*Pov Maggie*
- A mogę do niego na chwilę wejść? - zapytałam patrząc przez szybę, za którą na szpitalnym łóżku leżał mój brat.
Wyglądał strasznie. Jego twarz była cała w niewielkich ranach i sińcach. Na nosie i ustach była maseczka, dzięki której Mikey oddycha. Do jego odkrytej klatki piersiowej były poprzyczepiane jakieś kabelki, które prowadziły do monitora. Ręka szczelnie zaklejona gipsem. Jego oczy były zamknięte, a powieki sine i opuchnięte.
- Przykro mi, ale dopóki chłopak się nie obudzi, nie ma szans...- westchnął.
- Rozumiem. - powiedziałam i w tym samym czasie monitor, do którego przypięty jest mój brat zaczął głośno pikać. Lekarz szybko wbiegł do sali.
*Pov Martinus*
- Wiesz, że podobno przystojniak, którego ostatnio na boisku widziałyśmy jak on miał...? O już wiem, Michael Scott wylądował w szpitalu. - usłyszałem przypadkiem urywek rozmowy jakiś dziewczyn przechodząc przez korytarz.
- A to przypadkiem nie jest brat tej nowej?- zapytała druga.
- Nie wiem, ale możliwe. Są do siebie nawet trochę podobni.
- Wiecie chłopaki, muszę już iść. - rzuciłem tylko i bez wyjaśnienia odszedłem.
- Ej młody, co jest?- zapytał Marcus podbiegając do mnie.
- Nie słyszałeś? Mike jest w szpitalu.
- Co w związku z tym? Nie mamy chyba na to wpływu.
- Pewnie jego siostra tam jest...
-Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że...
-Po prostu chodźmy! - warknąłem wymijając go.
Nie odzywając się już do siebie więcej wybiegliśmy ze szkoły i ruszyliśmy w stronę szpitala, do którego szybko dotarliśmy.
- Dzień dobry, chcielibyśmy wiedzieć gdzie leży Michael Scott. - powiedziałem do recepcjonistki równo z bratem, gdy weszliśmy do szpitala.
- Sala numer 185, trzecie piętro. - odpowiedziała szukając jego nazwiska w zeszycie.
Gdy weszliśmy na korytarz zobaczyłem Maggie. Brunetka rozmawiała z lekarzem. Mimo, że stałem daleko widziałem w jej oczach łzy. Gdy lekarz miał odchodzić, po korytarzu rozległ się okropny hałas. Nie trzeba było długo czekać by, do sali Michaela zaczęli wbiegać lekarze i pielęgniarki. Nie wiem co się tam działało, ale czułem narastający niepokój.
Spojrzałem na Maggie. Jej kolana zgineły się, przez co dziewczyna wynadowała na podłodze. Podniosła ręce do twarzy i przyłożyła do oczu otwarte dłonie. Zacząłem iść w jej stronę.
Nic nie mówiąc pociągnąłem ją za ramię. Maggie zaczęła się szarpać i krzyczeć, jednak ja byłem silniejszy. Uniosłem ją i usiadłem z nią na krześle mocno do siebie przyciskając. Dziewczyna momentalnie się we mnie wtuliła.
- Ciiiii.....spokojnie....- szeptałem Maggie do ucha gładząc jej włosy.
*Pov Maggie*
Spojrzałam na nieznajomego. Okazał się nim być kolega mojego brata, przystojniak z boiska. Martinus Gunnarsen.
- Już w porządku?- zapytał patrząc mi w oczy.
- Nic nie jest wporządku...- westchnęłam, na co chłopak jeszcze mocniej mnie przytulił. Czułam się bespiecznie.
- Pnienko Scott, z Pani bratem jest już wszystko dobrze! Musieliśmy go reanimować, ale wszystko wróciło do normy. - z sali Michaela wyszedł lekarz. - Mike jest bardzo silny, przejdzie przez to.
- Mam nadzieję. - uśmiechnęłam się słabo, a lekarz odszedł.
- Maggie, wiesz może co się stało?- zapytał drugi chłopak, którego wcześniej nie zauważyłam.
- Nie. - odpowiedziałam krótko wstałam z kolan Martinsa i podeszłam z powrotem do wielkiej szyby.
- Jestem Martins. - powiedział jeden z nich stojąc za mną. - A to jest mój brat Marcus. Przyjaźnimy się z twoim bratem.
- Tak, wiem. - i znów krótka odpowiedź z mojej. Martinus westchnął i również spojrzał za szybę.
- Zobaczysz, wyjdzie w tego. - tym razem głos zabrał Marcus.
- Wyjdzie z tego...- powtórzyłam z nadzieją.
|||||||&&&&&&&&&&||||||||
Rozdziały pojawiać będą się nieregularnie.
Ile ich bazie nie wiem.
Nie będą przekraczać 600 słów, ale raczej będą miały około 400-500.
W trakcie książki mogą pojawić się wulgaryzmy.
I to chyba wszystko...
CZYTASZ
Why us? - Martinus Gunnarsen
Fanfiction-Widzę, że na mnie lecisz! - zaśmiał się, gdy na niego wpadłam. -Tak, już od dawna...-odpowiedziałam również się śmiejąc. Data powstania książki: 09.11.2018r. Data zakończenia książki: 24.11.2019r.