*Pov Maggie*
Stoję właśnie przed kremowym budynkiem mojej, nowej szkoły. Ogromnej szkoły. Ciekawe czy odnajdę się w tym miejscu. Czy znajdę przyjaciół, a może nawet chłopaka?
- Hej, ty pewnie jesteś Maggie Scott.- z zamyślenia wyrwał mnie męski głos.
- Tak. - szepnęłam nie pewnie i podniosłam wzrok w górę. Zobaczyłam dość przystojnego, czarnoskórego chłopaka.
- Jestem Max River. - wyciągnął w moją stone swoją dłoń.
- Maggie Scott, ale to już wiesz. - ścisnęłam jego dłoń i udaliśmy się w kierunku szkoły.
- Jakbyś czegoś potrzebowała, możesz śmiało przyjść do mnie, chętnie pomogę.
- Jasne, dzięki. - gdy weszliśmy do klasy, zauważyłam tego samego chłopaka, co wczoraj na boisku. Blondyn spojrzał na mnie i się lekko uśmiechnął, ja natomiast szybko odwróciłam wzrok i usiadłam na wolnym miejscu.
***
- To pa Maggie!- powiedział Max, przytulił mnie na pożegnanie i odszedł. Czemu mnie przytulił?
- Pa!- odpowiedziałam i zamyślona poszłam w swoją stronę.
Pewnie zastanawiacie się czemu tak mnie to zdziwiło, otóż moi rodzicie pracują całymi dniami. Nie pamiętam kiedy mnie ostatni raz przytulali, kiedy ostatni raz powiedzieli mi, że mnie kochają.
***
Minął około miesiąc. Przez ten cały czas zdążyłam się już zadomowić w szkole i w nowym domu. Codziennie po lekcjach razem z bratem chodzę na boisko. On gra, ja się uczę. Jeżeli można to nazwać nauką, bo mój wzrok ciągle mgnie w stronę przystojnego blondyna. To samo powtarza się codziennie, dzisiaj również.
Ponownie siedzę na trybunach i odrabiam matmę. - Ta, żebym tylko jeszcze rozumiała co piszę.
- Mag, zbieramy się! - usłyszałam krzyk brata z dołu. Szybko zbiegłam z trybun i ruszyłam w kierunku Michaela, który żegnał się właśnie z kolegami. - Idziemy.- poinformował mnie i poszliśmy w kierunku naszej posiadłości.
Całą drogę do domu spędziliśmy w niezwykle krępującej ciszy. Tylko dlaczego? Zawsze gdy razem gdzieś szliśmy, nie było minuty ciszy, tematy do rozmów przychodziły z nikąd.
Gdy weszlismy do domu, poszłam do kuchni i zaczęłam robić dla nas kolację. Wyjęłam mąkę, jajka, cukier i inne potrzebne rzeczy do naleśników.
Gdy ściągałam pierwszego naleśnika z patelni, przez przypadek dotknęłam gorącego przedmiotu przez co na mojej dłoni został mocno czerwony ślad.
- Cholera...- syknęłam i podeszłam do kranu, by schłodzić dłoń.
-Poczekaj, pomogę Ci. - zaproponował Mikey i zrobił mi opatrunek. - Muszisz uważać niezdaro! Siadaj, ja dokończę.
***
Siedzę właśnie na historii. Babka tak przynudza, że zaraz zasne. Nagle do sali wszedł dyrektor szkoły. Wszyscy wstają.
- Dzień dobry, proszę siadać! - powiedział, a każdy ponownie usiadł na niewygodnym, drewnianym krześle. - Pani Scott, zapraszam ze mną. - spakowałam się i wyszłam z mężczyzną z klasy. - Dostaliśmy przed chwilą informacje, że twój brat Michael miał wypadek i leży w szpitalu. - dyrektor spuścił głowę, a ja nic nie mówiąc wybiegłam z jego gabinetu, później również ze szkoły.
Pobiegłam do jedynego szpitala w tym mieście i udałam się natychmiast do recepcji.
- Michael Scott! - krzyknęłam, recepcjonistka zaczęła szukać na liście.
- Sala operacyjna numer 5. Pierwsze piętro. - poinformowała mnie spokojnym głosem.
- Dziękuję. - szepnęłam i poszłam szukać sali. Po kilku minutach poszukiwań, wreszcie znalazłam. Usiadłam na krześle przed salą i czekałam.
Minęła godzina, dwie godziny, trzy godziny... Dopiero po tym czasie z sali wyszło kilku lekarzy i pielęgniarek, które pchały łóżko na kółkach, z moim bratem. Momentalnie wstałam z krzesła.
- Kim Pani jest?- zapytał jeden z lekarzy.
- Maggie Scott, jestem siostrą Michaela.
- Dobrze, w takim razie, zapraszam za mną.
Weszliśmy do gabinetu lekarzy.
- Pani brat miał dużo szczęścia. Stan jest stabilny. Ma złamaną rękę, wstrzasnienie mózgu i obrażenia wewnętrzne, ale stan tak jak już powiedziałem stabilny, ale poważny. Odkąd go przywieźli, nie odzyskał przytomności.
CZYTASZ
Why us? - Martinus Gunnarsen
Fanfic-Widzę, że na mnie lecisz! - zaśmiał się, gdy na niego wpadłam. -Tak, już od dawna...-odpowiedziałam również się śmiejąc. Data powstania książki: 09.11.2018r. Data zakończenia książki: 24.11.2019r.