*Pov Martinus*
- Martinus, chodź tu na chwilę!-usłyszałem krzyk mojego taty z dołu. Chwyciłem za torbe i wybiegłem z pokoju, zbiegając następnie po drewnianych schodach.
-O co chodzi? -zapytałem rodziców wchodząc już nieco wolniej do salonu.
- Dziś ojciec July ma zamiar odwiedzić waszą szkołę i trochę was poobserwować tak jak co jakiś czas. - powiedział do mnie tata patrząc na mnie poważnym wzokiem.
-Ale nie rozumiem po co?
-Pan Anders (tata July) chce się upewnić, że między wami jest wszystko ok. - rzekł-Chociaż udawajcie, że między wami kwitnie miłość.-dodał.
- Jasne...- westchnąłem.
- Tinus, zagęszczaj ruchy, bo zaraz spóźnimy się!- zawołał mnie Marcus.
-Mogę już iść? - zapytałem, a moi rodzice skineli tylko głowami. Wziąłem plecak z podłogi i wyszliśmy z pośpiechem z domu. - Też masz tak czasami, że chcesz to wszystko zostawić?- zapytałem brata patrząc w podłogę.
- Oj tak, to co nas otacza...czasami to wszystko mnie przytłacza i mam tego wszystkiego dosyć. Ale to nasza jedyna okazja Martins. Nasze pięć minut, z których musimy korzystać. Nie każdy ma taką szanse jak my. - mówiąc to weszliśmy do dużego budynku naszej szkoły. Ledwo zdążyliśmy dojść do naszych szafek, a przy mnie znalazła się July.
- Tinus, mój tata dzi...
- Tak, wiem!- Nie dałem jej dokończyć i chwyciłem za jej dłoń splatając razem nasze palce jak to w zwyczaju mają pary. Nasza relacja jest bardzo specyficzna. Jesteśmy tak naprawdę przyjaciółmi. Ja nie kocham jej, ona nie kocha mnie. Tak było, jest i będzie. July na fajny charakter i nie jest jak każda bogata dziewczyna z naszej szkoły. Jeśli mam być szczery, to ze sobą jesteśmy tylko teoretycznie, ale jeśli są takie sytuacje jak dziś to chodzimy ze sobą za ręce, dużo rozmawiamy i przytulamy się praktycznie bez przerwy. Gdy zaś ten cały cyrk się kończy, wszystko wraca do normy.
Razem z Marcusem jesteśmy gwiazdami pop'u, ojciec July zaproponował nam układ na czas blisko nieokreślony. Mam chodzić z jego córką, ponieważ on uważa, że ona jest we mnie zakochana, a w zamian on częściowo finansuje nam koncerty. Do przerwania naszego "kontraktu" jest tylko jedna obcja, obcja którą zna tylko pan Anders.
***
Gdy przyszła pora na długą przerwę, wcale nie chciało mi się jeść.
-Martinus, o co chodzi?- zapytała July.- Jesteś dzisiaj jakiś inny, nieobecny. Dziwnie się zachowujesz! Jak nie ty...
Dziewczyna chyba ma rację. Cały czas nerwowo rozglądam się po stołówce szukając...o kurde, jest!
- Na prawo przy drzwiach... -szepnąłem cicho i położyłem dłoń na ciele blondynki, ona obiejrzała się w stronę, którą jej wyznaczyłem. Zaczęliśmy rozmawiać, ale ta rozmowa naprawde nie miała sensu. I nie musiała go posiadać. Po prostu miała istnieć. Obróciłem się trochę i ujrzałem spoglądającą na mnie Maggie.
-Martinus, słuchasz mnie?- zapytała blondi, a ja odwróciłem się w jej stronę.
-Yyy...nie...- odpowiedziałem drapiąc się po karku. - Sorki.
- Nie szkodzi.- uśmiechnęła się lekko.
-July, mogłabyś na chwilę przyjść do mnie po lekcjach? To ważne.
-Nie ma sprawy. - uśmiechnęła się i poszliśmy na lekcje.
***
*Pov July*
- To powiesz mi w końcu o co chodzi?-zapytałam Tinusa jak tylko zamknął drzwi do swojego pokoju.
-Tak.- odpowiedział krótko i usiadł na krześle stojącym przy biurku. -Kojarzysz pewnie Maggie Scott?- zapytał, ale widząc, że tsk średnio wiem o kogo chodzi dodał.- No tą co się ostatnio przeprowadziła do Trofos i chodzi z nami do szkoły.-Coś mi świta to chyba ta brunetka, a co?
- Bo ja ją chyba kocham...
++++++++++++++++++++++++++++++++
Ten rozdział zaczęłam pisać już w szkole. Wiem, że jest krótki, ale chciałam w nim pokazac wam fałszywą relacje July i Martinusa. Mam nadzieję, że dobrze zobrazowałam.
Nie wiem kiedy wstawie kolejny rozdział, nam nadzieję, że szybko.
~A
CZYTASZ
Why us? - Martinus Gunnarsen
Fiksi Penggemar-Widzę, że na mnie lecisz! - zaśmiał się, gdy na niego wpadłam. -Tak, już od dawna...-odpowiedziałam również się śmiejąc. Data powstania książki: 09.11.2018r. Data zakończenia książki: 24.11.2019r.