53

815 39 8
                                    

*Pov Maggie*

-I jak?- zerwałam się z krzesła słysząc otwierające się drzwi gabinetu dyrektora.

-Chcą go wywalić ze szkoły. Ćpał.- Lou spuścił głowę.

-Trudno było niezauważyć...- westchnęła Sally i przytuliła się do niego.

-Nigdy tego nie robił!- Carter zerwał się wściekły ze swojego miejsca.

-I nigdy nie zamierzał, a przynajmniej tak mówił.- dodał Matt.

-Mamy czekać na przyjazd policji i złożyć zeznania.

- Świetnie.- skomentowałam niezadowolona opierając głowę o ścianę.

***

-Mówię ci, zadzwoń do niego! Ja nie chciałbym żeby moja dziewczyna ukrywała coś takiego przedemną. On po prostu powinien wiedzieć!

-Lou, ja nie chce go niepotrzebnie martwić.

-Albo ty do niego zadzwonisz albo zrobię to ja!- uniósł głos.

-Nie ma nawet takiej obcji.

-Maggie no...- jęknął jak małe dziecko zakładając ręce na piersi.

-Nie, nie, nie. - powiedziałam uparcie zaznaczając każde nie. -Ej, zostaw to! Louis oddaj! Lou proszę cię.

- Powiedziałem albo ja albo ty, ale zdecydowałaś się na pierwsza obcję. - chłopak wzruszył ramionami i wyszedł z mojego pokoju zabierając ze sobą mój telefon. Zrezygnowana poszłam do kuchni przygotować obiad.

Dzisiejszego dnia już nic bardziej nie zepsuje...

Westchnęłam głośno słysząc dzwonek do drzwi. Akryl zaczął radośnie szczekać i biegać po domu. Podeszłam szybko do drzwi i otworzyłam je. Po drugiej stronie ze spuszczoną głową stał Aston. Łuk brwiowy miał zaklejony plastrem, więc pewnie pod nim są szwy, nos mocno opuchnięty i wręcz fioletowy, do tego kilka siniaków i zadrapań na odkrytych przedramionach.

-Hej.- powiedział cichym tonem.

-Hej.- odpowiedziałam równie cicho i szerzej otworzyłam drzwi. - Wejdziesz?- zapytałam.

-No nie wiem...

-Wejdź, myślę, że powinieneś mi wyjaśnić kilka rzeczy.

-Wiem co teraz sobie o mnie myślisz: ćpun, zbok, chuj, ale...

-Aston, znam cię wystarczająco długo. Wiem, że nie jesteś ani ćpunem, ani zbokiem, no chujem może trochę, ale to bez żadnego znaczenia.- uśmiechnęłam się i zgasiłam gaz pod makaronem.

-Przepraszam za tą akcję w szkole.

-Nie przepraszaj, nie szkodzi, nic się nie stało. Po prostu zapomnijmy o tym i żyjmy dalej.

-Nie jesteś zła?- zapytał z niedowierzaniem.

- Tego akurat nie powiedziałam.

-...no już ci ją podaje...no siema!- usłyszałam głos Louisa wchodzącego do kuchni. Lou podał mi telefon i odwrócił się w stronę Astona podnosząc wzrok.- Co ty tu robisz? Nie dotarło do ciebie? Masz tu nie przychodzić, zostaw ją w świętym spokoju!- krzyknął.

-Lou, nie krzycz! Widzisz, że to nic nie daje. Idźcie porozmawiać na SPOKOJNIE, a ja pójdę się przejść.-powiedziałam i skierowałm się w stronę drzwi frontowych. Zanim opuściłam mieszkanie zdążyłam jeszcze przypiąc smycz do obrorzy Akryla i wyszłam przed dom razem z psem. Przyłożyłam telefon do ucha.- Halo?

-Kochanie, co się tam dzieje?- usłyszałam zaniepokojony głos Martinusa.

-Lou ci pewnie wszystko powiedział...- westchnęłam.

-Tak. Słońce wiesz, że możesz mi o wszystkim powiedzieć. Nie ukrywaj przedemną takich rzeczy, proszę cię. Zależy mi na tobie i martwię się o ciebie...

-No wiem, ale nie chcę cię niepotrzebnie martwić.

- I tak proszę cię mów mi o takich rzeczach. To dla mnie jest na prawdę ważne. Nie chcę żeby stała ci się krzywda.

-Dobrze Tinus, będę cię informować.

- Okej zmieńmy temat. - powiedział chłopak, a ja odetchnęłam z ulgą.- Wiesz, że tydzień temu minęły już trzy miesiące od twojego wyjazdu? Tęskimy bardzo za tobą.

-Ja za wami też. Za niedługo się zobaczymy! Czas zleci szybko. Nawet się nie obejrzymy, a znów będziemy razem w Trofors.

-O ile wszystko pójdzie zgodnie z planem. Wasza matka wyjechała do Harrego, a Mike mieszka u Nata składają się na rachunki. Michael pracuje w kilku zakładach po kilkanaście godzin dziennie, z tą kawalerką nie pykło, samochód musiał sprzedać. Generalnie haruje za naprawdę małe pieniądze z nadzieją, że może w kolejnym miesiącu starczy na wynajęcie jakiegoś małego mieszkania.

-Dzwonił dwa dni temu, nic o tym mi nie wspomniał.

- Znasz go, wiesz jak nikt inny jaki jest. Pewnie gdyby Nate nie zaproponował mu tego mieszkania na współę, to nadal starałby się o tą kawalerkę.

- Pewnie masz rację.

- Gadałem przez chwilę z tym twoim kuzynem. Wydaję się być nawet spoko. - zaśmiał się Tinus.

-Tak to prawda, jest świetny. Nie wiem co bym tu bez niego zrobiła. Dużo mi pomaga, jest bardzo opiekuńczy i kochany.

-Wnioskując po tej dzisiejszej akcji, myślę, że masz racje...

-Wnioskując? Skąd TY znasz takie mądre słowa?- zapytałam śmiejąc się.

-No, bo wiesz...JA to wrodzony GENIUSZ! Wyraźnie podkreślił ostatnie słowo na co zaczęłam śmiać się jeszcze bardziej. - G-E-N-I-U-S-Z!

Why us? - Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz