3

2.5K 64 4
                                    

*Pov Martinus*

Spojrzałem na dziewczynę stojącą przy szybie. Patrzyła na brata ze smutkiem wymalowanym na twarzy. Jej brat leży nieprzytomny już od dwóch tygodni w szpitalu, a ona nawet nie może wejść do jego sali. Sam nie wiem jakbym się zachował gdyby to Marcus lub Emma byli na jego miejscu. Pewnie podobnie jak ona. Podszedłem do dziewczyny i położyłem dłoń na jej ramieniu.

- Tak bardzo chciałabym tam do niego wejść...

- Wiem...- szepnąłem. - Mogę zadać ci pytanie?

-Chyba tak.

- Przychodzę tu codziennie, a nigdy jeszcze nie widziałem tutaj waszych rodziców. Dlaczego? - gdy to powiedziałem Mag odwróciła się do mnie, a po jej policzkach spłynęło kilka łez. Od razu je starłem zostawiając przez chwilę dłoń na jej policzku

- Mama jest sędzią i ciągle siedzi na rozprawach i delegacjach, tata jest prawnikiem i ciągle wyjeżdża za granicę. W domu są rzadko, a gdy zadzwonili do nich ze szpitala, że Mike jest w szpitalu powiedzieli, że nie mają czasu na tą rozmowę i, że nie nie mogą przyjechać, bo są w Nowym Yorku czy gdzieś tam i nie mają czasu na głupoty...

- Przepraszam, nie wiedziałem...- zrobiło mi się tak strasznie głupio.

- Nie szkodzi.- uśmiechnęła się.

- Cześć wam!- usłyszałem głos Maxa. Chłopak podszedł do nas i przytulił Magcna przywitanie. - Jak się czujesz Maggie?- zapytał.

- Nie jest źle, ale bywało lepiej...- westchnęła i znowu spojrzała na brata.

- Nie możesz tu tak ciągle siedzieć! - zawołał czarnoskóry.

- Zgadzam się. - powiedziałem.

- Ale jakby Mikey się obudził...- starała się wymigać.

- Jak się obudzi, to napewno do Ciebie zadzwonią. -zapewniłem ją.

- A teraz zawieziemy Cię do domu. Wykąpiesz się, przebierzesz i prześpisz, a my przyjedziemy po Ciebie później i Cię gdzieś zabierzemy. - powiedział dotąd milczący Marcus.

- No nie wiem...

- Nie przyjmuje odmowy!- zaśmiał się Max, a Mag tylko westchnęła.

- Niech wam będzie.

***

*Pov Maggie*

Po wykąpaniu się, nałożyłam na siebie czystą bieliznę i szlafrok. Jak tylko rzuciłam się na łóżko momentalnie zasnęłam.

***

Gdy się obudziłam była godzina 16:27 co oznaczało, ze już za trzy minuty cała trójca po mnie przyjedzie.

Szybko pobiegłam do garderoby. Bez zastanowienia wybrałam pierwszy lepszy outfit, ubrałam się szybko i zbiegłam po schodach.

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko poszłam otworzyć i założyłam buty. Wzięłam z kredensu mojego Iphone'a  i poszłam do przedpokoju.

- Cześć księżniczko. - powiedział Max i delikatnie mnie przytulił.

- To gdzie idziemy?- zapytałam.

- Najpierw coś zjeść, a potem może spacer?- zaproponował Tinus. Każdy się zgodził, więc ruszyliśmy w stronę miasta.

***

- Tak, słucjam?!- Odebrałam szybko komórkę, gdy zaczęła wydawać z siebie dźwięki.

- Pani Maggie Scott?- usłyszałam po drugiej stronie.

- Tak, o co chodzi?

- Pani brat Michael Scott się obudził i pyta o Panią...

- Będę za dzieścieć minut!- krzyknęłam do słuchawki i zerwałam się z krzesła.

- O co chodzi? - zapytał Martinus.

- Coś się stało? - Max poderwał się z krzesła.

- Nie...to znaczy tak...Mike się obudził!- krzyknęłam. Szybko udaliśmy się do szpitala. I rzeczywiście mój brat odzyskał przytomność. Rozmawiał właśnie z lekarzem, który gdy mnie z zauwarzył, os razu wyszedł z sali.

- I teraz możesz do niego wejść, ale tylko na chwilę. Twój brat nie może się przemęczać.- powiedział, a ja powoli Weszłam do sali.

Why us? - Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz