem przecząco głową. - Już nie.
Bo nie bolało. Było mi troszkę źle, ale mięśnie zaczęły się powoli rozluźniać.
Yeol jeszcze mocniej naparł w moją dziurkę. Czułem go blisko mojego magicznego punktu.
- Tam, Yeol. Tam. - Nakierowałem jego rękę. - Mocniej.
Posłuchał mnie i napierał na nimi mocniej. Precyzyjnie uderzał w moją prostatę. Byłem naprawdę blisko.
- Yeol, szybciej. - Błagałem, chcąc osiągnąć spełnienie. - Tatusiu, proszę.
- Nie. - Ze złośliwym uśmieszkiem wyjął z mojej dziurki palce i sięgnął po lubrykant.
Jęknąłem zawiedziony. Naprawdę zawiedziony.
- Kicia, nie denerwuj się. - Yeol spojrzał mi w oczy. - Zaraz dojdziesz, okej?
Niepewnie skinąłem głową.
Patrzyłem jak zakłada prezerwatywę i nawilża penisa żelem. Spojrzeniem błagałem go, aby już we mnie wszedł.
Jednak Yeol miał inne plany. Podniósł moje nogi i przysuwając się do mnie, ułożył je na swoich ramionach. Nachylił się nade mną i jednym gwałtownym ruchem wypełnił moje ciało.
- Kurwa. - Syknąłem, czując łzy na policzkach. - Kurwa.
Przegryzłem wargę, a chłopak starł kciukiem moje łzy.
- Rozluźnij się. - Rozkazał.
Skinąłem głową i patrzyłem wprost w jego oczy. Gdybym był romantyczny zauważyłbym w nich miłość i te sprawy. Ale ja widziałem w nich jedynie czyste pożądanie. I to, co Yeol chciałby ze mną zrobić. Na co oczywiście mu pozwolę.
- Mogę?
- T-Tak. - Potaknąłem nieśmiało.
Zaczął się poruszać. Z początku wolno, aby mnie nie skrzywdzić. Ale z każdą kolejną sekundą coraz szybciej i szybciej.
- Yeol. - Jęczałem. - Kochanie.
- Tak, kicia. Tak. - Ruszał się jeszcze szybciej.
Idealnie trafiał w mój czuły punkt. Dlatego nie przejmując się tym, że w domu są jego rodzice jęczałem i wykrzykiwałem jego imię. On sapał jakim to ja jestem dobrym kociakiem i jaką to mam ciasną dziurkę.
- Yeol, ja...
- Tak, kicia. - Sapnął. - Ja też.
Nie minęła chwila, a trysnąłem na nasze brzuchy. Chłopak uśmiechnął się i kontynuował pchnięcia.
Po chwili głośno jęknął, a ja poczułem ciepło jego nasienia w swoim ciele.
- Kocham cię. - Mruknął łącząc masze usta. - Kocham, kicia.
- Ja ciebie też, tatusiu. - Pozwoliłem oczyścić mu mój brzuch.
- Ale teraz spać, kicia. - Ostatni raz klepnął mnie w pośladki i mocno przytulił. - Dobranoc.
- Branoc. - Zamknąłem oczy. - Tatusiu.
CZYTASZ
MASZ CHŁOPAKA?! 4: MAMA, TO MIŁOŚĆ?! chanbaek; hunhan
أدب الهواةBaek: Mam randkę! lulu: Wy zawsze chodzicie na randki. Baek: Ale dziś mija pół roku odkąd jesteśmy razem! lulu: Czekaj, czekaj... Dziś jest szósty listopad?! Baek: Tak? lulu: O kurwa! Baek: Co? lulu: Moja mama ma urodziny! Baek:... Ty masz t...