40

1.2K 47 6
                                    

*Pov Maggie*

Minęło kilka dni. Harry i Tonny wrócili wczoraj do Oslo. Rutyna mnie już wykańcza. Ciągle tylko szkoła i nauka, szkoła i nauka.

Mam wrażenie, że nauczyciele zrobili sobie "wyścigi szczurów"! Kto pierwszy wpisze do dziennika sprawdzian czy kartkówkę i zajmie termin, ten jest kurwa zajebisty.

-Macie ten dzień już zapełniony? A chuj wpisze wam jako kartkówkę!

-Uwaga, uwaga! Zapowiadam wam niezapowiedzianą kartkówkę!

Nie chce mi się sprawdzać, ale trudno- juto kartkówka!

- Każdą ocenę można poprawić.
- Czyli mogę poprawić kartkówkę ze wczoraj?
- Wszystkie oprucz z kartkówek!

No powiedzcie, kto chociaż raz usłyszał, którykolwiek z tych nędznych tekstów nauczycieli? Ja je słysze ciągle. Nie mam czasu na nic! No oczywiście oprócz nauki. Noce zarywam. Po co? By się uczyć! Dniami zakuwam...

Z przyjaciółmi i Tinusem nie spotkałam się od ponad tygodnia.

*Pov Michael*

-A Maggie gdzie?- pyta Kayla zrywając się z miejsca.

-Zgadnij...-wzdycham siadając obok Nathana.

-Książki.- odpowiada cicho July.

-Ciesz się, że dziewczyna się uczy, a nie imprezuje i chodzi ciągle na kacu!- śmieje się Rye.

- Moja siostra nie jest tobą tak się składa.

-Nie rób ze mnie pijaka!- syczy i upija z kufla łyk piwa, na co zaczynamy się z niego śmiać. - No ej...!

-Ale z tymi imprezami...- zaczyna Luck, ale Rayn mu przerywa.

-MILCZ!

- Chociaż z tą imprezą to nie jest zły pomysł.- mówię przeczesując ręką włosy.

-To co, czyli sobota, 18.00, u mnie.- odzywa się Nate, a każdy kiwa głową na tak. - Michael zrób wszystko co możesz, żeby przyszła!- zwraca się do mnie.

-Jasne.

-Idealnie.

-Ma się rozumieć!

***

*Pov Maggie*

-Nie ma nawet takiej obcji! - krzyknęłam do brata.

- Ale Mag, proszę cię! Każdy ma nadzieję, że będziesz...pomyśl tylko co będzie czuć Martinus, gdy mu powiem, że wystawiłaś nas, a przede wszystkim jego dla książek?

- Masz rację, pójdę tam. Trochę rozrywki mi się przyda.

-No! I o to chodziło! Moja krew...- Mikey zaczyna skakać z radości. -To szykuj się, za dwie godziny wychodzimy!

Westchnęłam głośno, a Michael opóścił mój pokuj. Wzięłam szybki, zimny prysznic i zrobiłam szybki, kryjący, mocny makijarz, żeby zakryć spore wory pod oczami i inne niedoskonałości. Weszłam do garderoby i wybrałam czarną sukienkę, do kolan z odkrytymi ramionami. Do kreacji dobrałam złoty, delikatny łańcuszek z sercem i czarne szpilki o średniej wysokości i białej podeszwie.  Wyprostowałam włosy i związałam je w wysoką kitkę. Mimo, że miała ona centrum na środku głowy, sięgała mi prawie do pasa. Zakręciłam lokówką dwa kosmyki, które nieswornie wychodziły z pod czarnej gumki. Całość wyglądała całkiem, całkiem jeśli mam być szczera.

Spojrzałam w lustro i prawie zawału dostałam. W lustrzanym odbiciu zobaczyłam nie tylko siebie, ale również Mika.

-Ślicznie wyglądasz!- uśmiechnął się i chwycił mnie za nadgarstek.-Jeżeli nie chcemy się spóźnić, musimy iść.

-Już, tylko jeszcze...- chwyciłam za torebkę i spakowałam do niej mój telefon oraz kilka niezbędnych rzeczy.- Gotowa!

Wyszliśmy z domu i weszliśmy do samochodu Michaela. Po dziesięciu minutach byliśmy pod domem Nata. Podchodzimy do drzwi, a po chwili otwieta nam gospodarz.

-No witam, witam!- uśmiecha się. - Kogo moje piękne oczy widzą?- pyta teatralnym zdziwieniem.

- Też się cieszę, że cię widze.- mówię przytulając chłopaka na przywitanie.

-Wejdźcie, już tylko na was czekamy...

Gdy tylko przekroczyłam próg salonu, wszyscy się na mnie rzucili. Myślałam, że zaraz spuszczą ze mnie całe powietrze.

-Tęskniłem...- słysze znany mi szept, a po chwili czuję jak silne ręce oplatają mnie w talii.

-Ja również.- mówię i odwracam się w stronę Tinusa.

-Obawiałem się, że nie przyjdziesz, że nie będziesz chciała. - pochyla się nademną i składa krótki pocałunek na moich ustach.

-Nie chciałam, ale Mikey mnie przekonał. Nie żałuję, że przyszłam. - uśmiecham się. Do moich uszu dopływa znajomy tekst mojej ulubionej piosenki, a już po chwili każdy jest zatracony w tańcu, piciu i rozmowie.

***

Nie wiem ile godzin minęło, ale napewno nie ma już soboty, jest niedziela. Jedni już śpią w pokojach gościnnych, a inni bawią się w najlepsze.

Moje buty poleciały gdzieś w kąt, a makijaż  był lekko rozmazany. Mimo wszystko razem z Tinusem tańczyny na środku salonu wtuleni w siebie. Co jakiś czas idziemy na drinka, a po chwili znów wracamy do poprzedniego zajęcia.

Nagle moje nogi zrobiły się jsk z waty i gdyby nie to, że Gunnarsen mnie podtrzymuje, upadłabym.

-To chyba znak, że dla nas na dziś koniec imprezy. - szepcze mi do ucha, po czym podnosi w stylu panny młodej i zanosi do jednego z pokoi. Sadza mnie na łóżku, a po chwili w samych czarnych bokserkach ląduje obok mnie na miękkim materacu. Zdejnuję z siebie sukienkę, a wzamin narzycam na barki zadużą koszulę Martinusa. Kładąc się obok chłopaka, momentalnie zasypiam wtulając się w jego rozgrzane ciało.

*********************

O kolejny rozdział postaram się w weekend lub w przyszłym tygodniu.

~A

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~A

Why us? - Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz