*Pov Maggie*
Wbiegłam w jego ramoina ciesząc się, że znów mogę zobaczyć jego piękny uśmiech i usłyszeć cudowny jeszcze nieco chłopiency głos. Chłopak pocałował czubek mojej głowy i mocno obiął mnie w pasie swoimi silnymi ramionami. Uśmiechnąłem się na samą myśl, że osoba, do której się teraz tulę to mój chłopak.
-Idziemy?- zapytał odrywając głowę od mojego ramienia.
-Oczywiście!-zaśmiałam się. Tinus jedną ręką złapał moją dłoń i splutł nasze palce, drugą natoniast chwycił za swoją sportową torbę, która do tej pory leżała na bruku obok nas i przerzucił ją sobie przez ramię.
Ruszyliśmy w stronę boiska, na którym za trzydzieści minut odbędzie się mecz piłkarski, w którym udział biorą moi przyjaciele i brat. Odprowadziłam Martinusa do szatni, a sama poszłam na trybuny.
Po chwili na boisko wybiegły cheerlader'ki, a za nimi dwie drużyny chłopców. Pierwsze dwadzieścia minut były mega nudne, dopłuki piłki nie przejął Nate. Hoody podał do mojego brata i...
...i kurwa spalony.
Następna akcja należała do Max'a. Tym razem się udało. Wynik jest 1:0.
No i przerwa. Zawodnicy zeszli z boiska zciągając z siebie koszulki, a ja zbiegłam szybko z trybun i wbiegłam na korytarz gdzie wpadłam na Martinusa.
-Widzę, że na mnie lecisz! - zaśmiał się.
-Tak, już od dawna...- zaśmiałam się, a chłopak obiął mnie ramieniem.
-No przecież wiem!- uśmiechnął się zadziornie. W tym samym czasie skończyła się przerwa.
- Po meczu będę na ciebie czekać przed boiskiem. - poinformowałam go. Tinus kiwnął głową na znak, że rozumie i cmoknął moje usta.
Druga połowa meczu zaczęła się bardziej zacięcie. Coraz częściej to nasza drużyna miała piłkę w nogach.
Aktualnie ma ją Martinus. Podał szybko przedmiot do Mika, a on zdobył kolejną bramkę.***
Zostało pięć minut do końca starcia. Dotychczasowy wynik to 2:2. Remis.
Ale jeszcze wszytko miże się zmienić. Rye podał do wybiegającego w kierunku bramki Tinusa. Chłopak przyjął piłkę na główkę i w ten sposób strzelił gola. Zrobiło się głośno, a po chwili każdy dźwięk został zakłócony przez gwizdek sędziego, który ostatecznie zakończył grę.Wszyscy zaczęli się zbierać do domów, zawodnicy do szatni, a ja przed boisko,gdzie będę czekać na mojego chłopaka.
Szłam w wyznaczone miejsce, gdy nagle potknęłam się o...nie wiem o co i gdyby nie czyjeś silne ręce, które szybko mnie oplotły, zaliczyłabym niezłą glebę.
Podniosłam wzrok w celu zobaczenia swojego wybawcy. Okazał się nim być wysoki, szorooki szatyn. Dość przystojny, a na dodatek przypominał mi kogoś, ale raczej nigdy go tu nie widziałam.
-Dzięki!- uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co! - odwzajemnił uśmiech. - Jestem Nathan.
-Maggie.- tyle tylko zdążyłam powiedzieć, bo usłyszałam za nami odchąknięcie. Odwróciłam się i ujrzałam osobę, na którą czekałam.
-Nie przeszkadzam wam?- zapytał Martinus. W jego oczach była czysta złość.
-Ja już miałem iść. Do zobaczenia Maggie!- Powiedział Nathan i odszedł.
- Kto to był?
- Gdy tu szłam potknęłam się i upadłabym, ale Nathan podtrzymał mnie. - starałam się wytłumaczyć to Tinusowi w skrócie, ale żeby zrozumiał. Chłopak nic mi nie odpowiedział tylko złapał za moją dłoń i ruszył w stronę swojego domu.
-Gratuluję wygranej.- szepnęłam. - To dzięki tobie wygraliscie. - zatrzymał się i spojrzał w moje oczy.
- Nie tylko moja. - powiedział i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
*****************************
Następny rozdział nie wiem kiedy...
Może za tydzień...
Może za dwa...
Albo jeszcze w tym tygodniu...
Zastanowie się jeszcze...
CZYTASZ
Why us? - Martinus Gunnarsen
Fanfic-Widzę, że na mnie lecisz! - zaśmiał się, gdy na niego wpadłam. -Tak, już od dawna...-odpowiedziałam również się śmiejąc. Data powstania książki: 09.11.2018r. Data zakończenia książki: 24.11.2019r.