49

868 38 12
                                    

*Pov Martinus*

Po raz chyba setny spojrzałem ze znudzeniem na zegarek mając nadzieję, że zostało kilka minut do końca lekcji. Oczywiście najlepiej jakby dzwonek wydał z siebie już teraz ten niezwykle wkurzający dźwięk.

Ehy, jeszcze 20 minut.

Już to widzę...

Tak bardzo nudzi mnie ta lekcja, że zaraz zasnę, a mam ty jeszcze przesiedzieć sześć godziń, potem jeszcze odrabianie lekcji w domu...

Chura!

Czy tylko ja mam wrażenie, że tego nauczyciela wzieli z...niewiadomo skąd i wsadzili go na to stanowisko, tylko dlatego, że było im go szkoda? Czy tylko ja mam tak w szkole, że cokolwiek nie zrobie umieram z nudów, a gdy tylko wrócę do domu rozpiera mnie energia? Czy tylko...

-Gunnarsen!- usłyszałem wkurzony głos nauczyciela.

-Tak?- zapytałem równo z bratem, a mężczyzna złapał się bezradnie za skronie machając głową z takim brakiem wiary w ludźkość.

Przepraszam bardzo, że nazywam się tak samo jak mój bliźniak! Imię po coś istnieje, na pewno nie do ozdoby...a dzięki niemu łatwo jest zaznaczyć o kogo chodzi.

-Nie ty, twój brat.- zwrócił się przyjaźnie do Marcusa.- Martinus!- nauczyciel ponownie uniósł głos. - Proszę mi powiedzieć z czego zbudowany jest mózg.- powiedział dumnie myśląc pewnie, że nie wiem.

No i ma racje- nie wiem!

-Z istoty białej i szarej.- odpowiedziałem jakby było to oczywiste. W rzeczywistości tylko czytałem z tablicy, na której wszystko było napisane na bierząco.

-Ehh, udało ci się...- westchnął i usiadł z powrotem przy swoim biórku przeczesując bezrodnie swoje siwe włosy (a raczej ich resztkę).

***

*Pov Maggie*

Po skończonych lekcjach udałam się jak najszybciej do domu i zamknęłam się w swoim pokoju. Przez ten cały dzień byłam skazana na oglądanie Louisa i Sally, którzy na każdej przerwie miziali się, całowali, trzymali za ręce.

Widać, że się kochają.

Usiadłam zrezygnowana na łóżku i odblokowałam telefon. Moim oczą ukazała się tapeta, która przedstawiała mnie i Tinusa. Siedziałam mu wtedy na kolanach, on obejmował mnie ciasno (byliśmy tak blisko jak się tylko dało) i całował mnie w czoło, co wywoływało u mnie rumieńce i uśmiech. To zdjęcie zrobił nam Marcus jeszcze zanim zaczęłam chodzić z jego bratem.

Mimo woli moje usta wygięły się w szeroki, szczery uśmiech.

-To twój chłopak?- usłyszałam za sobą głos kuzyna. Obruciłam się szybko.

-No, tak...- szepnęłam speszona.

-Zadzwoń do niego!- rozkazał. - Będzie pierwszą osobą, do której zadzwonisz od ponad tygodnia. Wygadasz mu się, dobrze ci się zrobi, ulrzy ci!

-Masz rację, tak zrobię!- powiedziałam pewna siebie.-Dziękuję.- wyszeptałam wtulając się w kuzyna.

- Nie masz za co, a teraz dzwoń już do niego. Migusiem!- zaśmiał się i wyszedł na korytarz.

Wybrałam numer do mojego chłopak, który po kilku sygnałach, które jak dla mnie trwały wiecznoś- odebrał.

-Halo?- powiedział zaspanym głosem. Dosłownie takim jakby się dopiero obudził.

- Eee, Martinus obudziłam cię?- zapytałam speszona.

Zapomniałam o zmanie czasu...!

-Mag to ty!?- krzyknął do telefonu, jego głos jakby otrzeżwiał lecz nadal było w nim słychać takie...no wiecie.

-Obudziłam cię?- zapytałam ponownje ignorując jego pytanie.

-No wiesz, u nas w Norwegii jest...2.18

-W takim razie nie przeszkadzam. Idź spać!- wydusiłam z siebie.

-Nie słońce, porozmawiajmy. Proszę!- jego głos zaczął się łamać.

-No dobrze.- mruknęłam cicho.

- Jak tam w nowej szkole? Fajny ten kuzyn? Dba o ciebie? Daje ci jedzenie? Nie głodzi, nie biję cię? Poznałaś kogoś?- zaczął wypytywać, a na ostatnie pytanie zciszył głos.

-Tinus, wszystko pokolei!- zaśmiałam się.- W szkole była dzisiaj przerwszy raz, źle nie było. Louis jest naprawdę świetny i kochany, nie martw się, głodna nie chodzę, a ręki by na mnie nie podniósł.

-To dobrze.

-Lou zapoznał mnie ze swoimi przyjaciółmi i dziewczyną dogadujemy się i myślę, że z tej znajomości będzie przyjaźń. Mam taką nadzieję...

-Nie przywiązuj się do nich. Za jakiś czas będziesz musiała się z nimi wszystkimi porzegnać.

-Wiem, ale to nie jest takie łatwe. Chce mieć kogoś z kim mogę...

-Masz mnie!- jęknął niezadowolony.

-Ale ty jesteś w Norwegii, a ja tysiące kilometrów od ciebie...- westchnęłam siadając na szerokim parapecie.

-No wiem.- szepnął cicho, po czym ziewnął.

-Martinus idź spać! Zadzwonie do ciebie później!

-Napewno?

-Napewno!

- Obiecaj!

- Obiecuję!

-Niech ci będzie...- westchnął.

-Dobranoc, miłych snów kachanie.- uśmiachnęłam się sama do siebie.

- Dobranoc, kocham cię słońce!

-Kocham cię, ale teraz już naprawde idź spać!- rozkazałam chłopakowi i rozłączyłam się, bo pewnie gdyby nie to, rozmawialibyśmy jeszcze długie godziny. Nie wyspałby się do szkoły, ale tak jak mówiłam- zadzwonie do niego później...

________________
Udało mi się tak szybko wstawić kolejny rozdział.
Jestem zadowolona z tego powodu.
Nawet bardzo.

Odbiegając od tematu- chcę
(znów) zmienić okładkę.
Na taką:

Piszcie czy mam zostawić tą co jest teraz czy zmienić na powyższą

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Piszcie czy mam zostawić tą co jest teraz czy zmienić na powyższą.

~A

Why us? - Martinus GunnarsenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz