*Pov Martinus*
Siedemnastoletnia Maggie Scott (dziewczyna młodego piosenkarza Martinusa Gunnarsen'a) w stanie krytycznym trafiła wczoraj do szpitala w Oslo. Według zeznań świadków nastolatka wraz ze swoim chłopakiem przechodząc przez przejście dla pieszych została potrącona przez czarny samochód osobowy marki BMW. Maggie jest przytomna jednak lekarze nie pozwalają na jej odwiedzanie. Mimo upływu kilku godzin dzięki natychmiastowej interwęcji lekarzy jest już po kilku operacjach lecz każda z nich łączy się z ryzykiem, iż dziewczyna może się już nie wybudzić z narkozy. Rodzina i najbliżsi Maggie proszą o zgłaszanie się świadków tego tragicznego zdarzenia na komisariat w celu złożenia zeznań.
Wszędzie o tym piszą! Czy każdy musi wiedzieć?
Nie!
Więc dlaczego na każdym portalu, programie telewizyjnym, w każdej gazecie, a nawet, na każdej ulotce spotkanej przeze mnie są cząstkowe informacje o wypadku?
Potrząsnąłem głową starając się pozbyć wszystkich myśli i wszedłem do szpitala.
-Bez zmian.- powiedziała sekretarka widząc mnie tutaj po raz setny w ciągu tego dnia. Kiwnąłem głową i skierowałem się w stronę schodów prowadzących na drugie piętro.
Już na korytarzu było widać sztuczny tłum z naszych przyjaciół i rodziny oraz biegające pielęgniarki.
-I co z nią?- zapytałem na co każdy się odwrócił.
-Wybudziła się i podobno pytała o ciebie.- odpowiedziała July. Po chwili z sali wyszedł lekarz.
-Mogę do niej wejść?
-Jest słaba, powinna teraz dużo odpoczywać!
-Tylko na chwilę, bardzo pana proszę...
-Masz pięć minut. - westchnął i odszedł. Z prędkością światła wszedłem do sali. Nogi zrobiły mi się jak z waty widząc ją całą poobijaną.
-Cześć słońce.- szepnąłem, a Mag odwróciła na mnie wzrok. -Przepraszam...to ja powinienem tu leżeć nie ty...to moja wina.... - ścisnąłem jej dłoń i pocałowałem jej wierzch mrużąc oczy by się nie rozpłakać.
-Tinus, ty przecież nic nie zrobiłeś...- zaczęła lecz nie dałem jej dokończyć.
-No właśnie nic nie zrobiłem! A mogłem zrobić cokolwiek! Jako twój chłopak powinienem cię chronić...
-I chronisz mnie tak bardzo jak tylko możesz. Nie na wszystko masz wpływ. Widocznie tak miało być. Nie krzycz już, proszę...- powiedziała z niezwykłym spokojem w głosie.
-Dobrze, przepraszam. -Nic więcej już nie mówiłem. Położyłem głowę obok jej delikatnego ciała, a ona wplątała swoje palce w moje włosy bawiąc się ich końcówkami. Jak ona to znosi? Może w środku jej emocje szaleją, a nazewnątrz ich nie okazuje? Jest bardzo silną młodą kobietą, ale czy uda jej się wygrać tą wojnę z obrarzeniami?
- Przyszłam pobrać krew do badania.- usłyszałem jak ktoś wchodzi do pomieszczenia zamykając za sobą szklane drzwi.- Przepraszam, mógłby pan wyjść?
-Tak, chwila. - powiedziałem wstając z krzesła. -Postaram się przyjść później, słońce. - szepnąłem i na krótko złączyłem nasze usta.
-Dobrze.- odszepnęła Mag lekko chichocząc. Puściłem dłoń dziewczyny i zgodnie z prośbą pielęgniarki wyszedłem z pomieszczenia.
***
Jest grubo po północy. Wszyscy poszli już do hotelu, a ja nadal siedze w szpitalu patrząc się w jeden punkt.
CZYTASZ
Why us? - Martinus Gunnarsen
Fanfiction-Widzę, że na mnie lecisz! - zaśmiał się, gdy na niego wpadłam. -Tak, już od dawna...-odpowiedziałam również się śmiejąc. Data powstania książki: 09.11.2018r. Data zakończenia książki: 24.11.2019r.