9

1.7K 64 21
                                    

*Pov July*

Martinus kocha Maggie? Kurcze...Co ja mam teraz zrobić? Moj ojciec wpadnie w szał gdy się dowie!

-July, powiedz coś. - powiedział Tinus. Chłopak chodził w kółko po pokoju ciągnąc się za swoje blond włosy.

- Ale co? Co my mamy teraz zrobić? - zapytałam łamiącym się głosem.

- Nie wiem, może pójde do Mika, on napewno coś wymyśli! W końcu to jego siostra. - mruknął i wyszedł z pokoju.

- Martinus, poczekaj! Idę z tobą!- krzyknęłam i wypiegłam z pomieszczenia zaraz za przyjacielem.

***

-Musicie powedzieć twojemu ojcu. -rzekł Michael.

- Będzie wkurzony...- zaczęłam, ale Scott mi przerwał.

- Albo zrozumie. Też był kiedyś młody i zakochany. - chyba ma rację.- Martunus, moja siostra...myślę zasługujesz na nią jak żaden inny do tej pory.

*Pov Martinus*

-Wy sobie pogadajcie, a ja już pójdę do domu. - powiedziała July.- Pa chłopcy! Mike, wracaj szybko do zdrowia!- i wyszła z sali.

- Maggie mi nawet nie ufa...- westchnąłem siadając na krześle.

- Może nie tak jakbyś chciał, ale ufa ci napewno. Ona już taka jest... potrzebuje tylko troche czasu. - kiwnąłem głową i oparłem się o ścianę.

- Mam nadzieję, że masz racje.

- To moja siostra, znam ją doskonale, to kwestia czasu aż zacznie się do ciebie tulić jak cię tylko zobaczy. - zaśmiał się. Spojrzałem na zegarek. 18.48.

- Ja już pójdę. Trzymaj się stary.- poklepałem go po ramieniu i wyszedłem z sali.

Gdy wyszedłem ze szpitala. Na dworze padał deszcz. I to strasznie mocno. Zacząłem biec by zmoknąć jak najmniej, ale w sumie to mało pomogło. Praktycznie wcale.

*Pov Maggie*

Gdy zjadłam obiad i odrobiłam lekcje zadzwoniła do mnie babcia.

"Rozmowa telefoniczna"

- Halo? Cześć babciu!- zawołałam wesoło do komórki.

- Cześć wnusiu! Słuchaj no, muszę wyjechać na kilka dni, wzięłabyś do siebie na ten czas Ikrę?- zapytała radośnie wiedząc, że się zgodzę.

- Oczywiście, poczekaj na mnie w domu. Przyjdę do ciebie za pół godziny. - załorzyłam na siebie kurtkę i buty.

- Dobrze, to czekam na ciebie. Papa!
- powiedziała i rozłączyła się.

Wyszłam z domu i poszłam w kierunku mieszkania mojej babci. Po niecałych trzydziestu minutach weszłam do domu babci.

- Tu kochanie masz karme i wszystko co potrzebne.- kobieta podała mi torbę.- Ikra, chodź tu szybko!- Krzyknęła, a po chwili do przedpokoju wbiegł uroczy szczeniaczek.

- Ikra, chodź tu szybko!- Krzyknęła, a po chwili do przedpokoju wbiegł uroczy szczeniaczek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Na ile wyjeżdżasz?-zapytałam głaszcząc po brzuszku pieska.

- Dwa tygodnie.

No babciu, niezłe kilka dni...

- Okej. Ja już pójdę późno już.

-Dobrze kochanie, uważaj tylko na siebie!- przytuliłam staruszkę na porzegnanie, przypięłam smycz do jej obróżki i wyszłam z małego mieszkania.

Nagle zaczął padać deszcz. No dobra, lało jak z cebra, a po chwili zauwarzyłam, że Ikry nie ma obok mnie. Smycz była przegryziona.

O kurwa.

Bez chwili namysłu zaczęłam biec przed siebie i krzyczeć imię psa. Biegłam tak przed siebie dopłuki nie zabaczyłam znajomego szczekania. Zatrzymałam się na chwilę, a przed sobą ujrzałam Martinusa. Chłopak na rękach miał "mojego" psa owiniętego w niebieską bluzę.

- Ikra! - krzyknęłam i podbiegłam bliżej.

- To twój pies?- zapytał zdziwiony.

- No tak nie do końca.- zaśmiałam się nerwowo. - Babcia wyjeżdża na dwa tygodnie, więc ja będę musiała się zająć tym rozrabiaką. Wzięłam na ręce szczeniaka i razem z Tinusem poszliśmy do mojego domu. - Dam ci zaraz jakieś ubrania Mika do przebrania.- powiedziałam i weszłam po schodach do  pokoju brata i wyjęłam z szafy jakieś dresy.

- Nie trzeba. - Gunnarsen uśmiechnął się, a ja wzięłam z łazienki dwa czyste ręczniki jeden podałam chlopakowi, za to drugim wytarłam Ikrę.

- Trzeba...

Why us? - Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz